Rafał Matusiak: Bardzo źle rozumiemy taktykę w Polsce (WYWIAD)


O systemie szkolenia młodzieży, przygodach w Anglii i na Węgrzech, demonizowaniu rodziców i nie tylko

19 stycznia 2019 Rafał Matusiak: Bardzo źle rozumiemy taktykę w Polsce (WYWIAD)

Kiedyś zawodnik angielskiego Sheffield United (u boku Kyle'a Walkera) i węgierskiego Ferencvarosu. Dzisiaj człowiek, który walnie przyczynia się do rozwijania młodych talentów w akademii Jagiellonii Białystok. To jeden z najmłodszych trenerów w Europie, który posiada licencję UEFA Elite. W przyszłości system szkolenia jego autorstwa (dotyczący inteligencji piłkarskiej) będzie wykorzystywany w rocznikach U4–U12 białostockiego klubu. Poniższy wywiad to skarbnica ciekawej wiedzy.


Udostępnij na Udostępnij na

Na początku zaczniemy od twojej kariery piłkarskiej: jak wspominasz swoją przygodę w Shieffield United i węgierskim Ferencvarosie? Czy przeżyłeś lub widziałeś tam coś ciekawego? Coś, czego nie ma w Polsce?

Przede wszystkim miałem możliwość trafić w dwa świetne miejsca, jak nadmieniłem zresztą na Twitterze [@MatusiakRafal]. Ferencvaros to tak naprawdę największy klub na Węgrzech. Każdy Węgier, no może poza kibicami Ujpestu, trzyma kciuki za tę drużynę. Jest tam wielka rzesza fanów i da się to odczuć dosłownie wszędzie. Pamiętam taką jedną śmieszną sytuację, gdy – jeszcze jako młody chłopak – byłem z kolegami w McDonaldzie na Węgrzech. I że tak powiem, dostaliśmy „jedzonko” za darmo, bo rozpoznali nas, że jesteśmy zawodnikami (śmiech).

Natomiast jeśli chodzi o Sheffield, to świetne szkolenie, podejście do piłkarzy, dbałość o szczegóły. Przede wszystkim zauważyłem, że najważniejszy jest tam człowiek, a nie zawodnik. W Shieffield dążą w pierwszej kolejności do tego, żeby wychować dobrych ludzi, a nie tylko dobrego piłkarza, co jest dla mnie bardzo ważne. U nas w Polsce jeszcze nie każdy klub do tego dojrzał.

Czy wyciągnąłeś z tamtego okresu jakieś wnioski, które mógłbyś przekazać dzisiaj młodym piłkarzom?

Tak. Przede wszystkim zauważyłem dużą różnicę w mentalności. Pamiętam, że jak przyjechałem do Anglii, to spotkałem się z czymś takim, że tamci młodzi chłopcy doskonale zdawali sobie sprawę, w jakim są miejscu. Zawodnicy w wieku 16 lat podchodzili bardzo profesjonalnie do swoich obowiązków, dając z siebie na treningach 200%, bo wiedzieli, że dzieli ich tak naprawdę tylko jeden krok od podpisania profesjonalnego kontraktu. Wydaje mi się, że u nas w Polsce 16-latek nie jest do końca świadomy tego, jak niewiele dzieli piłkę juniorską od seniorskiej. A szkoda, bo wydaje mi się, że my tych zawodników nie uświadamiamy, jak należy. Trenerzy w Anglii bezustannie uzmysławiają chłopcom, że za niedługo mogą stać się gwiazdami światowego formatu. Zresztą na przykładzie Sheffield można zobaczyć, że rzeczywiście tak jest, patrząc na Kyle’a Walkera czy Harry’ego Maguire’a.

Czyli rozumiem, że Walker na treningach nie odpuszczał?

Nie, tam nikt nie odpuszczał. Mieliśmy wtedy rewelacyjną drużynę. Mnie akurat tak się nie udało w osiągnięciu profesjonalnej kariery seniorskiej, ale zdecydowana większość chłopców z tamtego rocznika dała radę.

Okej, teraz pozwolisz, że przejdziemy do teraźniejszości, czyli do twojej kariery trenerskiej w akademii Jagiellonii Białystok. Opowiedz proszę w kilku zdaniach, z jakim rocznikiem masz do czynienia i jak wygląda Twój standardowy dzień w pracy, a także pokrótce o treningach.

Pracuję z rocznikiem 2009. Chłopcy uczęszczają do nas do klasy sportowej, czyli rano idą do szkoły, a później o 10 mają trening. I tak każdego dnia poza wyjątkami, czyli poniedziałkiem i piątkiem, gdzie treningi odbywają się trochę później. Mamy komfort, bo dostęp do dzieciaków trenerzy mają praktycznie przez cały czas. Duży nacisk kładziemy na rozwój inteligencji piłkarskiej. Właśnie kończę budowanie programu dla akademii Jagiellonii, który będzie się na tym opierał.

Obraliśmy taki kierunek w klubie, że chcemy wzbogacić naszych zawodników o rozumienie sytuacji boiskowych, bo zdajemy sobie sprawę, że jest to u nas w kraju trochę pomijane. W Polsce często skupiamy się na budowaniu techniki w sposób izolowany, a trudno jest to potem przełożyć na warunki meczowe. Od następnego sezonu mocno będziemy skupiać się na tym projekcie w rocznikach U4–U12.

Słuchając Ciebie, dochodzę do wniosku, że spełniasz się w trenowaniu tych dzieci. Czujesz, że potrafisz przekazać im coś fajnego od siebie?

Wydaje mi się, że tak (śmiech). Jestem zadowolony z pracy i chłopcy raczej też, a moje szefostwo „z góry” również mi ufa i po dalszych rozmowach idziemy w dobrym kierunku. Dobry sygnał tego wszystkiego jest taki, że jestem odpowiedzialny za zbudowanie systemu szkolenia w młodszych rocznikach.

Okej, powiedz mi teraz, jesteś oczywiście specjalistą [licencja UEFA Elite Youth A], a w Polsce często dyskutujemy o rozwoju młodzieży. Co w Twojej opinii jest najważniejsze na tym etapie rozwoju dziecka?

Rozwój kreatywności. Uważam, że to jest klucz, ponieważ dzieci w przedziale 8–12 lat potrafią zdziałać cuda, jeżeli chodzi o wyobraźnię. A my często w Polsce zabijamy ten zapał do podejmowania samodzielnych decyzji, trenując w nieodpowiedni sposób. Izolowany. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ten okres jest najlepszy, żeby dzieci samodzielnie szukały pewnych rozwiązań na boisku. Niestety w Polsce często mamy do czynienia z pogonią za wynikiem oraz „sterowaniem” dziećmi, co do niczego dobrego nie prowadzi. Oczywiście chwilowo będą lepsze rezultaty w porównaniu do innych drużyn, ale nie patrzmy tak krótkowzrocznie. Jeśli nie nauczymy dzieci kreatywnego myślenia, to później juniorów czy seniorów na pewno tego nie nauczymy.

Częściowo odpowiedziałeś na moje kolejne pytanie o to, co może hamować ten rozwój. Dopytam zatem z innej strony: ciągle mamy burzliwy temat z udziałem rodziców, że są m.in. demonizowani. Co o tym sądzisz?

Powiem tak, rodzice mają ogromny wpływ na swoje dzieci. Jeśli dostajemy chłopca do akademii i on ma już pewne narzucone wartości z domu, to często mamy problem, żeby go nakierować. Aczkolwiek trenerzy w grupach dziecięcych muszą pracować z rodzicami, bo jeśli trenerowi wydaje się, że trening i 90 minut zajęć dziennie to jego jedyna praca, to jest w dużym błędzie. Uważam, że edukowanie rodziców ma bardzo duże znaczenie, ponieważ mają oni z dzieckiem styczność przez większą ilość czasu niż trenerzy. Jeżeli odpowiednio wyedukujemy rodziców, żeby byli po naszej stronie, to nam będzie łatwiej. Trenerzy często idą na łatwiznę, ale rozwój chłopca nie kończy się na 90 minutach i odbyciu zajęć.

A spotykasz się z takimi głosami, że treningi, które organizujesz, są zbyt intensywne? Ze strony rodziców?

Nie, nie. Powiem ci tak: zawsze robię z nimi spotkanie 2-3 razy w roku. Na początku sezonu, w środku i na końcu. Pewne rzeczy sobie wtedy omawiamy: dlaczego coś jest robione, a dlaczego nie. Nakreślany jest również okres, w jakim dzieci się znajdują. Uświadamiamy ich, że wszystko, co robimy, jest dobre dla ich pociech.

A powiedz mi, czy patrząc na dziecko w wieku 10-12 lat, można już stwierdzić, że ma duży potencjał? Czy są takie przypadki, że chłopca z akademii wyciągają większe kluby?

Widziałem różne przypadki, gdzie chłopcy w tym wieku całkowicie się nie wyróżniali i byli wręcz bardzo przeciętni, a w późniejszym okresie dojrzewali i wyglądało to zdecydowanie lepiej. Przede wszystkim wiek to tylko liczba. Niektóre dzieci mentalnie i biologicznie nie pokazują jeszcze tego wieku, są wycofane. Trzeba takiemu zawodnikowi dać czas na poznanie siebie, a skreślanie go na takim etapie to duży błąd.

Czyli rozumiem, że jesteś po stronie trenerów, którzy wyróżniają się cierpliwością?

Musimy być cierpliwi. Przykładów, gdzie chłopcy na etapie piłki dziecięcej są przeciętni, a później się wyróżniają, jest wiele. Zresztą sam mam bardzo zróżnicowaną grupę, ponieważ są chłopcy, którzy i fizycznie, i mentalnie przerastają swoich rówieśników, a mam też takich, którzy odstają. To widać. Ale jeśli chcemy wyszkolić dobrych piłkarzy, to nie możemy skupiać się na tym, co jest tu i teraz. Jeśli chcemy zbudować zawodnika, nie możemy trenować go tak, jak trenuje się dzisiaj, tylko tak, jak będzie się go trenowało za kilka lat.

Bardzo ładne słowa. A teraz tak na koniec, nieco szerzej: czy jest według Ciebie jakiś element szkolenia młodzieży w Polsce, który można usprawnić?

Uważam, że bardzo źle rozumiemy taktykę w Polsce. Ona często kojarzy się nam z nudnymi elementami, takimi jak przesuwanie na boisku czy monotonne ćwiczenia, które są kompletnie pozbawione piłki. To jest całkowita nieprawda. Taktyka nawet na poziomie indywidualnym to jest przede wszystkim zwykłe podejmowanie decyzji: kiedy dryblować, kiedy podawać, kiedy uderzać na bramkę, kiedy podwajać krycie. My zapominamy o tym indywidualnym elemencie taktyki. On jest źle rozumiany.

Nie raz rozmawiamy z trenerami i jak nasza dyskusja przechodzi do tego tematu, to najczęściej słyszę „Nieee, w wieku dziecięcym nie uczymy taktyki. Technika, technika i technika!”. Okej, technika techniką. Ja to wszystko rozumiem, ale jeśli dziecko nie będzie rozumiało gry, nawet mimo świetnego dryblingu będzie ten drybling nieprzerwanie wykorzystywało źle. A jeżeli nie będzie wiedziało, kiedy należy podać, a kiedy dryblować, to z takiego chłopca pożytku nie będzie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze