Znamy najlepsze cztery drużyny tegorocznej edycji Pucharu UEFA. W Lidze Mistrzów mamy angielskie półfinały, zaś w tych rozgrywkach czekają nas mecze hiszpańskie. Głównymi faworytami do końcowego zwycięstwa są: Werder Brema i obrońca trofeum - Sevilla.
Zwycięstwo kontrolowane
Sensacji na El Sadar nie było, bo być nie mogło, skoro Bayer Leverkusen musiał w Pampelunie wygrać przynajmniej 4:0 by awansować, a na wyjeździe w europejskich pucharach nie wygrał od czterech lat. Dlatego też nie dziwne, że do półfinału Pucharu UEFA awansowała Osasuna.
– To historyczny moment dla naszego klubu- nie krył radości po zakończeniu spotkania, Jose Manuel Ziganda. Dziękuje zarówno piłkarzom jak i wspaniałym kibicom. Ale Liganda gratulacje za awans mógł odbierać już po pierwszym meczu obu drużyn, na BayArena, gdzie doszło do pogromu Aptekarzy. Jeszcze nigdy w europejskich pucharach niemiecki klub nie przegrał u siebie trzema bramkami. I chociaż Bayer dotąd dwa razy potrafił wygrać na wyjeździe z hiszpańskim zespołem, ale zawsze były to skromne zwycięstwa.
Dlatego nawet podopieczni Michaela Skibbe nie wierzyli w awans, stąd ich kiepska postawa również w rewanżu. Gości stać było tylko na groźne uderzenie głową Jana- Ingwera Callsena Brakera, które obrońca Osasuny wybił z linii bramkowej. Co innego gospodarze, którzy cały czas atakowali, chociaż wcale nie musieli tego robić. Równie dobrze Ziganda do boju mógł posłać rezerwy, bądź kazać podopiecznym przez całe spotkanie bronić dostępu do własnej bramki. Ale Osasuna to nie zespół minimalistów. Cel ekipy z El Sadar jest jasny- zdobyć Puchar UEFA.
Wygraną miejscowym zapewnił Juanulu Gomez, który wykorzystał w 60. minucie błąd Rene Adlera, który strzał Roberto Soldado odbił przed siebie.
Przegrali już w Barcelonie
Jedna bramka wystarczała Benfice Lizbona do awansu do półfinału Pucharu UEFA. To zadanie okazało się jednak ponad siły Orłów z Estadio da Luz.
Gdyby nie wyjątkowa niefrasobliwość w pierwszym meczu Espanyolu Barcelona, to Katalończycy mogliby jechać do Lizbony jak na wycieczkę. W przypadku porażki 0:3 szanse Benfiki na awans byłyby tylko iluzoryczne. Jednakże ambitnie grający zespół z Portugalii zdołał zmniejszyć rozmiary porażki i mógł poważnie myśleć o wyeliminowaniu Espanyolu. Tyle, że czerwono- żółci w tym sezonie w europejskich pucharach jeszcze nie wygrali. Z drugiej strony do stolicy Portugalii przyjechali bez swojej największej gwiazdy- Raula Tamudo.
I trzeba przyznać, że na Estadio da Luz piłkarze Ernesto Valvedre mieli mnóstwo szczęścia. Przewaga gospodarzy była bowiem przygniatająca. Co z tego jednak, skoro gracze Fernando Santosa nie potrafili zdobyć choćby jednej bramki. Najlepszą sytuację miał w 30. minucie Nuno Gomes. Tyle, że jego strzał głową w wielkim stylu obronił Gorka Iraizoz. Potwierdziło się więc, że Benfika, choć w europejskich pucharach jest zespołem własnego stadionu, raczej kiepsko radzi sobie u siebie z sąsiadami z Hiszpanii (zaledwie dwie wygrane w ośmiu meczach- ostatnia w sezonie 1982/1983 z Betisem). Dla Espanyolu z kolei to pierwszy od 1991 r. półfinał europejskich pucharów.
– To spotkanie przegraliśmy już w Barcelonie- podsumował dwumecz, pomocnik Benfiki, Armando Petit.
8. minut Sevilli
Każdy kibic Tottenhamu zmierzający w czwartkowe popołudnie na White Hart Lane głęboko wierzył w awans swojej drużyny. Niestety balonik napełniony marzeniami pękł już po 8. minutach od pierwszego gwizdka Konrada Plautza…
Martinowi Jolowi i jego piłkarzom do awansu wystarczała skromna wygrana 1:0. Niestety, to skromne zwycięstwo okazało się zbyt dużym dla graczy Tottenhamu. Pierwsze minuty spotkania to zupełnie inna postawa gospodarzy niż w pierwszym meczu w Hiszpanii. Na stadionie Sevilli Robbie Keane i jego koledzy od razu rzucili się do ataku, co dało szybkie prowadzenie. Tym razem Sevilla zagrała tak samo. Szybkie i agresywne ataki przyniosły prowadzenie 2:0 już po 8. minutach spotkania! W tym momencie Tottenham miał 82. minuty na strzelenie aż czterech goli. Piłkarze Juande Ramosa jednak świetnie się bronili i przez długi czas nie dali dojść gospodarzom do stuprocentowej sytuacji bramkowej. Wszystko zmieniło się jednak w 65. i 66. minucie. Wtedy to ku uciesze fanów z Londynu, dzięki trafieniom Defoe i Lennona, „Koguty” doprowadziły do remisu. Nietrudno zgadnąć co później działo się na White Hart Lane. Ciągłe ataki gospodarzy, cechowały się duża niedokładnością i wynik do końca meczu się nie zmienił.
-Ich dwa gole zupełnie nas zaskoczyły. To była batalia, ponieważ wiedzieliśmy, że musimy strzelić cztery gole. Wszyscy co mogliśmy zrobić to wziąć się w garść i grać dla kibiców – powiedział tuż po spotkaniu trener Tottenhamu. Bardzo szczęśliwy z awansu był szkoleniowiec Sevilli – Juande Ramos: – Kiedy zdobyli bramki było ciężko. Byliśmy pod presją, ale poradziliśmy sobie. Jeśli zdobyliby trzeciego gola, kibice byli ich jeszcze bardziej wspierali i byłoby naprawdę ciężko. Było jasne, że po drugim golu Tottenham będzie sprawiał problemy, ale moi piłkarze byli silni psychicznie i nie było zagrożenia porażką.
Werder i wszystko jasne
Rewanżowe spotkanie Werderu Brema z AZ Alkmaar miało wskazać drużynę, która bardziej zasłużyła na awans do 1/2 Pucharu UEFA. Jednak nikt, a już szczególnie fani, trenerzy i zawodnicy holenderskiego klubu nie spodziewali się, że widowisko będzie aż tak jednostronne i podopieczni Thomasa Schaafa wygrają gładko, łatwo i przyjemnie.
Założenia Werderu skupiały się do szybkiego strzelenia gola, co zmusiłoby AZ do otwartej i odważnej gry. Po 16. minutach ta sztuka się udała, bo gospodarze wyszli na prowadzenie po golu Tima Borowskiego. Alkmaar grał bardziej ofensywnie i przyniosło to skutek w 33. minucie. Wtedy to wyrównał Moussa Dembele, który pięknie uderzył sprzed pola karnego. Odpowiedź bremeńczyków była natychmiastowa. 240 sekund po trafieniu Holendrów, piłkę do siatki skierował Klose. Wynik do przerwy się nie zmienił, a mądrzejszy o doświadczenia z pierwszej części meczu Werder, w drugiej odsłonie od razu zaatakował bramkę przyjezdnych, co skutkowało jeszcze dwoma trafieniami. Wykonawcami kary na Holendrach okazali się Diego i ponownie Klose. Niemieccy piłkarze w pełni zasłużenie awansowali do półfinału Pucharu UEFA i są, obok Sevilli, głównym faworytem do końcowego zwycięstwa, a Alkmaar musi skupić się tylko i wyłącznie na walce o tytuł mistrza Holandii.
Tomasz Banasiuk
Maciej Kanczak