Puchar UEFA, choć często określany turniejem niższej kategorii, przynosił wiele emocji. Dla jednych radość i łzy szczęścia, dla innych rozpacz i gorycz porażki. Kto wznosił ręce w geście triumfu, a kto schodził z boiska ze spuszczoną głową? Zapraszam na drugą część podróży po meandrach historii Pucharu UEFA.
Poprzednią część zakończyliśmy ostatnimi rozgrywkami Pucharu Miast Targowych, który w zgodnej opinii fachowców był pierwowzorem dla Pucharu UEFA. Od takich korzeni zdecydowanie odcina się jednak sama europejska federacja i nie potwierdza jakoby ich rozgrywki były dalszą realizacją idei Ernsta Thommena, pomysłodawcy Pucharu Miast Targowych. Kontynuacja czy nie, faktem jest, że od sezonu 1971/72 na piłkarskich boiskach rozsianych po całej Europie zapisywane były nowe karty historii. Historii zwanej Pucharem UEFA.
Puchar zdecydowanie przechodni

Na starcie pierwszej edycji stanęły 64 zespoły, które miały grać między sobą w systemie pucharowym. Wśród ekip marzących o wzniesieniu trofeum nie zabrakło reprezentantów Polski, do boju w pierwszej rundzie stanęły Zagłębie Wałbrzych i Legia Warszawa. Obie polskie jedenastki wygrały swoje mecze, jednak w drugiej rundzie musiały już uznać wyższość rywali i pożegnały się z turniejem. Tymczasem przez eliminacyjne sito jak burza przebijała się drużyna Wolverhampton Wanderers, gromiąc kolejnych rywali, każdemu aplikując w dwumeczu co najmniej 7 bramek. W ćwierćfinale spotkali się z Juventusem i wydawało się, że wspaniała przygoda w turnieju się dla „Wilków” zakończy. Waleczność Anglików okazała się jednak wystarczająca by pokonać „Starą Damę”. W drodze do finału Wanderers pokonali jeszcze węgierski Ferencvaros i w najważniejszym dwumeczu sezonu spotkali się z Tottenhamem. Na Molineux lepsi okazali się gracze „Spurs”, którzy wygrali 2:1, a tamto spotkanie sędziował Tofik Bakhramow, ten sam który uznał bramkę Geoff’a Hurst’a w dogrywce finału Mistrzostw Świata w 1966 roku – gola, który do dziś pozostaje jedną z największych kontrowersji w historii futbolu. W rewanżu na White Hart Lane padł remis, dzięki czemu piłkarze Tottenhamu zapisali się na kartach historii jako pierwsi zdobywcy Pucharu UEFA.
Kolejna odsłona rozgrywek również stała pod znakiem dominacji drużyn z Wysp Brytyjskich. Polakom znów nie udało się przebrnąć drugiej rundy eliminacyjnej – Ruch Chorzów przegrał z Dynamem Drezno. W półfinałach grały dwie drużyny angielskie (Liverpool i Tottenham), jedna holenderska (Twente Enschede) oraz drużyna z RFN – Borussia Monchengladbach. Do finału awansowali „The Reds” i ekipa niemiecka. Naprzeciw siebie stanęły drużyny pełne gwiazd światowego formatu. Emlyn Hughes, Kevin Keegan i John Toshack po stronie Liverpoolu oraz Berti Vogts i Jupp Heynkces w składzie Niemców, takie nazwiska musiały gwarantować wielkie emocje. I tak było. Na Anfield 3:0 wygrali gospodarze, a dwa trafienia zaliczył Keegan. Rewanż to odrabianie strat z pierwszego meczu przez zawodników Borussii, genialny mecz zagrał Heynkces, ale jego dwie bramki okazały się być niewystarczające i ostatecznie to Liverpool triumfował, podkreślając dominację „Synów Albionu” w Pucharze UEFA.
Rozgrywki w sezonie 1973/74 w końcu były lepsze dla polskiej drużyny. Chorzowski Ruch kolejno wyeliminował Wuppertaler SV, Carl-Zeiss Jena i węgierski Honved, by dopiero w ćwierćfinale uznać wyższość Feyenoordu. Holendrzy później zresztą wygrali całe rozgrywki, w finale pokonując Tottenham Hotspur. Gwiazdą tej edycji był zawodnik drużyny z Rotterdamu – Lex Schoenmaker, który prawie w pojedynkę utorował swojej drużynie drogę do finałowego dwumeczu. I chociaż bramki w nim nie strzelił, to i tak mógł z dumą podnieść trofeum, które pierwszy raz trafiło w ręce Holendrów.
Co nie udało się Niemcom z Monchengldbach w roku 1973, powiodło się dwa lata później. Drużyna Borussii, ponownie dowodzona przez Vogtsa i Heynckesa, jak burza przebrnęła przez kolejne rundy eliminacji, na poważną przeszkodę trafiając dopiero w finale. Rywalem niemieckiej jedenastki byli gracze Twente Enschede, którzy dwa lata wcześniej ulegli Borussii w półfinale. Tym razem Holendrzy postawili dużo cięższe warunki i na niemieckiej ziemi padł bezbramkowy remis. Wydawało się, że na własnym obiekcie piłkarze Twente wygrają i Puchar UEFA drugi raz z rzędu trafi do „Kraju tulipanów i wiatraków”. Dla wielu kwestia zwycięstwa Holendrów była oczywista, ale wtedy dał znać o sobie geniusz Jupa Heynckesa. Jego trzy bramki, poparte jeszcze dwoma trafieniami Allana Simonsena sprawiły, że trofeum trafiło do Zachodnich Niemiec. W tym samym czasie w Pucharze Mistrzów triumfował Bayern Monachium, a rok wcześniej Mistrzostwo Świata zdobyła reprezentacja RFN – połowa lat siedemdziesiątych to okres dominacji niemieckiego futbolu.
Sezon 1975/76 to kolejne przebudzenie polskiej drużyny. Stal Mielec z brązowymi medalistami z Mistrzostw Świata 74′, Grzegorzem Lato i Henrykiem Kasperczakiem w składzie, dotarła aż do ćwierćfinału. Tam niestety rywal, Hamburger SV, okazał się być zbyt silny i w dwumeczu mielczanie minimalnie przegrali (1:1 w Hamburgu i 0:1 w Mielcu). Zwycięzcą tej edycji Pucharu została drużyna Liverpoolu dowodzona przez Hughesa i Keegana. W finale „The Reds” pokonali, po zaciętym dwumeczu (4:3), belgijski Club Brugge. W składzie drużyny z Brugii grał między innym Rene Vandereycken – ten sam, który prowadził pokonaną w Eliminacjach Mistrzostw Europy przez drużynę Leo Beenhakera, reprezentację Belgii.
W kolejnej edycji Pucharu UEFA, Liverpool nie miał szansy obronić tytułu wywalczonego rok wcześniej. „The Reds” wystartowali tym razem w Pucharze Mistrzów i od razu z fenomenalnym skutkiem wygrali rozgrywki, w finale ponownie pokonując Borussię Monchengladbach. Pod nieobecność drużyny z Anfield, honoru angielskiej piłki broniła ekipa Queens Park Rangers, i do pewnego momentu, z niezłym skutkiem. QPR zostali zatrzymani w ćwierćfinale przez grecki AEK Ateny, a o wyniku rywalizacji zadecydowały dopiero rzuty karne. W finałowym dwumeczu spotkały się drużyny reprezentujące kraje, które od dłuższego czasu nie odgrywały większej roli w Pucharze UEFA. Naprzeciw siebie stanęły drużyny Juventusu Turyn, z Giovannim Trapattonim na ławce trenerskiej i Dino Zoffem w bramce, oraz baskijski Athletic Bilbao. Na Stadio Comunnale w Turynie gospodarze wygrali 1:0, a bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Marco Tardelli, który zasłynął pięć lat później niesamowitą celebracją bramki w finale Mistrzostw Świata 1982 w Madrycie. W rewanżu było 2:1 dla Basków, ale dzięki bramce strzelonej na wyjeździe (zdobywcą decydującego gola był Roberto Bettega) Puchar trafił w ręce piłkarzy „Bianconerich”.
Sezon 1977/78 przyniósł trochę mniej ciekawą rywalizację. Trzy polskie drużyny: Górnik Zabrze, Widzew Łódź i Odra Opole, szybko z turnieju odpadły, a do półfinałów niespodziewanie awansowały szwajcarski Grasshopper Zurich i francuska Bastia. W finale zagrali ci drudzy, a ich rywalem była drużyna PSV Eindhoven. Holenderska jedenastka, dowodzona przez braci bliźniaków: Willy’ego i Rene Van de Kerkhof wygrała pewnie dwumecz 3:0 i została drugim po Feyenordzie holenderskim triumfatorem Pucharu UEFA.
Schyłek lat siedemdziesiątych stał pod znakiem dominacji drużyn z Republiki Federalnej Niemiec, dość powiedzieć, że na czterech półfinalistów w sezonie 1978/79, aż trzy ekipy pochodziły z RFN. Finał to jednak pojedynek niemiecko-jugosłowiański, z którego górą wyszła, najlepsza w tamtych czasach, drużyna zza naszej zachodniej granicy – Borussia M’gladbach, pokonując Crveną Zvezdę Belgrad (1:1, 1:0). Rok później dominacja Zachodnich Niemiec była jeszcze bardziej wyraźna, do rundy półfinałowej dotarły tylko drużyny z RFN. W finale ponownie zagrała jedenastka z Monchengladbach, która jednak tym razem musiała uznać wyższość Eintrachtu Frankfurt. Dwumecz był niezwykle zacięty i tylko większa liczba bramek na wyjeździe zdecydowała o tym, że Puchar pojechał do Frankfurtu.
Szalone lata osiemdziesiąte
Lata osiemdziesiąte przyniosły zmianę w tendencji wygrywających Puchar UEFA, przez cały ten okres trofeum tylko raz trafiło do najczęściej świętujących w poprzedniej dekadzie Niemców. Pierwszą edycję nowego dziesięciolecia wygrała angielska drużyna Ipswich Town, pokonując po bardzo zaciętym finale (w dwumeczu padł wynik 5:4) sensację turnieju – holenderski AZ Alkmaar. Rok później wydawało się, że wszystko wróci do normy. Do finału awansował reprezentant RFN – Hamburger SV z Horstem Hrubeschem i Felixem Magathem w składzie. Trenerem hamburczyków był Austriak Ernst Happel, którego imię nosi obecnie stadion w Wiedniu, na którym rozegrano finał Euro 2008. Rywalem HSV był szwedzki IFK Goteborg i dość niespodziewanie drużyna prowadzona przez Svena-Gorana Erikssona wygrała dwumecz (1:0, 3:0), stając się równocześnie pierwszym, i jak się miało później okazać, ostatnim (nie licząc drugiego triumfu IFK w roku 1987) skandynawskim triumfatorem Pucharu UEFA.
Sezon 1982/83 w europejskich pucharach stał dla Polaków przede wszystkim pod znakiem fenomenalnego występu Widzewa Łódź w Pucharze Mistrzów, w którym łodzianie zostali wyeliminowani dopiero w półfinale przez wielki Juventus. Każdy młody adept piłki nożnej nad Wisłą chciał wtedy grać jak Zbigniew Boniek. Tymczasem w Pucharze UEFA świętowali Belgowie, a konkretnie drużyna ze stolicy – Anderlecht. W finałowym dwumeczu brukselczycy spotkali się z drużyną Benfiki Lizbona. Należy wspomnieć, że portugalską ekipę prowadził ten, który triumfował rok wcześniej z IFK Goteborg, czyli Szwed Eriksson. Finałowa rywalizacja nie stała na najwyższym poziomie i nie przyniosła spodziewanych emocji. Tych nie zabrakło w finale rok później, kiedy to ponownie w meczu o Puchar UEFA zagrała drużyna Anderlechtu, a rywalem był angielski Tottenham Hotspur. Na Astrid Park w Brukseli padł remis 1:1, takim samym wynikiem zakończyła się rywalizacja na White Hart Lane w Londynie. Dogrywka również nie wyłoniła zwycięzcy, a o ostatecznym triumfie zadecydowały rzuty karne wygrane przez piłkarzy „Spurs” 4:3. Decydującej jedenastki nie wykorzystał Arnor Gudjohnsen (jego strzał obronił Tony Parks), ojciec obecnego piłkarza FC Barcelona – Eidura Gudjohnsena.

Kolejne dwie edycje to zwycięstwa Realu Madryt. „Królewscy” z takimi nazwiskami w składzie, jak: Jose Antonio Camacho, Emilio Butragueno czy Jorge Valdano, niepodzielnie rządzili przez dwa lata w Pucharze UEFA. W finale sezonu 1984/85 pokonali sensację turnieju Videoton Szekesfehervar. Węgrzy w drodze do finałowego dwumeczu pokonali tak uznane marki, jak: Paris St. Germain, Partizan Belgrad czy Manchester United. W najważniejszym momencie musieli jednak uznać wyższość graczy Realu, którzy w historycznej stolicy Węgier wygrali 3:0, a u siebie pewni zwycięstwa „Królewscy” spuścili z tonu i przegrali 1:0. Rok później rywalami madrytczyków w decydującym starciu byli niemieccy piłkarze Fc Koln z „Tonim” Schumacherem w bramce. Valdano i spółka nie byli jednak dla niemieckiego bramkarza łaskawi i na Santiago Bernabeu, w obecności 85 tysięcy widzów, aż pięciokrotnie skierowali piłkę do bramki strzeżonej przez reprezentanta RFN. Piłkarze z Kolonii odpowiedzieli tylko jednym trafieniem i przed rewanżem sprawa była już właściwie rozstrzygnięta. Na Olympiastadion w Berlinie, Koln wygrało 2:0, co nie zmieniło faktu, że drugi raz z rzędu w Pucharze UEFA triumfowali zawodnicy Realu Madryt. Taka sztuka udała się w historii jeszcze tylko raz, innej hiszpańskiej drużynie – Sevilli, ale miało się to stać dopiero 20 lat później.
Sezon 1986/87 to ponowny triumf Szwedów z Goteborga. Drużyna IFK spotkała się w meczu finałowym ze szkockim Dundee United i po mało emocjonującym dwumeczu wygrała, drugi raz sięgając po Puchar UEFA. Dużo ciekawiej było rok później kiedy triumfatora wyłoniły dopiero rzuty karne. Do finałowego dwumeczu stanęły hiszpański Espanyol Barcelona i niemiecki Bayer Leverkusen. Na katalońskiej ziemi pewnie wygrała drużyna Javiera Clemente, strzelając rywalom trzy gole, nie tracąc przy tym żadnego. Wydawało się, że rewanż na Ulrich Haberland Stadion będzie tylko formalnością. Tymczasem piłkarze Bayeru, w których składzie występował Polak Andrzej Buncol, odrobili straty i doprowadzili do dogrywki, która nie wyłoniła jednak zwycięzcy. Rzuty karne lepiej egzekwowali Niemcy i Puchar UEFA po raz pierwszy, a zarazem ostatni w latach osiemdziesiątych trafił do RFN.
Włoskie panowanie
Rozgrywki w sezonie 1988/89 rozpoczęły okres dominacji włoskich ekip w Pucharze UEFA. Całą sprawę rozpoczęła drużyna Napoli, z genialnym Maradoną w składzie, która w finale spotkała się z VFB Stuttgart. Zwycięstwo w Neapolu 2:1 i rewanżowy remis 3:3 dały drugi w historii triumf drużynie pochodzącej z Italii. Kolejny rok pokazał siłę drużyn z Półwyspu Apenińskiego. W Pucharze Mistrzów wygrał AC Milan, w Pucharze Zdobywców Pucharów – Sampdoria, a w finale Pucharu UEFA spotkały się dwie włoskie jedenastki – Juventus Turyn i Fiorentina. Lepsi w dwumeczu okazali się podopieczni Dino Zoffa, wygrywając u siebie 3:1, a w rewanżu utrzymując bezbramkowy remis, mimo tego, że prawie całą drugą połowę grali w osłabieniu, ponieważ czerwoną kartkę ujrzał Pasquale Bruno. Puchar UEFA po raz drugi w historii trafił pod Alpy.
Kolejna edycja przyniosła następne zwycięstwo włoskiej drużyny. W finale znowu zmierzyły się dwie ekipy z Italii. Naprzeciw siebie stanęły: pełna gwiazd, prowadzona przez Trapattoniego drużyna Interu Mediolan i AS Roma, która w drodze do finału pokonała między innymi Valencię i Anderlecht. To co wystarczyło na brukselczyków i jedenastkę „Nietoperzy” z Hiszpanii, okazało się być zbyt słabą kartą przetargową w spotkaniu z Interem. Walter Zenga, Lothar Matthaus, Giuseppe Bergomi, Jurgen Klinsmann i spółka bez trudu u siebie poradzili sobie z rzymianami i wygrali pewnie 2:0. Mimo porażki 1:0 na Stadio Olimpico, dwumecz wygrali piłkarze Interu, a Puchar UEFA najbliższy rok miał spędzić w Lombardii.
Na początku lat dziewięćdziesiątych w rozgrywkach Pucharu UEFA niekwestionowanymi dominatorami były drużyny włoskie. Poza jednym wyjątkiem. Rok 1992 przyniósł nam triumfatora z Holandii. Puchar trafił w ręce kapitana Ajaksu Amsterdam – Danny’ego Blinda, chociaż Holendrzy wcale nie wygrali z włoskim Torino. W obu meczach finałowych padł remis, jednak o jedną bramkę na wyjeździe lepsi byli amsterdamczycy i na rok przerwali włoską hegemonię w Pucharze UEFA.
W kolejnym sezonie wszystko „wróciło do normy” i znów triumfatorem była drużyna z Półwyspu Apenińskiego. Chociaż niewiele brakowało, a Juventusu w finale by nie było. Na szczęście dla zawodników z Turynu w ich szeregach grał genialny Roberto Baggio, który prawie w pojedynkę pokonał w meczach półfinałowych Paris St. Germain. Rywalem „Starej Damy” w finale była Borussia Dortmund, a wynik dwumeczu (6:1) nie pozostawia wątpliwości, który zespół był lepszy. Szaleli zwłaszcza wspomniany wcześniej Roberto oraz jego brat Dino Baggio, którzy strzelili pięć z sześciu bramek dla „Bianconerich”.
W rozgrywkach sezonu 1993/94 Juventus odpadł nadzwyczaj szybko, bo już w ćwierćfinale przegrywając z inną włoską drużyną Cagliari. Pierwszy raz w finale znalazła się natomiast drużyna austriacka. Do dwóch meczów decydujących o tym, kto wzniesie w roku 1994 Puchar UEFA stanęły: Austria Salzburg i faworyzowany Inter Mediolan. W obu spotkaniach minimalnie lepsi okazali się mediolańczycy, ale dwa skromne zwycięstwa (1:0, 1:0) nad austriacką jedenastką nie zrobiły wrażenia na piłkarskiej Europie.
Rok 1995 znowu przyniósł nam włoski finał, ale zanim do tego doszło w grach eliminacyjnych dobrze poczynał sobie w końcu klub polski – GKS Katowice. „Gieksa” pokonała Inter Cardiff (2:0, 6:0), Aris Saloniki i Girondins Bordeaux, zatrzymując się dopiero w 1/8 finału na niemieckim Bayerze Leverkusen. Polskim kibicom w pamięć zapadła zwłaszcza gra Mirosława Widucha w meczu z Bordeaux, kiedy całkowicie „wyłączył z gry” przyszłego najlepszego piłkarza świata Zinedine’a Zidane’a. W finale spotkały się drużyny Parmy i Juventusu. Tym razem bracia Baggio stanęli po dwóch stronach barykady – Dino w Parmie i Roberto w Juve. Z braterskiej batalii zwycięską ręką wyszedł młodszy Dino, jego Parma wygrała dwumecz, a on sam zdobył dwie bramki, które zapewniły „Gialloblu” pierwszy w historii klubu Puchar UEFA. Kolejne dwa lata to przerwa w dominacji Włochów. Milan, który w 1/32 finału pokonał Zagłębie Lubin i inna włoska ekipa Roma, odpadły w ćwierćfinale, a na placu boju pozostały: Bayern Monachium, Slavia Praga, FC Barcelona i Girondins Bordeaux. W decydującym dwumeczu spotkały się ta pierwsza i ostatnia. W finałowej batalii zdecydowanie lepiej wypadli Bawarczycy i pewnie wygrali oba spotkania (2:0 i 3:1). Gwiazdami tej edycji byli przede wszystkim Mehmet Scholl i Jurgen Klinsmann, którzy strzelili większość bramek dla Bayernu w drodze do finału.
W sezonie 1996/97, kiedy koncentrowaliśmy się na grze Widzewa Łódź w Lidze Mistrzów i podziwialiśmy chociażby fenomenalną bramkę Marka Citko w meczu z Atletico Madryt (jeśli ktoś nie pamięta, widzewiak przelobował Jose Molinę z połowy boiska), w Pucharze UEFA także wiele się działo. Niewiele brakowało by po prawie dziesięciu latach przerwy w finale znów zagrała drużyna z Hiszpanii. W bardzo emocjonującym spotkaniu półfinałowym między Teneryfą i Schalke Gelsenkirchen dopiero gol Marka Wilmotsa w drugiej połowie dogrywki zapewnił Niemcom awans do finału. Rywalami piłkarzy z Zagłębia Ruhry byli piłkarze Interu Mediolan. Dwa mecze oraz dogrywka nie wyłoniły zwycięzcy, więc o nowym właścicielu Pucharu UEFA zadecydowały rzuty karne, które dużo lepiej wykonywali piłkarze Schalke (w barwach Interu w bramkę nie trafili m. in. Ivan Zamorano i Aron Winter).
Czas na zmiany…
Rok 1998 przyniósł jedną zasadniczą zmianę w regulaminie Pucharu UEFA. Od tego sezonu miał być rozgrywany tylko jeden mecz finałowy na neutralnym terenie. Jako arenę pierwszego po zmianach finału wyznaczono Parc de Princes w Paryżu. Kto zagrał w „Parku Książąt”? O tym już w następnej części prawdziwej historii Pucharu UEFA…