Puchar UEFA 2008/2009 – podsumowanie


14 maja 2009 Puchar UEFA 2008/2009 – podsumowanie

Już w środę dobiegną końca rozgrywki o Puchar UEFA. Na polu walki pozostały już tylko Werder Brema i Szachtar Donieck, którzy powalczą w Stambule na stadionie Sukru Saracoglu o to prestiżowe trofeum. Zbliżający się koniec rozgrywek powoduje pojawianie się pierwszych podsumowań ostatniej ich edycji.


Udostępnij na Udostępnij na

Wielcy faworyci

Puchar UEFA nigdy nie osiągnął pułapu Ligi Mistrzów. Zawsze grały w nim drużyny z drugiego i trzeciego szeregu najsilniejszych lig Europy. Ich lekceważące podejście do drugich pod względem ważności międzynarodowych rozgrywek klubowych na Starym Kontynencie sprawiało, że coraz częściej zwyciężały w nim zespoły, które na ten zaszczyt nie zasługiwały. W tym roku miało być inaczej. Wreszcie Puchar UEFA doczekał się sporej liczby drużyn najwyższego formatu. Do największych faworytów należały tak renomowane firmy, jak Olympique Marsylia, Manchester City, Tottenham Hotspur Londyn, Valencia, CF Sevilla FC, Schalke 04 Gelsenkirchen oraz wielki AC Milan. Jak zaprezentowały się te jedenastki? Podejście do tego turnieju było różne. Największy przykład swojego braku poważania dla Pucharu UEFA dał team z Zagłębia Ruhry. Schalke odpadło już w fazie grupowej, zdobywając cztery punkty po triumfie nad PSG i remisie z Racingiem Santander. Równie słabo poradzili sobie zwycięzcy tych rozgrywek z lat 2006 i 2007. Piłkarze Sevilli co prawda pokonali VfB Stuttgart i Partizana Belgrad, ale pozwoliło im to tylko na zajęcie czwartego miejsca w grupie i odpadnięcie.

Mircea Lucescu zdobył Superpuchar Europy jako trener Galatasaray Stambuł. Czy wygra Puchar UEFA z Szachtarem?
Mircea Lucescu zdobył Superpuchar Europy jako trener Galatasaray Stambuł. Czy wygra Puchar UEFA z Szachtarem? (fot. www.pariori.ro)

Już pierwsza runda fazy pucharowej pokazała, komu zależy na tym trofeum, a kto woli skoncentrować się na lidze. Na etapie 1/16 finału z marzeniem o finale w Stambule pożegnały się teamy: Valencii, Tottenhamu oraz, ku wielkiemu zaskoczeniu całego światka piłkarskiego, Milanu. O ile „Rossonerim” i „El Che” wyszło to na dobre (zajmują czołowe lokaty w swoich ligach), o tyle Anglicy plasują się w środku tabeli Premiership. Jednak im oraz podopiecznym Carla Ancelottiego można wybaczyć, gdyż wyeliminowali ich odpowiednio Szachtar Donieck i Werder Brema – finaliści tegorocznej edycji. Przebogaty Manchester City prześlizgiwał się przez kolejne etapy, aż w końcu nie dał rady Hamburgerowi Sport Verein. Na tej fazie zatrzymali się również marsylczycy, którzy ulegli ekipie Szachtara. To dobitnie pokazuje, w jaki sposób Puchar UEFA jest traktowany przez czołowe zespoły z najlepszych europejskich lig. Wystarczy spojrzeć na obecnych finalistów. Zwycięstwo w Manchesterze jest ostatnią szansą dla Werderu na udział w turniejach międzynarodowych w sezonie 2009/2010, a triumf w półfinale nad Dynamem Kijów stanowi dla Szachtara niejako rekompensatę za stracone mistrzostwo Ukrainy.

Niespodzianka ze Wschodu(?)

Dotychczas wszelkie sukcesy odnoszone przez zespoły wywodzące się z krajów powstałych na gruzach Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich uznawano za spore niespodzianki, jeżeli nie za sensacje. Tak właśnie określono triumf odniesiony w 2005 roku na Estadio Jose Alvelade przez CSKA Moskwa, kiedy Rosjanie w wielkim stylu pokonali 3:1 gospodarzy tego obiektu Sporting Lizbona. Mówiono o sukcesie drużyny z największego kraju świata jako o jednorazowym przypadku – w najbliższym czasie druga taka wygrana miała się nie zdarzyć. Jak się okazało, po dwóch latach dominacji prowadzonej przez Juande Ramosa Sevilli do głosu ponownie doszła drużyna z Rosji. Tym razem kolejne przeszkody, niczym slalomowe tyczki, mijał Zenit Sankt Petersburg. Podopieczni Dicka Advocaata potem zdobyli jeszcze Superpuchar Europy i mówiło się, że powalczą o awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Zajęli jednak dopiero trzecie miejsce w grupie i pozostała im obrona Pucharu UEFA.

Po nastaniu fazy play-off tego turnieju zarówno petersburżan, jak i CSKA Moskwa stawiano w gronie głównych faworytów do ostatecznego triumfu. W największym kraju świata liczono nawet na wewnątrzrosyjski finał. Musieli jednak zweryfikować swoje oczekiwania po 1/8 finału, gdy Zenit upokorzyło Udinese, a „Wojskowych” Szachtar Donieck. Po odpadnięciu Rosjan cały Wschód emocjonował się zwycięstwami Ukraińców. Dynamo Kijów i wspomniany już nieraz Szachtar przechodziły przez kolejne fazy, aż musiały stanąć naprzeciw siebie w półfinale. W walce nie tylko piłkarskiej, ale też politycznej, lepsi okazali się „Górnicy”, którzy wcale nie są bez szans w konfrontacji z Werderem. Po piłkarskim finale olimpijskim w Pekinie w prasie pojawił się artykuł, którego autor zadał pytanie: „Jak długo drużyny z Czarnego Lądu muszą dochodzić do finału Igrzysk Olimpijskich, żeby ich sukcesy nie były odbierane jako niespodzianki?”. W finałach w Atlancie, Sydney i Pekinie grał przecież zespół z Afryki, a w dwóch pierwszych z nich Nigeria i Kamerun zdobyły złote medale. W przypadku Pucharu UEFA i mającej go zastąpić Ligi Europejskiej należy to pytania sparafrazować: jak długo teamy ze Wschodu muszą zachodzić tak wysoko w europejskich rozgrywkach, by nie odbierać ich sukcesów, będących efektami długiej i mozolnej pracy, jako sensację?

Polska duma

Ta edycja Pucharu UEFA wreszcie przyniosła nam, Polakom, prawdziwy powód do dumy. Mowa tu oczywiście o fenomenalnej postawie w tych rozgrywkach Lecha Poznań. Choć zespół z Wielkopolski dostał się do tego turnieju kuchennymi drzwiami (rezygnacja Groclinu Grodzisk Wielkopolski), to właśnie on dał Europie pokaz skutecznej gry oraz zaangażowania, który przyniósł krajowi nad Wisłą największy klubowy sukces w XXI wieku. To nie Wisła, która skompromitowała się w dwumeczu z Tottenhamem, to nie Legia, która jeszcze bardziej się skompromitowała w potyczce z FK Moskwa, tylko Lech walczył jak równym z równym z każdym przeciwnikiem, nie ustępując mu ambicją i właśnie zaangażowaniem.

„Kolejorz” rozegrał w tej edycji Pucharu UEFA kilka naprawdę świetnych spotkań. Do tych najlepszych należy zaliczyć przede wszystkim domową potyczkę z Grashoppers Zurich wygraną aż 6:0 oraz fenomenalne starcie z Austrią Wiedeń, którego scenariusza nie powstydziłby się sam Alfred Hitchcock. Wtedy to Rafał Murawski zapewnił swojemu teamowi awans do fazy grupowej tych rozgrywek, pokonując bramkarza Austrii w doliczonym czasie drugiej połowy dogrywki. Lech stał się pierwszą polską drużyną, która przebrnęła przez fazę grupową PUEFA, odpadając w 1/16 finału z Udinese Calcio (nie ustępował mu jednak ani ambicją, ani umiejętnościami piłkarskimi). Przy odrobinie szczęścia „Kolejorz” awansowałby nawet do ćwierćfinału, gdyż jak pokazali pogromcy Polaków, Zenit Sankt Petersburg był jak najbardziej do przejścia. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ogromny sukces piłkarzy z grodu Przemysława nie będzie jedynie jednorazowym wydarzeniem i wzorem Rosjan i Ukraińców również zespoły znad Wisły zaczną zachodzić wyżej w Pucharze UEFA, a może nawet awansować do Ligi Mistrzów.

Komentarze
~leszek123 (gość) - 16 lat temu

Moim zdaniem Udinese miało bardzo dużo szczęścia że
wygrało z lechem w tym dwumeczu. gdyby nie tak
katastrofalne błędy obrony lecha to spokojnie lech
poznań mógł by wygrać z udinese

Najnowsze