Za nami kawał dobrego widowiska i chyba nie do końca sprawiedliwe rozstrzygnięcie w pierwszym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec a Cracovią. Zarówno gospodarze, jak i goście zadbali, by z boiska nie wiało nudą. I chyba o to chodzi w takich spotkaniach.
Atak za atakiem, kontra za kontrą. Ale też czas na spokojne i mądre rozegranie. Jak na mecz ekstraklasowca z pierwszoligowcem było to maksimum, czego mogliśmy oczekiwać. Zagłębie pozostawiło naprawdę solidne wrażenie – z będącą na fali Cracovią grali jak równy z równym. Ba, można nawet stwierdzić, że z przebiegu spotkania prędzej to oni zasłużyli na zwycięstwo. Nie ma wątpliwości, że tak grająca drużyna poradziłaby sobie w ekstraklasie.
Pierwszą bramkę w tym meczu zdobyli goście. Do dośrodkowania Cetnarskiego z rożnego wyskoczył, a jakże, Miro Covilo, co niemal zawsze jest równoznaczne z piłką trzepoczącą w siatce. Jeszcze przed przerwą wyrównał Michał Fidziukiewicz. Grający do niedawna na trzecim poziomie rozgrywkowym w Belgii piłkarz wykorzystał fakt, że strzegący bramki Cracovii Krzysztof Pilarz odbił przed siebie strzał z dystansu Dawida Ryndaka.
Gol do szatni obudził gospodarzy, którzy po przerwie atakowali z wielkim animuszem. Aktywny był Jakub Arak, bardzo dobrze dysponowana była druga linia. Zagłębie nie wzięło jednak poprawki na to, że w przerwie dojdzie do zmiany w bramce. Co prawda gość stojący między słupkami w drugiej połowie wyglądał jak Pilarz, nie ma jednak wątpliwości, że Cracovia wypożyczyła na 45 minut Keylora Navasa z Realu Madryt (który, swoją drogą, mógł grać kiedyś u rywala z drugiej strony Błoń). To, co wyprawiał golkiper „Pasów” w drugiej części meczu, nadaje się na osobny tekst. Szczególnie imponująca była obrona strzału Fidziukiewicza.
W doliczonym czasie gry padła rozstrzygająca mecz bramka. Autorami akcji byli Mateusz Wdowiak (bardzo pozytywny występ, powinien zbliżyć się do wyjściowej jedenastki) i Denis Rakels. Forma Łotysza jest w ostatnim czasie iście imponująca, strzela gole z dużą regularnością.
Rewanż odbędzie się w Krakowie, wygląda więc na to, że Cracovia znajdzie się w finałowej czwórce. Z jednej strony zasłużenie, z drugiej – naprawdę szkoda tak ambitnie grającego Zagłębia, któremu nie umniejszamy oczywiście szans na sprawienie sensacji w Krakowie.
W drugim (chronologicznie pierwszym) meczu Pucharu Polski rozegranym we wtorek dokonano zamachu na każdego widza z osobna. Okropne 0:0 w Bydgoszczy, jeśli nic się nie zmieni, mecz rewanżowy między Śląskiem Wrocław a Zawiszą zapowiada się równie pasjonująco.