Puchar Polski: Legia jedną nogą w finale


16 marca 2016 Puchar Polski: Legia jedną nogą w finale

Po wtorkowym, co prawda skromnym, ale jednak zwycięstwie Lecha Poznań Legia Warszawa nie miała innej opcji jak tylko pokonać u siebie Zawiszę Bydgoszcz, który dzień później przyjechał na Łazienkowską, aby rozegrać pierwszą połowę dwumeczu z aktualnym wicemistrzem Polski.


Udostępnij na Udostępnij na

Stanisław Czerczesow stwierdził, że nie ma co się oszczędzać i pomimo zbliżającej się rundy finałowej ekstraklasy Rosjanin zdecydował się wystawić prawie najsilniejszą jedenastkę. Większych zmian dokonał jedynie w obronie, gdzie po raz pierwszy na wiosnę razem zagrali Brzyski, Rzeźniczak, Pazdan i Broź. Od pierwszej minuty biegał także Ondrej Duda, który jeszcze rano był na Słowacji, bo… zdawał maturę! W ataku z kolei Legia zagrała niesamowicie skutecznym ostatnio duetem Nikolić – Prijović. Nieco więcej zmian w porównaniu z ligowym meczem z Miedzią dokonał szkoleniowiec gości, Zbigniew Smółka.

Mocny skład od razu przyniósł efekty. Legia już na samym początku narzuciła wysokie tempo, w efekcie czego wypracowała sobie pierwszą stuprocentówkę. W sytuacji sam na sam z Damianem Węglarzem do siatki nie potrafił trafić Aleksandar Prijović i golkiper „Zety” sparował jego strzał na rzut rożny. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, bo chwilę później „Wojskowi” zdobyli bramkę po rzucie rożnym. Duda do Brzyskiego, ten za słabo wrzuca piłkę w pole karne, ale jego zagranie zdołał jeszcze przedłużyć Prijović, a bramkarza gości na raty pokonał Nemanja Nikolić, który ostatnio częściej asystował, niż strzelał bramki.

https://twitter.com/Polish_Futbol/status/710159189553893376

Do przerwy optyczną przewagę miała Legia, jednak groźnych sytuacji zbyt wiele już sobie nie wypracowała. Dużo gorzej wypadł Zawisza, który tylko raz zmusił Arkadiusza Malarza do jakiegokolwiek wysiłku. Na „Żylecie” aktywni byli oczywiście warszawscy fani, których przyśpiewki nie zawsze były zgodne z „kibicowską kulturą na stadionie”. Bo jak inaczej nazwać fakt, że dzieci z podstawówek, które przybyły na Łazienkowską w ramach akcji „Kibicuj z klasą”, zostały przywitane słowami „Uczcie się dzieci, Polonia k*** i śmieci”? Faktycznie, klasa.

Druga część spotkania ponownie rozpoczęła się od szarży Legii, która – dokładnie tak jak w pierwszej połowie – potrzebowała sześciu minut na zdobycie bramki. Drugi gol także padł po rzucie rożnym. Tym razem piłka trafiła przed pole karne do Łukasza Brozia, a ten idealnie przymierzył, wrzucając futbolówkę za plecy Węglarza. Co więcej, chwilę później obrońca CWKS-u poszedł za ciosem i strzelił kolejnego gola. Tym razem jednak sędzia odgwizdał spalonego.

https://twitter.com/majkel1999/status/710173486921211904

Podopiecznym Stanisława Czerczesowa wciąż jednak było mało. Kilka minut później wynik na tablicy świetlnej i tak się zmienił, ponieważ w sytuacji sam na sam z bramkarzem Aleksandar Prijović tym razem zdecydował się na wariant oddania piłki, którą zagrał do Nemanji Nikolicia, a ten dostawił tylko nogę w taki sposób, że wpadła ona do pustej bramki.

W drugiej połowie na murawie pojawili się piłkarze, którzy nie dostają wiosną zbyt wielu szans na grę, czyli Michaił Aleksandrow oraz Kasper Hamalainen. Już kilka sekund po wejściu na boisko ten drugi pokazał się z dobrej strony, bo właśnie po faulu na Finie sędzia odgwizdał rzut karny, do którego podszedł Ondrej Duda. Słowak wziął rozbieg, uderzył, ale jego intencje doskonale wyczuł dobrze spisujący się Węglarz. Reprezentant Słowacji chciał jeszcze dobić futbolówkę, ale tak długo składał się do strzału, że ubiegli go obrońcy „Rycerzy Pomorza”.

Gdzie diabeł nie może, tam Nikolicia pośle. Po świetnej akcji lider ekstraklasy rozklepał swojego rywala kilkoma podaniami, po czym Ondrej Duda pięknie zagrał do Hamalainena, który mu oddał piłkę. 21-latek jednak ponownie nie potrafił znaleźć drogi do bramki, z czego skrzętnie skorzystał lider klasyfikacji strzelców ekstraklasy, kompletując tym samym hattricka i ustalając wynik spotkania.

Nemanja Nikolić; fot. Grzegorz Rutkowski;
Legia wygrała z Zawiszą po hattricku Nikolicia (fot. Grzegorz Rutkowski)

Legia pokazała, że nie tylko w ekstraklasie nie ma sobie równych. Piłkarze ze stolicy rozbili przyjezdnego Zawiszę i zwycięstwem 4:0 awans do finału tegorocznej edycji Pucharu Polski mają już w kieszeni. Cieszy też fakt, że po serii meczów bez gola przełamał się w końcu Nikolić. Węgier od ligowego meczu z Jagiellonią Białystok mógł już zapomnieć, jak smakuje pokonywanie bramkarzy. Wiele wskazuje na to, że w tym roku będziemy mieli powtórkę z rozrywki i w finale Pucharu Polski 2016 ponownie staną naprzeciw siebie Legia i Lech.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze