Jesienią Tomasz Ptak był wyróżniającym się bramkarzem w I lidze, broniąc w przeciętnym Stomilu Olsztyn. Dziś znów musi szukać nowego klubu lub godzić się na rolę zmiennika w Jagiellonii Białystok. Ptak udowodnił, ile jest wart, ale Stomil i tak go odrzucił, choć piłkarz nie kosztował klubu ani grosza. Trochę to dziwna decyzja, ale sam zainteresowany, jak mówi, w pełni ją akceptuje. Jednak czy posunięcie władz klubu było właściwe? Odpowiedź na to pytanie da pewnie druga część sezonu.
Twoje wypożyczenie z Jagiellonii do Stomilu przedwcześnie dobiegło końca. Podobno stało się to z inicjatywy olsztyńskiego klubu. Ile jest w tym prawdy?
Trenerzy stwierdzili, że potrzebują doświadczonego bramkarza, i ja musiałem to zaakceptować, bo przecież nie będę się pchał na siłę do składu. Dziś czytam, że jednak bramkarz nie będzie sprowadzony, bo klub nie ma funduszy. Obserwuję to wszystko z boku i widzę, że jest w tym trochę zamieszania. Dawno się z tym pogodziłem i mam nadzieję, że wszystko będzie zmierzało we właściwym kierunku.
Rozegrałeś 17 spotkań, zbierałeś po nich pozytywne recenzje, o czym świadczy trzecie miejsce w plebiscycie na piłkarza jesieni w Stomilu. Do tego Twoja obecność nie kosztowała klubu ani grosza, wszystko bowiem finansował prywatny inwestor. Skąd więc taka decyzja? Przecież to zupełnie nie trzyma się kupy?
Nie patrzę na to z tej strony. Trenerzy dali mi do zrozumienia, że nie jestem im potrzebny, że mają swój plan na rundę wiosenną, i – jak powiedziałem wcześniej– musiałem się z tym pogodzić. Staram się podchodzić do pewnych spraw profesjonalnie. Wszystko się okaże w rundzie wiosennej, zweryfikuje to boisko.
Chodzą pogłoski, że duży wpływ na zakończenie Twojego wypożyczenia miał Piotr Skiba. Niektórzy mawiają, że z tym bramkarzem w Olsztynie nikt nie ma prawa wygrać rywalizacji.
Śmieję się z takich komentarzy. Czytam je często na stronach internetowych i szanuję kibiców, którzy się tam wypowiadają, ale nie biorę do serca tego, co mówią. Oni mogą mieć swoje zdanie, ja mam swoją robotę i staram się wykonywać ją jak najlepiej w nowym klubie, który – mam nadzieję – szybko znajdę.
Ze Stomilu odeszli też Mindaugas Kalonas i Krzysztof Filipek. Jakie są szanse na utrzymanie I ligi bez piłkarzy, którzy jesienią byli ważnymi, jeśli nie najważniejszymi, postaciami w klubie?
Właśnie tak czytam te informacje i wiem, że odszedł też Radek Stefanowicz. Patrząc przez pryzmat kadry, uważam, że nie będzie łatwo. Z tego, co mi wiadomo, to Stomil nie ma za dużych funduszy, choć oczywiście nie jestem głęboko w klubie. Jak powiedziałem jakiś czas temu, jestem nowym kibicem tego klubu, będę go wspierał, bo dał mi szansę gry przez pół roku. Będę mu kibicował na dobre i na złe, nieważne, czy się utrzyma czy nie.
Co teraz? Wracasz do Jagiellonii? Tam mocną pozycję wyrobił sobie już Jakub Słowik, który znalazł się nawet w orbicie zainteresowań Waldemara Fornalika.
Kuba ma teraz bardzo mocną pozycję. Nie boję się powiedzieć, że jest ona tak mocna jak ta, którą kiedyś miał Grzegorz Sandomierski. Dla mnie bardzo ważna jest gra w pierwszym składzie i mam ambicje, by walczyć o ważniejsze cele.
Myślisz o wypożyczeniu?
Przede wszystkim chciałbym się rozwijać. Mam duże ambicje, ale do ich spełnienia potrzebna jest regularna gra. Bez tego nie zrobi się kroku na przód, nawet jeśli trenuje się z dobrymi zawodnikami i najlepszymi fachowcami od szkolenia bramkarzy.
Nie wydaje Ci się, że gdybyś został w Białymstoku i grał w pierwszym składzie, to może w notesie selekcjonera pojawiłoby się Twoje nazwisko?
Decyzja należała do działaczy Jagiellonii i teraz też tak jest. Miałem swoje pięć minut w ekstraklasie i liczyłem na to, że będę bronił kolejne pół roku. Wtedy wrócił Grzegorz Sandomierski i musiałem zaakceptować rolę zmiennika. Trochę na tym straciłem i teraz też nie do końca mi się udało udowodnić swoje umiejętności w Stomilu, bo nie czułem, że jestem w najwyższej formie. Po cichu liczę, że jeszcze przez pół roku uda mi się gdzieś pograć w pierwszym składzie, a później będę myślał, co dalej.
Twardo stąpasz po ziemi. To dobry znak, jednak według niektórych ekspertów dobry bramkarz powinien mieć w sobie coś z szaleńca. Masz w sobie coś takiego?
Jestem trochę świrem. Lubię się powygłupiać, pożartować. Nie lubię, kiedy się ze mnie śmieją, ale powoli zaczynam to akceptować. Jestem raczej spokojny, typ domownika. Lubię posiedzieć w domu i raczej rzadko wychodzę na imprezy. Oczywiście czasem też się powygłupiam w szatni, ale trzeba wiedzieć, kiedy można to zrobić.
A więc możemy liczyć na to, że wiosną Tomek Ptak zaszaleje i stanie się wyróżniającym golkiperem w polskiej ekstraklasie?
Ładnie powiedziane. Wiele się okaże w najbliższym półroczu. Wiadomo, że jeśli chcę być dobrym bramkarzem, to nie mogę tego czasu stracić. Pewne decyzje trzeba zaakceptować i jeśli będę musiał siąść na ławce i czekać na swoją szansę, to też to przyjmę, bo taka jest rola zawodnika.