Davida Beckhama znają ludzie, którzy nie obejrzeli w życiu ani jednego jego meczu. Oczywiście zakończył już swoją karierę, ale nadal aktywnie działa w mediach oraz... w biznesie. Co łączy go ze Zlatanem Ibrahimoviciem? Na pewno to, że mieli okazję zagrać wspólnie w Milanie oraz w PSG, czyli ostatnim przystanku Anglika w piłkarskiej karierze. Być może wydarzy się coś, co raz jeszcze przetnie ich życiowe ścieżki.
Amerykański sen
David Beckham postanowił urozmaicić coraz bardziej popularną w Stanach Zjednoczonych – Major League Soccer. Założył swoją własną drużynę z siedzibą w Miami. Oczywiście istnieje ona, jak na razie, jedynie na papierze, gdyż Anglik zderzył się z wieloma logistycznymi problemami. Takimi, jak chociażby znalezienie miejsca, w którym mógłby powstać stadion i inne budynki potrzebne do funkcjonowania poważnego klubu. Na szczęście ten etap zakończył się powodzeniem, gdyż już wiadomo, że obiekt stanie w miejscu zburzonej siedziby Miami Dolphins (drużyna futbolu amerykańskiego).
Jeśli wszystko pójdzie po myśli, to projekt będzie gotowy za jakieś dwa, trzy lata. Jednak Anglik już teraz głośno deklaruje, kogo chciałby zobaczyć w swoich szeregach. Wspomniał o tym w wywiadzie dla francuskiego „L’Equipe”:
– Jeśli Ibrahimović będzie nadal aktywnym piłkarzem, to kupię go od razu. Jest wspaniały i bardzo silny fizycznie, więc to cakiem możliwe. Kto nie chce człowieka, który gotów jest zabijać, aby tylko wygrać? On jest urodzonym zwycięzcą, a ja jestem jednym z jego największych fanów – powiedział „Becks”. I zapewne całkiem mocno połechtał i tak wybujałe ego popularnego „Ibry”.
https://twitter.com/yaritrevino/status/659394809518407680
Skąd ta propozycja? Nie wzięła się jedynie z zachwytu nad swoim kolegą. Nie tak dawno genialny Szwed wyznał, że w przyszłości chętnie spróbuje swoich sił w MLS
– Myślę, że niesamowitym przeżyciem byłoby zagranie w USA. Poziom futbolu w tej lidze stale rośnie. Nie mogę jednak powiedzieć, w której drużynie chciałbym zagrać – powiedział rok temu na łamach jednej z amerykańskich gazet. Myślę, że popularny „Ibracadabra” skusiłby się na grę u swojego kumpla z drużyny. Oczywiście ta sprawa nieraz jeszcze będzie poruszana w mediach, gdyż do 2018 roku zostało jeszcze wiele miesięcy. Bez wątpienia jednak to, że Anglik wspomina o swoim koledze, nakręca zainteresowanie wokół jego przyszłego klubu. Kto wie… może i inni piłkarze skuszą się na współpracę z prezesem Beckhamem?
Życie nie kończy się na Paryżu
Ale dobrze… Jak potoczy się kariera „Ibry” do tego czasu? To pytanie na czasie, ponieważ jego kontrakt zawarty z francuskim Paris Saint Germain będzie trwał jeszcze tylko przez pół roku. Agent piłkarza, Mino Raiola stwierdził, że chciałby zobaczyć swojego klienta i przyjaciela w Premier League. Dodał również, że ta liga jest stworzona dla niego. I cóż… prawdę mówiąc, całkiem ciekawym doświadczeniem byłoby zobaczenie na własne oczy, jak ten zawodnik poradziłby sobie na angielskich boiskach.
https://twitter.com/TransferSources/status/683747081530552322
Pojawiły się też doniesienia mówiące o tym, że Szwed trafi do katarskiego klubu. Ale czy można je traktować poważnie? Moim zdaniem nie. Ten charakterystyczny i zadziorny piłkarz chce, by podziwiano jego talent i umiejętności. W dalekim Katarze nie byłby na świeczniku mediów i fanów futbolu, ale on… nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, jeśli chodzi o podbój światowych boisk. Mało wiarygodne jest więc to, że Szwed zdecyduje się na taki krok, który byłby już tak naprawdę zawieszeniem korków na kołku. Co innego gra w Stanach. Bez wątpienia dla niego trybuny wypełniłyby się po brzegi.
Jak wiadomo ze Zlatanem… nic nie wiadomo. Ten zawodnik nieraz jeszcze nas zaskoczy – być może i transferem do klubu, którego nikt by się nie spodziewał (przypomnijmy, że będzie do wzięcia za darmo, a co za tym idzie bitwa o tego piłkarza rozgorzeje na dobre). Cierpliwie czekajmy więc i dopingujmy go w pobijaniu kolejnych rekordów ligi francuskiej.