Prosto z murawy: Sprawa Bandrowskiego


W ostatnich dniach szerokim echem w mediach odbiła się kontuzja Tomasza Bandrowskiego, zawodnika Lecha Poznań, który skręcił kolano podczas treningu kadry narodowej i nie zagrał w spotkaniu reprezentacji z Mołdawią.


Udostępnij na Udostępnij na

Wypadek ten jest o tyle istotny, iż odsłonił kolejną słabą stronę funkcjonowania Polskiego Związku Piłki Nożnej. Okazuje się bowiem, iż piłkarze – zawodnicy kadry narodowej – nie korzystają z ochrony ubezpieczeniowej w zakresie nieszczęśliwych wypadków. W tej sytuacji, jak wynika z doniesień prasowych, koszty leczenia i rehabilitacji zobowiązał się ponieść obecny klub zawodnika – Lech Poznań.

W tym miejscu warto jednak przypomnieć, iż zgodnie z przepisami obecnie obowiązującej ustawy z dnia 25 czerwca 2010 r. o sporcie (Dz. U. nr 127, poz. 857) zawodnik uczestniczący we współzawodnictwie sportowym organizowanym przez polski związek sportowy oraz zawodnik kadry narodowej podlegają obowiązkowemu ubezpieczeniu od następstw nieszczęśliwych wypadków w uprawianym sporcie.

Ustawa ta w art. 38 ust. 2, precyzuje, iż obowiązek ubezpieczenia zawodnika spoczywa na klubie sportowym będącym członkiem polskiego związku sportowego, a w przypadku zawodnika kadry narodowej – na polskim związku sportowym.

Z przepisów tych wynika zatem, iż w wypadku zawodników powołanych do kadry narodowej obligatoryjny, ustawowy obowiązek ich ubezpieczenia spoczywa na związku sportowym, czyli PZPN, co, jak możemy w praktyce zaobserwować, niestety nie jest respektowane ze szkodą dla interesów naszych reprezentantów, od których wszyscy oczekują daleko idących zaangażowania i poświęcenia, którym niestety towarzyszy również ryzyko wystąpienia kontuzji.

Mamy nadzieję, że doniesienia prasowe, przywołujące kompromitującą, naszym zdaniem, wypowiedź członka Zarządu PZPN, Jacka Masioty, z której wynika, iż powodem braku ubezpieczenia zawodników są wysokie związane z tym koszty, nie okażą się jednak prawdziwe. Przez kilka dni od chwili ukazania się wiadomości nie doczekaliśmy się jednak żadnego dementi (przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo), co sprawia, że cała sytuacja wydaje się jednak wielce prawdopodobna. Aż wierzyć się nie chce…

Autor: Paweł Ciećwierzradca prawny / Pzp.info.pl

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze