Michał Probierz urodził się w Bytomiu i tutaj też rozpoczynał swoją karierę - zarówno piłkarską, jak i trenerską. Po okresie pracy z łódzkim Widzewem, znów wrócił do Bytomia. Jeśli utrzyma Polonię w I lidze, może stać się ikoną miasta. W rozmowie z naszym wysłannikiem przekonuje, że sytuacja klubu nie jest wcale taka zła.
Spodziewał się pan oferty pracy z Polonii, czy była ona raczej zaskoczeniem?
Trener bez pracy zawsze idzie tam gdzie go chcą. Tak się złożyło, że działacze Polonii się zgłosili. Znam tych ludzi i uważam, że szkoda było zaprzepaścić taką okazję.
Ciężko było wytrzymać jako bezrobotny?
Nie. Ja byłem bezrobotnym zaledwie przez trzy miesiące, także nie był to dramat. Celowo nie chciałem pracować wcześniej – a mogłem – dlatego, że miałem dużo rzeczy do zrobienia. Przeszedłem operację, załatwiłem parę spraw osobistych, byłem też na stażach w Gelsenkirchen, Bochum i Bazylei, także starałem się wykorzystać ten czas.
Co pana skłoniło do podpisania kontraktu? Nie wydaje mi się, żeby Polonia, która – szczerze mówiąc – nie jest bogatym klubem, oferowała jakieś wysokie zarobki.
Zdaję sobie sprawę z tego jaka jest sytuacja klubu, ale najważniejsze jest to, że człowiek się rozwija. Pieniądze to sprawa istotna – bez nich nie da się żyć – ale jednak drugorzędna.
Co zmieniło się od czasu, kiedy Polonia była jeszcze w II lidze?
Bardzo dużo. Prace na stadionie trwają [postawione jest już oświetlenie, montowane są krzesełka, płyta boiska jest rozkopana – przyp. red.], mamy boisko treningowe ze sztuczną nawierzchnią, firma Tico nas ubiera, także sprzętu sportowego nam nie brakuje.
Ogólna sytuacja klubu jest nie do pozazdroszczenia. Czy ma pan sporządzony plan naprawczy?
Planem naprawczym to chyba nie ja powinienem się zająć. Ja mogę pomóc tylko jeśli chodzi o względy sportowe. A znowu nie przesadzajmy, tak źle nie jest. Polonia w tabeli zajmuje trzecie miejsce od końca, ma tyle samo punktów co Widzew, a tylko dwa „oczka” mniej od Cracovii. Nie robił bym dramatu z tego.
Jak będzie wyglądać okres przygotowawczy do rundy wiosennej?
Na naszych obiektach trenujemy do końca stycznia. 1. lutego jedziemy do Turcji, gdzie przez dwa tygodnie będziemy się przygotowywać. Mam nadzieję, że po powrocie będziemy w optymalnej formie.
Początkowo zarząd zdecydował się na sprzedaż niemal połowy składu. Teraz lista trochę się skurczyła. Nie był pan przerażony?
Nie byłem przerażony. To nie są moje sprawy, a poza tym działo się to zanim przyszedłem do klubu i nie mogę się wypowiadać na ten temat.
Ale sprzedaż Marcina Suchańskiego, który bodaj dwukrotnie został wybrany przez tygodnik Piłka Nożna bramkarzem kolejki, a teraz wygrywa w internetowej sondzie na najlepszego gracza Polonii, nie jest chyba korzystna dla klubu?
Pytanie nie do mnie.
Według ostatnich informacji Michał Zieliński, którym zainteresowane były takie zespoły, jak Legia i AEK Ateny, nie zostanie sprzedany. To dla niego dobrze?
Jeśli miałby odejść za pieniądze, które nie są satysfakcjonujące dla klubu, czy też samego Michała, to lepiej, żeby został w Bytomiu. Tutaj ma możliwość ogrania się i rozwijania.
Szykujecie jakieś poważne wzmocnienia?
Na razie nie ma żadnych konkretów. Zobaczymy, może uda się coś pozałatwiać.
Ostatnio doszły mnie słuchy, że klub może w ogóle nie przystąpić do rundy rewanżowej, bo nie ma pieniędzy na wynajem kontenerów służących jako szatnie dla piłkarzy.
O udzielenie odpowiedzi musi pan poprosić tych, którzy tak mówią. Ja jestem trenerem i mnie to nie interesuje.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.