Interesują się nim Real Madryt i FC Barcelona, dla klubu zarobił już blisko 200 milionów euro, a klubowa gablota wypełnia się co roku nowymi trofeami. Ramon Rodriguez Verdejo, lepiej znany jako „Monchi”, od lat stoi za sukcesami Sevilli i to właśnie dzięki niemu w ostatnim czasie klub z Andaluzji ponownie powrócił do europejskiej czołówki. Najlepszy dyrektor sportowy na świecie? Podpisuję się pod tym obiema rękoma.
Hiszpański działacz od dawna ma opinię zamieniającego wszystko w złoto i trudno się z nią nie zgodzić. Sevilla od momentu rozpoczęcia pracy przez Monchiego stała się prawdziwą maszynką do zarabiania pieniędzy, a przez Estadio Sanchez Pizjuan przewinął się cały tabun piłkarzy, na których klub robił świetny interes. Zresztą spójrzcie sami na poniższe liczby.
Robi wrażenie, prawda? Co więcej, są to tylko transfery na linii Sevilla – Barcelona, bez uwzględniania wielkich transakcji z udziałem Baptisty, Kondogbii i Ramosa. Poniżej jeszcze poglądowe porównanie wpływów Sevilli z transferów na tle pozostałej części Europy w 2014 roku.
Piąta lokata. Całkiem nieźle, zwłaszcza że latem za poważniejsze sumy wytransferowano tylko Moreno, Rakiticia i Fazio. W porównaniu z sezonem wcześniej, kiedy z klubu odchodzili Navas, Negredo i wspomniany Kondogbia, i tak może to wyglądać blado. Mogło to zabrzmieć dziwnie, ale takie są realia. W Sevilli do robienia dużych pieniędzy z transferów są już po prostu przyzwyczajeni.
Okres prosperity w klubie z Andaluzji trwa od 2000 roku. To właśnie w tym czasie swoją pracę w klubie rozpoczął bohater dzisiejszej opowieści. Wcześniej przez blisko 11 lat związany był z pierwszą drużyną i strzegł bramki „Nervionenses”, a po zakończeniu kariery zdecydował się związać swoją dalszą przyszłość z klubem, zostając osobą odpowiedzialną za cały pion sportowy.
Na początku nie było łatwo. Rzucony na głęboką wodę, Monchi musiał zmierzyć się nie tylko z boiskową apatią i marazmem panującym w tym czasie na Estadio Sanchez Pizjuan. Tym, co najbardziej podcinało mu skrzydła, były problemy finansowe, które trapiły klub od 2000 roku i spadku z Primera Division. Można było mieć wątpliwości, czy wieloletni bramkarz będzie w stanie podołać zadaniu. Jak się okazało, były one zupełnie bezpodstawne. Od 2001 roku Sevilla nigdy nie zakończyła sezonu poniżej 10. miejsca, a klub z finansowego trupa przeistoczył się w prężnie działające przedsiębiorstwo. Na czym więc polega sukces Monchiego?
Przede wszystkim Sevilla postawiła zdecydowanie na akademię. Od początku działalności Monchiego cantera stała się prawdziwym molochem, na który składają się 22 młodzieżowe drużyny (sic!) i blisko 400 zawodników. Trenują oni na czterech naturalnych boiskach i trzech ze sztuczną nawierzchnią, które składają się na „La Ciudad Deportiva” – centrum szkoleniowe klubu. Utrzymanie całego projektu wiąże się niewątpliwie z dużymi kosztami i rzeczywiście, są one dosyć spore. Rocznie Sevilla przeznacza na swoje drużyny blisko 2 miliony euro, co przy sumach, które klub już zarobił na swoich wychowankach, wydaje się kwotą przyprawiającą o uśmiech na ustach. Efektów tej pracy nie trzeba daleko szukać. Z Andaluzji na głębokie wody wypłynęli chociażby Sergio Ramos, Jose Antonio Reyes czy też Jesus Navas – nazwiska, które budzą szacunek i stawiają pieczęć jakości pod całym projektem Monchiego.
Liczby już Wam podawałem. Część nazwisk zresztą też. Kupowanie za grosze i sprzedaż za naprawdę horrendalne sumy. Dewiza godna najbardziej prężnych przedsiębiorstw notowanych na Wall Street. Sevilla już od kilka lat wierna jest swojej koncepcji i nie pomylę się, twierdząc, że robi to najlepiej w Europie.
Za tym sukcesem stoi siatka blisko 700 skautów, którzy rozsiani są po całym świecie. Powtórzę jeszcze raz – 700 skautów! Liczba, która robi piorunujące wrażenie, i aż trudno sobie wyobrazić, jak bardzo logistycznego zmysłu potrzeba, aby to wszystko ogarnąć. Bilety lotnicze, zakwaterowanie, sprzęt, akredytacje, wideo etc. Tego potrzebuje każdy skaut i to zapewniane jest mu przez Monchiego. System działa tak skutecznie, że dochodzi do absurdalnych sytuacji, w których przedstawiciele Sevilli są śledzeni przez inne kluby, mające nadzieję na sprzątnięcie sprzed nosa potencjalnego diamentu znajdującego się na liście ludzi z Andaluzji. A Monchi? Nie dość, że zajmuje się całym tym logistycznym przedsięwzięciem, to jeszcze zarządza akademią. Człowiek orkiestra, prawdziwa maszynka do zarabiania pieniędzy. Oczywiście w swoim działaniu nie jest osamotniony. Oprócz ogromnej liczby skautów ma także do dyspozycji 18-osobowy zespół, który pomaga mu w zarządzaniu pionem sportowym klubu.
O statusie Monchiego najlepiej świadczą wypowiedzi Jose Marii Del Nido (tak, tego pana, który kieruje klubem z więzienia): – On nigdy nie narzucał mi żadnego zawodnika ani nie sprzedał za moimi plecami. Zawsze konsultuje ze mną kluczowe kwestie i słucha wszelkich rad, które stają się przedmiotem dyskusji. Wniosek jest prosty – Del Nido traktuje Monchiego jako swoje partnera, co na Półwyspie Iberyjskim jest zjawiskiem wręcz zaskakującym, jako przykład niech posłużą Rufete i jego problemy w Valencii.
Co mówi sam zainteresowany o swojej roli? – Kluczowe jest zjawisko globalizacji, które następuje w piłce nożnej. Kluby coraz częściej stawiają na różnego rodzaju narzędzia i aplikacje, które umożliwiają monitorowanie zawodników w Kazachstanie, Czechach i Ekwadorze. W 2000 roku nie mieliśmy takich możliwości. Dlatego tak ważna jest ciągła analiza rynku i szukanie okazji na całym świecie.
Efekty tej tytanicznej pracy obserwujecie co sezon. Przed kilkoma dniami umowę z Barceloną podpisał świetny w tym sezon Alex Vidal. Sevilla zainkasowała 18 milionów za piłkarza, który jeszcze niedawno błąkał się po wypożyczeniach w Grecji. A to jeszcze nie koniec. Grzegorz Krychowiak, przypadek szczególnie nam bliski, również znajduje się w orbicie zainteresowań klubów o wiele większych i kto wie, czy nie podąży szlakiem utartym wcześniej przez Sergio Ramosa i inne wielkie transfery Monchiego. Już dzisiaj mówi się o kwocie 30 milionów euro, co przy 4,5, które Sevilla zapłaciła latem zeszłego roku, zdaje się kolejnym złotym interesem klubu z Andaluzji. I jak tutaj nie przyklaskiwać temu projektowi?
A sam zainteresowany? W Madrycie i w Barcelonie od kilku lat proszą się o porządnego dyrektora sportowego i Monchi spełnia wszelkie kryteria, aby temu zadaniu podołać. W tej chwili nie wydaje się jednak, aby miał opuszczać klub, który w głównej mierze opiera się właśnie na nim. Del Nido strzeliłby sobie w stopę, zgadzając się na jego odejście do jednego z rywali. Aż trudno sobie wyobrazić, co byłby w stanie zrobić z budżetem kilkukrotnie większym niż w Andaluzji.
W tym wszystkim nie można oczywiście zapominać o aspekcie sportowym, no bo jak wiadomo, to o to w tym wszystkim chodzi. A pod tym względem klub wygląda równie dobrze jak pod względem finansowym. Dwa Puchary UEFA, dwukrotne wygranie Ligi Europy i Pucharu Króla w ciągu 9 lat? Znakomity wynik. Do tego dochodzi Superpuchar Europy w 2006 roku i Hiszpanii w 2007 roku. Z siedmiu finałów europejskich pucharów rozgrywanych w tym okresie Sevilla wygrywała aż pięciokrotnie. Robi wrażenie i tylko potwierdza, z jak bardzo obfitym w sukcesy okresem mamy do czynienia w historii tego klubu. Nam pozostaje się tylko cieszyć, że Grzegorz Krychowiak dokłada cegiełkę do tych sukcesów i na stałe wpisuje się już w historię klubu.
https://www.youtube.com/watch?v=d7bPgorsnXU
Jeżeli miałbym wskazać najlepszego dyrektora sportowego na świecie, Monchi byłbym moim faworytem. Jest oczywiście Giuseppe Marotta, który zbudował fenomenalną drugą linię Juventusu za 12 milionów euro i również zasługuje na szacunek tym osiągnięciem. Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie Monchi jest w tej dziedzinie najlepszy, i trudno sobie wyobrazić, aby miał opuszczać swoje królestwo. W końcu „Król Midas” musi dbać o swoich poddanych.