Premiership po raz ostatni w tym roku


28 grudnia 2012 Premiership po raz ostatni w tym roku

Już w sobotę rozpocznie się ostatnia w tym roku kalendarzowym seria gier w angielskiej Premier League. Nagromadzenie spotkań w ostatnich dwóch tygodniach to nie lada wysiłek dla występujących na Wyspach graczy, ale dla nas jest to większa szansa na zobaczenie ulubionych zawodników i klubów w akcji. Najwięcej emocji czeka nas w niedzielę na Goodison Park, gdzie Everton podejmie Chelsea Londyn.


Udostępnij na Udostępnij na

Po emocjonującym Boxing Day na Wyspach piłkarze ledwo odsapnęli i już muszą ponownie wybiegać na boiska, by walczyć o ligowy prym czy też byt. 20. kolejka Premier League rozpocznie się od meczu pomiędzy Sunderlandem a Tottenhamem na Stadium of Light. Pierwszy gwizdek zabrzmi o 13:45. Obydwie drużyny ostatnimi czasy nie mają na co narzekać, mimo że ich sytuacja w tabeli jest całkowicie odmienna. „Czarne Koty” dopiero co zdążyły uciec ze strefy spadkowej, a „Koguty” dzielnie walczą o miejsce zaraz za podium. Ostatnie ligowe zmagania dla podopiecznych zarówno Martina O’Neilla, jak i Andre Villasa-Boasa były korzystne i obfitujące w punkty. Sunderland sensacyjnie pokonał u siebie Manchester City, a kolejkę wcześniej zdobył komplet oczek w meczu z Southamptonem. W ostatnich czterech rundach spotkań „Czarnym Kotom” udało się zebrać dziewięć na dwanaście możliwych punktów, co szybko zaowocowało awansem na trzynastą lokatę w lidze. Jeszcze lepiej radzi sobie ostatnio Tottenham. „Koguty” co prawda w czterech ostatnich potyczkach zdobyły o dwa oczka mniej niż ich sobotni przeciwnicy, ale jeśli weźmiemy pod uwagę ostatni pojedynek, gospodarze na Stadium of Light będą mieli się czego obawiać. Warto też nadmienić, że w bezpośrednich pojedynkach pomiędzy tymi klubami rachunki praktycznie się wyrównują. Na 96 spotkań Tottenham zwyciężał 35-krotnie, podczas gdy Sunderland wychodził z bitew zwycięsko jeden raz mniej. „Czarne Koty” po raz ostatni przed własną publicznością przegrały z londyńskim zespołem w lutym 2011 roku.

Najwięcej emocji czeka nas w starciu Evertonu i Chelsea
Najwięcej emocji czeka nas w starciu Evertonu i Chelsea (fot. Skysports.com)

O 16:00 na Old Trafford Manchester United, który w szalonym meczu z Newcastle umocnił się na lokacie lidera, będzie gościł West Bromwich Albion. Drużyna prowadzona przez Steve’a Clarka jest rewelacją obecnych rozgrywek i na półmetku zajmuje szóste miejsce. Jest to również ekipa, która wyjątkowo dobrze leży klubowi prowadzonemu przez Fergusona. WBA nie wygrało z Manchesterem United od szesnastu ligowych spotkań. Ostatnie zwycięstwo „The Baggies” nad MU w lidze fani zobaczyli w marcu 1984 roku. Po znakomitym starcie sezonu w wykonaniu West Bromu przyszła chwila załamania formy, ale wszystko wskazuje na to, że trener WBA nastawił już maszynę tak, jak trzeba. W ostatnich trzech meczach West Brom zgarnął siedem oczek i dzięki temu nie obsunął się dalej w głąb tabeli. Manchester United, choć traci wyjątkowo wiele bramek w tym sezonie, nie przegrał od siedmiu ligowych kolejek i utrzymał lokatę lidera Premier League. Historia spotkań tych klubów oraz miejsce rozgrywania sobotniego starcia każe wskazać nam jako faworyta Manchester United. Biorąc pod uwagę dziurawą jak sito defensywę „Czerwonych Diabłów” w tym sezonie, możemy się spodziewać kolejnego porywającego widowiska. Być może w meczu z WBA do pierwszego składu wróci Kagawa, który wyleczył już uraz i od wtorku trenuje z pierwszą drużyną. Na boisku za to na pewno nie zobaczymy Wayne’a Rooneya, który nabawił się kontuzji kolana i do pełni sprawności powróci za trzy tygodnie.

Korespondencyjny pojedynek o utrzymanie na szczycie prowadzić będzie w sobotę na Carrow Road Manchester City. Norwich, które w końcu skończyło swoją świetną passę bez porażki w lidze, rozpocznie mecz z mistrzem Anglii o godzinie 16:00. Gospodarze prowadzeni przez Chrisa Hughtona przegrali swoje dwa ostatnie spotkania (1:2 z WBA i 0:1 z Chelsea). Warto jednak nadmienić, że dzięki wspaniale spisującej się defensywie „Kanarków” pozostali niepokonanymi aż przez dziesięć ligowych kolejek. Niestety, cudowna passa się skończyła i gracze Norwich będą musieli się starać wrócić na ścieżkę dobrych wyników. Terminarz mają trudny, więc każdy punkt będzie dla graczy Hughtona na wagę złota. „Kanarki” ostatni raz wygrały z Manchesterem City, kiedy te dwie drużyny występowały jeszcze w The Championship, a więc był to rok 2001. Od tamtego czasu kluby grały ze sobą sześć razy. Raz był remis, a resztę spotkań wygrywał Manchester City. Mistrzowie Anglii przyjadą na Carrow Road z niemałym bólem głowy, w ostatniej kolejce przydarzyła im się bowiem wpadka. Ekipa Manciniego przegrała na wyjeździe z Sunderlandem, a porażkę swojemu dawnemu pracodawcy zapewnił Adam Johnson. Włoski trener przeklina swoich napastników, których nieskuteczność od kilku kolejek aż razi po oczach. Piłkarze z niebieskiej części Manchesteru przyjadą do Norwich po trzy punkty – to pewne. Nie jest jednak przesądzone, że wyjadą z Carrow Road z kompletem oczek. Warto tutaj przypomnieć choćby mecz „Kanarków” z Manchesterem United czy Arsenalem, kiedy oba wielkie kluby musiały wrócić ze stolicy hrabstwa Norfolk z pustymi rękoma.

O 16:00 swoje mecze rozegrają także Aston Villa oraz Wigan. „The Villans” w ciągu ostatnich dwóch kolejek wyrównali niechlubny rekord, tracąc aż dwanaście bramek w dwóch spotkaniach. To zepchnęło ekipę Paula Lamberta niemalże do strefy spadkowej. Niewiele lepiej wygląda forma zespołu prowadzonego przez Roberto Martineza. „The Latics” po dziewiętnastu kolejkach mają na koncie piętnaście punktów i zajmują trzecią lokatę od końca. O tej samej godzinie na Craven Cottage zacznie się pojedynek Fulham ze Swansea. W ekipie Laudrupa nie wystąpi Michu, więc „Łabędzie” stracą na swojej sile ofensywnej. Będzie to dla Fulham szansa na przerwanie kiepskiej passy i powrót do bezpiecznego środka tabeli. Również o 16:00 w sobotę na boiska wybiegną jedenastki Reading, które zagra z West Hamem, oraz Stoke Tony’ego Pulisa, które po pewnym zwycięstwie nad Liverpoolem podejmie u siebie jednego z beniaminków – Southampton.

Arsenal miał dodatkowy czas na przygotowanie
Arsenal miał dodatkowy czas na przygotowanie (fot. skysports.com)

Za to o 18:30 w sobotę rozpocznie się inny ciekawie zapowiadający się mecz. Na Emirates Arsenal podejmie Newcastle United. „Kanonierzy” przystąpią do tego spotkania po dodatkowym urlopie, który zafundowali im strajkujący w Boxing Day pracownicy londyńskiego metra. Odwołany został wtedy derbowy pojedynek z „Młotami”. Podopieczni Arsene Wengera przystąpią więc do meczu ze „Srokami” ze sporym zapasem sił. Newcastle za to będzie chciało jak najszybciej pozbyć się plamy na honorze ze spotkania na Old Trafford, kiedy to w 91. minucie gola na 4:3 zdobył „Chicharito”. Zdecydowanymi faworytami będą oczywiście „Kanonierzy”. Atut własnego boiska, dodatkowy dzień przeznaczony na odpoczynek i trening oraz ligowa dyspozycja dają im przewagę. Piłkarze Arsene Wengera podejdą do tego meczu z trzema wygranymi z rzędu i będą chcieli zyskać kolejne punkty, by nadrobić straty do pierwszej trójki. „Sroki” zaś wyglądają ostatnio mizernie. Nękana kontuzjami ekipa Alana Pardew wygrała zaledwie jeden z czterech ostatnich spotkań ligowych. Kolejna porażka może znacznie przybliżyć klub znad rzeki Tyne do strefy spadkowej. Historia starć tych zespołów stawia je na równi. Spośród 149 dotychczasowych spotkań 57 zwycięstw odniósł Arsenal, a 58 Newcastle. Jak będzie w najbliższą sobotę?

Ostatnie dwa mecze tej serii zostaną rozegrane w niedzielę. O 14:30 rozpocznie się hit kolejki. Na Goodison Park przyjedzie coraz lepiej spisująca się Chelsea Londyn. Będzie to pojedynek jeszcze ciekawszy, jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnie statystyki obu klubów. Gospodarze, którzy przed własną publicznością nie doznali porażki od marca, ciągną wspaniałą serię już przez trzynaście ligowych kolejek. Co ciekawsze, trzy ostatnie wizyty Chelsea Londyn w ramach rozgrywek o mistrzostwo Anglii na Goodison Park kończyły się dla nich przegranymi. Do ostatniej przegranej Evertonu z „The Blues” na własnym boisku doszło w kwietniu 2008 roku. „The Toffees” zajmują obecnie piątą lokatę w tabeli, a do trzeciej Chelsea brakuje im dwóch oczek (choć należy pamiętać, że Chelsea ma rozegrany jeden mecz mniej). Ostatnią porażkę piłkarzy Moyesa w lidze kibice zobaczyli w jeszcze w listopadzie. Chelsea zaś przystąpi do meczu z trzema wygranymi z rzędu. Podopieczni Rafy Beniteza po nieudanym finale KMŚ wzięli sobie do serca nauki hiszpańskiego trenera i dzięki szczelnej defensywie stracili zaledwie jedną bramkę, podczas gdy sami władowali swoim przeciwnikom aż czternaście goli (najwięcej z nich w potyczce z Aston Villą). Zarówno gospodarze, jak i „The Blues” mają ogromne nadzieje na komplet punktów, dlatego na Goodison Park w niedzielę czeka nas prawdziwa futbolowa uczta. Ostatnim meczem 20. kolejki Premier League będzie pojedynek QPR z Liverpoolem. Ten mecz rozpocznie się o godzinie 17:00.

Komentarze
~inter (gość) - 12 lat temu

Redknapp QPR nic nie da jak ten nie wzmocni skladu
mlodymi pilkarzami .

Odpowiedz
~lampard 49 (gość) - 12 lat temu

Mam nadzieję ze west brom coś urwie albo city znowu
zawali no i żeby chelsea zainkasowała 3 pkt to i bd
pięknie

Odpowiedz
~ole! (gość) - 12 lat temu

~Lampard 49, a z kim grają te kluby?

Odpowiedz
Karol Wnuk (gość) - 12 lat temu

@ole!
właśnie o tym jest zapowiedź... Dla ułatwienia
wszystkie spotkania są jeszcze wypisane w prawym
górnym rogu. Tuż przy leadzie.
Pozdrawiam

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze