Premiership: Kolejna porażka Hull


Bardzo ciekawe zawody rozegrali dziś piłkarze Hull City i Tottenhamu w ramach 26. kolejki Premier League. Mecz na Kingston Communication Stadium zamykał weekendową serię spotkań i, pomimo że grały w nim drużyny z dolnej części tabeli, kibice nie mogli narzekać na brak emocji.


Udostępnij na Udostępnij na

Zapewne niewiele osób przed rozpoczęciem sezonu 2008/2009 stawiało, iż przed dwudziestą szóstą kolejką „Spurs” będą niżej klasyfikowani od zespołu beniaminka. Cztery punkty przewagi Hull to i tak niewiele, wszak podopieczni Philipa Browna nie potrafią wygrać już od dziewięciu spotkań i trwonią swój pokaźny dorobek z pierwszej części sezonu. Trzeba pamiętać jednak, że to zespół Tottenhamu był typowany do walki o europejskie puchary, tak więc ich obecna szesnasta pozycja jest ogromnym rozczarowaniem.

W porównaniu z rozegranym w czwartek meczem pucharu UEFA z Szachtarem Donieck, Harry Redknapp dokonał aż dziesięciu zmian w wyjściowej jedenastce. Jasno więc widać, że to rozgrywki ligowe mają najwyższy priorytet dla Anglika. Pierwszy garnitur „Spurs” miał przywieźć komplet punktów z KC Stadium i to zadanie w pełni im się udało. Gole Lennona i Woodgate’a były efektem przewagi, jaką przyjezdni wypracowali sobie w całym spotkaniu nad drużyną gospodarzy. W ich grze było widać więcej zdecydowania i chęci do realizacji przedmeczowych założeń, których efektem jest zdobyty komplet punktów.

Wygrana nie przyszła jednak piłkarzom Tottenhamu łatwo. Wprawdzie po trafieniu Lennona z 17. minuty goście jako pierwsi objęli prowadzenie, ale nie cieszyli się nim zbyt długo. Zawodnicy Philipa Browna na bramkę skrzydłowego „Spurs” odpowiedzieli golem obrońcy, Michaela Turnera, i przez bardzo długi czas na tablicy wyników widniał rezultat remisowy. Obie ekipy miały przed przerwą kilka sposobności na przechylenie szali na swoją stronę, szczególnie, że jedni i drudzy popełniali mnóstwo błędów w obronie. Nieskutecznie grali jednak zawodnicy z przednich formacji i ani Luka Modric, ani Daniel Cousin nie potrafili wykorzystać swoich dogodnych sytuacji.

Druga połowa niewiele różniła się od pierwszej. Tottenham prowadził grę, natomiast gospodarze szukali swoich okazji w kontrataku. Najlepszą zmarnował Kamil Zayatte. Jego strzał zatrzymał się na słupku bramki bronionej przez Carlo Cudiciniego. Z kolei goście nie mieli szczęścia przy sytuacjach Robbiego Keane’a i Darrena Benta. Wyręczył ich dopiero środkowy obrońca, Jonathan Woodgate, który na pięć minut przed końcem spotkania celnym strzałem głową zapewnił „Kogutom” zwycięstwo i pięć punktów przewagi nad strefą spadkową.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze