Premiership: Aston Villa traci punkty


W ostatnim niedzielnym meczu 27. kolejki Premier League, na Villa Park gospodarze podejmowali drużynę beniaminka, Stoke City. Z perspektywy ligowej tabeli, podopieczni Martina O’Neilla nie mieli zbyt trudnego zadania. Oba zespoły dzieli w tej chwili różnica co najmniej klasy, obie też walczą o zupełnie inne cele. Marzeniem przyjezdnych jest uniknięcie degradacji, natomiast Aston Villa celuje w miejsce w pierwszej czwórce.


Udostępnij na Udostępnij na

Szkocki manager The Villans jest tak zdeterminowany w swoich zamiarach, że postanowił nawet odpuścić rozgrywki o puchar UEFA. Po remisie na własnym stadionie z CSKA Moskwa, w meczu rewanżowym, O’Neill wystawił praktycznie zespół rezerw, dając odpocząć aż ośmiu piłkarzom z podstawowego składu. Doszło przy tym nawet do zabawnej sytuacji. Kibice miejscowych, którzy przebyli za swoją drużyną prawie trzy tysiące kilometrów, wyrazili spore niezadowolenie, iż zamiast walki o awans, obejrzeli w Moskwie zaledwie drugi garnitur zespołu z Birmingham. Martin O’Neill, w ramach rekompensaty, postanowił więc zaprosić wszystkich fanów obecnych na meczu do restauracji na wspólny obiad.

Obrona Częstochowy

Pomimo, że inicjatywa Szkota spotkała się z dużym zadowoleniem, wiadomo było, że nic nie wynagrodzi kibicom rozczarowania tak dobrze, jak kolejne trzy punkty dopisane do ligowego dorobku. Tym bardziej, że przecież tydzień temu, Aston Villa przerwała swoją świetną passę trzynastu meczów bez porażki, ulegając na własnym stadionie londyńskiej Chelsea. Od pierwszych minut spotkania zawodnicy O’Neilla osiągnęli wręcz miażdżącą przewagę, zamykając przyjezdnych na ich własnej połowie. Goście zresztą nie zamierzali zbytnio się odsłaniać. Ich taktyka polegała na bronieniu dojścia do bramki prawie całym zespołem i wybijaniu długich piłek na wysuniętego napastnika Mamandy’ego Sidibe.

Koncepcja utrzymania czystego konta bramkowego zdałaby egzamin, gdyby nie błąd Thomasa Sorensena z ostatniej minuty pierwszej połowy. Bramkarz przyjezdnych zbyt szybko rzucił się przy mocnym strzale Stiliana Petrova, który w ten sposób zdobył prowadzenie dla swojej drużyny. Bułgar postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i po otrzymaniu piłki na siedemnastym metrze, uderzył bez zbytnich kalkulacji, zaskakując kompletnie defensywę gości.

Wcześniej, pomimo totalnej dominacji, piłkarze Aston Villi nie potrafili stworzyć praktycznie żadnej groźnej sytuacji. Dość toporna taktyka Stoke sprawiła, że serca mocniej zabiły kibicom tylko w trzydziestej minucie spotkania. Wtedy to, po dośrodkowaniu Garetha Barry’ego z prawej strony boiska, w świetnej sytuacji znalazł się Gabriel Agbonlahor. Reprezentacyjny napastnik Synów Albionu nie potrafił jednak skierować piłki do praktycznie pustej bramki, kiksując fatalnie na piątym metrze.

Po stracie gola, Tony Pulis nie miał już czego bronić i musiał wzmocnić siłę ofensywną swojego zespołu. Na boisku pojawił się Ricardo Fuller, a przyjezdni zaczęli atakować większą ilością zawodników. Gra stała się bardziej wyrównana, a Stoke City mogło nawet wyrównać. Po doskonałym podaniu Jamesa Beattiego, w sytuacji sam na sam znalazł się wyżej wspomniany Fuller. Jamajczyk nie zdążył jednak oddać strzału, gdyż w ostatniej chwili skutecznie interweniował Luke Young.

Piorunująca końcówka

Gospodarze zadowoleni prowadzeniem, rozczarowali swoją grą w drugiej połowie. Aston Villa długo rozgrywała piłkę w środku pola, zaledwie sporadycznie stwarzając okazje podbramkowe. O’Neill, niezbyt skory do zmian, musiał zareagować na taki obrót sytuacji i wpuścił na murawę Johna Carew. Rosły Norweg w swoim drugim kontakcie z piłką zdobył przepiękną bramkę, strzałem z woleja lobując stojącego na piątym metrze Simonsena.

Po zdobyciu drugiego gola, gospodarze uznali najwyraźniej, że mecz został rozstrzygnięty i oddali całkowicie inicjatywę przyjezdnym. Podopieczni Tony’ego Mulisa wykorzystali ten fakt, zdobywając w końcówce dwie bramki. Najpierw Ryan Shawcross wykorzystał dośrodkowanie z prawej strony i strzałem głową skierował piłkę do bramki, a w ostatniej minucie spotkania Glen Whelan strzałem z dystansu zapewnił swojej drużynie jeden punkt.

Zawodnicy Martina O’Neilla zostali ukarani za minimalizm w grze i tylko siebie mogą winić za utratę dwóch punktów. Zapewne takie rozstrzygnięcie najbardziej ucieszy Arsene’a Wengera. Remis The Villans w meczu ze Stoke, daje Kanonierom ciągłe nadzieje na wywalczenie czwartego miejsca, premiującego do walki o Ligę Mistrzów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze