Beniaminkowie Premier Ligi 2010 powiększą futbolowy obszar Rosji i niewątpliwie urozmaicą rozgrywki. Anży dołączy do innych kaukaskich drużyn (Tereka Grozny i Spartaka Nalczik). Z kolei Sibir gwarantuje pierwsze w historii Premier Ligi syberyjskie derby. Dzięki drużynie Igora Kriuszenki w kalendarzu przyszłorocznych gier pojawią się dwa interesujące spotkania z tomskim Tomem.
Nowosybirski klub już od dawna marzył o dołączeniu do najlepszych ekip Rosji. Jednak ambicje zarządu nie zawsze szły w parze z możliwościami trenerów. Od 2005 roku co sezon w drużynie dwukrotnie zmieniali się szkoleniowcy. Począwszy od odejścia Puzanowa i wyznaczenia na głównego trenera Dawidowa, obecnie dowodzącego petersburskim Zenitem, kolejni szkoleniowcy nie byli w stanie sprostać oczekiwaniom kibiców i włodarzy klubu. Co prawda Fajzulin otarł się o awans do wyższej ligi w 2007 roku, jednak już rok później kolejny trener musiał walczyć o utrzymanie. Zmuszony opuścić klub pod presją niezadowolonych fanów zespołu Oborin zostawił po sobie stanowisko, które wkrótce objął Igor Kriuszenko, ojciec mających nadejść sukcesów.
Osiągnięcia Kriuszenki były podstawą do decyzji o zatrudnieniu go w Nowosybirsku. Zaraz po złożeniu podpisu na umowie białoruski trener ochoczo zabrał się do pracy. Szkoleniowiec zgodził się na wypełnienie postawionych przed nim zadań, czyli osiągnięcia miejsc 3-6, pod jednym warunkiem. Zarząd powinien zgodzić się na uzupełnienie składu klasowym golkiperem i kilkoma napastnikami. Zespół przed nowym sezonem stracił Andrieja Gorbanca, który zasilił mistrzowską ekipę z Kazania. Gorbaniec był prawdziwym liderem pomocy, a dodatkowo wszechstronnym zawodnikiem. Jednak Igor Kriuszenko stwierdził, że problem braku lidera uda mu się rozwiązać dzięki rezerwom. Następcę Gorbanca nowy trener widział w Alieksieju Żytnikowie.
Niezdrową atmosferę, jaką pozostawił w klubie Oborin, skutecznie naprawić miały metody szkoleniowe Kriuszenki. Jego przyjście, zarówno piłkarze, jak i kibice potraktowali zbawiennie. Były trener BATE zaplanował swojej nowej drużynie dość wymagający tryb przygotowawczy. Według niego, Sibir powinien grać sparingi tylko i wyłącznie z najsilniejszymi przeciwnikami tak, aby obnażyć każdą słabość zespołu, a w rezultacie móc w przyszłości im zapobiegać. Kriuszenko w szczególności zaufał dwóm piłkarzom (Szulieninowi i Makarence), dzięki czemu pomógł im, szybciej niż się spodziewano, wrócić do gry po przerwie spowodowanej kontuzjami.
Udany start Sibiru zadziwił wielu ekspertów. Nikt się nie spodziewał, że nowosybirscy piłkarze i trener na tyle poważnie podejdą do powierzonych im przez zarząd zadań. W pierwszej kolejce Sibir pokonał Ural, a zwycięskiego gola strzelił właśnie Żytnikow – ten sam pomocnik, którym Białorusin zaplanował załatać dziurę w pomocy po odejściu Gorbanca do Rubinu.
24-letni bramkarz pojawił się w klubie we wrześniu 2008 roku, kiedy na skraju rozpadu stanęła łotewska Ryga. Agent piłkarza zaproponował swojemu klientowi wyjazd do Nowosybirska. Nikt wtedy nie myślał o następstwach podpisania umowy. Jak później przyznał sam zainteresowany, w Nowosybirsku czuł się świetnie. Nawet od jego rodzinnego Krasnojarska leżał całkiem niedaleko. W ubiegłym sezonie Czepczugow wystąpił w 10 meczach i Kriuszenko długo zastanawiał się nad umieszczeniem go w podstawowym składzie, tym bardziej że do zespołu wrócił Nenad Erić, o którym białoruski trener miał bardzo dobre zdanie. Jednak poważnym minusem Ericia było jego obywatelstwo, które przeszkodziło mu zagwarantować sobie miejsce w składzie Sibiru 2009. Tym samym Czepczugow na dobre wpisał się w historię zespołu, zaliczając m.in. 728 minut bez utraty gola w kolejnych ośmiu meczach Pierwszego Dywizjonu. Rekord ustanowiony przez Pomazuna nie został pobity. Nie przeszkodziło to jednak w zwróceniu uwagi wielkich klubów Rosji na młodego bramkarza. Solidną grę Rosjanina odzwierciedla tabela ligowa. Sibir w 38 spotkaniach stracił zaledwie 21 bramek.
W czempionacie zespół radził sobie lepiej niż dobrze. Świetna postawa wpłynęła na zarząd klubu, który zaczął zastanawiać się nad modyfikacją sezonowych celów. Trzecie miejsce nie byłoby tragedią, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia… Z Nowosybirska na tarczy wyjeżdżali najgroźniejsi konkurenci. Zwłaszcza spotkanie z Anży utkwiło w pamięci wszystkim kibicom z powodu – delikatnie mówiąc – nieodpowiedzialnego zachowania publiczności, piłkarzy, a nawet samego sędziego, Witalija Doroszenki. W przyszłym roku zapowiadają się jeszcze dwie dodatkowe gry z podtekstami w tle.
Sybirakom w awansie pomogła także władykaukaska Ałania, którą na finiszu rozgrywek dopadła zadyszka. Kluczem do awansu Sibiru, a nie drugiej ekipy z Kaukazu, był przez długi czas lepszy bilans bramkowy. Najlepsza defensywa i fantastyczny atak na czele z Alieksiejem Miedwiediewem, najlepszym strzelcem sezonu (18 bramek), przyczyniły się do historycznego osiągnięcia.
Krótko mówiąc, plan Kriuszenki okazał się strzałem w dziesiątkę. Zespół wygrał najwięcej meczów, stracił najmniej bramek, a w liczbie strzelonych ustąpił tylko o jedną zwycięzcy pierwszego Dywizjonu, Anży Machaczkale. Kiedy w grudniu 2008 roku zarząd klubu podpisywał z Kriuszenką kontrakt, obie strony ustaliły, że równo rok później znowu się spotkają, aby zdecydować o dalszej przyszłości. Nie ulega wątpliwości, jaką decyzję podejmą szefowie Sibiru i sam trener.
Niewątpliwie, oba kluby są w stanie wstrząsnąć Premier Ligą i pokrzyżować plany jej możnym. Czy pójdą w ślady mistrza kraju i, tak jak Rubin, po awansie zaczną budować potęgę, która zawojuje rosyjski futbol? Na to musimy jeszcze poczekać. W każdym razie, ku uciesze kibiców, Premier Liga stanie się jeszcze bardziej urozmaicona i atrakcyjna, a pojedynki Dawidów z Goliatami znów dostarczą nam wszystkim wiele emocji.