Koło fortuny się zatrzymało. Anglicy wybrali wyjście z Unii i stali się tym samym pionierami na skalę europejską. To ruch o olbrzymim znaczeniu, jego skutki odczuwalne będą latami w niemal każdej dziedzinie życia politycznego, gospodarczego oraz społecznego – Brexit to nie termin, który szybko wypadnie z obiegu. Pewnie zastanawiacie się: okej, ale jaki to ma związek z piłką nożną? Ano ma. I to całkiem spory.
Eurosceptyzm to rzecz na Wyspach naturalna i obecna w krainie deszczy i mgieł od dawna. Była premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher, pisała kiedyś tak: – Brutalna prawda jest taka, że reszta Unii Europejskiej bardziej potrzebuje nas niż my jej. Sporo jej rodaków myśli w ten sam sposób. Dobrym zobrazowaniem tego podejścia jest też słynna okładka gazety „London Times” z 1957 roku o bardzo wymownym tytule: „Mgła w Kanale, kontynent odcięty”. Chyba nie ma lepszego przykładu pokazującego stosunek Brytyjczyków do reszty Europy.
Żeby była jasność. To nie jest artykuł o Unii. Możecie być jej zagorzałymi przeciwnikami, możecie też wielbić i kochać europejską federację. To nie ma znaczenia. Tutaj bierzemy ołówek, dzielimy kartkę na pół i po obu stronach wypiszemy plusy i minusy wyjścia z UE dla angielskiej piłki.
Regulacje, wizy, pozwolenia
Sporym negatywem byłaby nieuchronna zmiana, jaka dotknęłaby obywateli krajów Unii Europejskiej pracujących lub chcących pracować na Wyspach. Obecnie, przyjeżdżając do Wielkiej Brytanii, nie muszą składać podań o wizę czy możliwość pracy. Jednym z filarów Unii jest przecież swobodny przepływ kapitału, usług czy pracowników. Z tego korzystają też piłkarze, którzy mogą bez problemów zmieniać kluby. Przy wyjściu z tej struktury to naturalnie nie pozostałoby takie same. Zasady byłyby o wiele bardziej restrykcyjne, a zawodnicy musieliby spełniać parę warunków, by móc przyjechać i grać w piłkę za kanałem La Manche.
W zeszłym roku FA przyjęła nowe, o wiele bardziej wymagające regulacje dotyczące graczy pochodzących spoza UE. Muszą oni spełniać takie oto warunki:
– piłkarze z krajów znajdujących się na miejscach od 1. do 10. w rankingu FIFA muszą wystąpić w co najmniej 30% meczów rozegranych przez ich kadrę na 24 miesiące przed transferem (12 miesięcy u piłkarzy poniżej 21. roku życia);
– piłkarze z krajów znajdujących się na miejscach 11.-20. muszą mieć co najmniej 45% takich gier;
– piłkarze z krajów znajdujących się na miejscach 31.-50. – co najmniej 75% gier.
Brytyjski „Guardian” sporządził we wrześniu 2015 roku raport na temat tego, który z krajów wspólnoty europejskiej spełniałby te wymogi. Na bazie obszernej pracy dziennikarzy okazało się, że około dwóch trzecich (!!) spośród 161 piłkarzy nie sprostałoby wymaganiom. I nie mogliby grać w jednej z najbardziej prestiżowych lig świata. W tym takie tuzy, jak: David de Gea, Anthony Martial, Dimitri Payet, Moussa Dembele, Cesar Azpilicueta czy N’Golo Kante.
Jeżeli dany zawodnik jest obywatelem kraju niełapiącego się do pierwszej pięćdziesiątki rankingu, składa osobną aplikację (jej koszt to około 30 tys. złotych plus VAT) i wówczas jest ona rozpatrywana indywidualnie w oparciu o wiele innych czynników – spotkania rozegrane w pucharach kontynentalnych (np. Liga Mistrzów) czy liczbę meczów w czołowych ligach europejskich. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że przy rozwodzie Londynu z Brukselą właśnie takie zasady zostałyby narzucone już nie tylko graczom spoza UE, ale także tym reprezentującym kraje unijne. No bo czemu państwa unijne miałyby być w takim wypadku faworyzowane względem reszty świata, jeśli WB nie byłaby już częścią UE?
United bez Davida de Gei?
Wiadomo, że to znacznie ogranicza pole manewru na rynku transferowym i zamyka wielu dostęp do występów na angielskich boiskach. Brytyjski „Guardian” sporządził we wrześniu 2015 roku raport na temat tego, który z krajów wspólnoty europejskiej spełniałby te wymogi. Na bazie obszernej pracy dziennikarzy okazało się, że około dwie trzecie (!!) spośród 161 piłkarzy nie sprostałoby wymaganiom. W tym takie tuzy jak David de Gea, Anthony Martial, Dimitri Payet, Moussa Dembele, Cesar Azpilicueta czy N’Golo Kante. Wówczas warunków nie spełnialiby też Polacy – Artur Boruc i Marcin Wasilewski. Każdy klub z najwyższego szczebla rozgrywkowego zostałby dotknięty utratą choć jednego zawodnika.
– Piłkarze to nie są jakieś święte krowy – mówi nam Robert Błaszczak. – Jeżeli Wielka Brytania wyjdzie z Unii, to podobnie jak ludzie innych zawodów będą musieli odpowiadać przed Home Office (odpowiednik ministerstwa spraw wewnętrznych). Dlaczego mieliby mieć bardziej preferencyjne warunki aplikacji o wizę niż ktoś, kto skończył doktorat na dobrej uczelni zagranicznej? Już teraz, w wyniku cięć budżetowych, są kłopoty z rozpatrywaniem wniosków o status stałego rezydenta czy pracownika i problem się zapewne powiększy, jeśli dojdzie do Brexitu. Ilu zawodników będzie gotowych w takiej sytuacji czekać, powiedzmy, parę miesięcy na rozpatrzenie swojego wniosku o wizę?
Według wielu ekspertów taka sytuacja odwróciłaby obecny trend sporego rozwoju tak zwanej klasy średniej Premier League. Chodzi o zespoły pokroju West Hamu czy Stoke, bo pula jakościowych obcokrajowców możliwych do ściągnięcia byłaby wtedy o wiele bardziej ograniczona. Obecnie czy to wspomniany West Ham, czy mistrz Anglii Leicester City korzystają na tym, że dysponują sporymi środkami w porównaniu z klubami z kontynentu i mogą sobie pozwolić na równie jakościowe zakupy co Chelsea czy Manchester United.
Baroness Brady
W podobnym tonie wypowiadała się też wiceprezes West Hamu United, Karren Brady. Poza funkcją na Upton Park zasiada też w Izbie Lordów z ramienia partii torysów, która jest podzielona w kwestii Brexitu na dwa obozy. Jeden za zostaniem w Europie, z premierem Davidem Cameronem na czele (i Brady również), drugi za opuszczeniem UE, którego nieformalnym liderem jest Boris Johnson, były mer Londynu. Brady napisała list do brytyjskich klubów, umieszczając w nim takie słowa:
– Odcinanie się od Europy będzie miało dla nas bardzo niekorzystne skutki. Dla klubów swoboda poruszania się odgrywa bardzo dużą rolę przy transferach. Gracze z Unii mogą przejść do zespołów z Wielkiej Brytanii bez potrzeby wizy czy podania o pracę. To sprawia, że szybciej i łatwiej można podpisać kontrakt i rywalizować o talenty z kontynentu.
Stąd przypadki przejścia do WHU Payeta, Cabaye’a do Crystal Palace czy Shaqiriego do Stoke, które w innych warunkach nie byłyby możliwe. Wróciłaby zatem sytuacja, w której parę ekip zdecydowanie dominuje w lidze. Różnice między czołówką a dołem tabeli stale by się więc zwiększały, a nie jak obecnie malały.
Lepiej dla kadry!
To świetnie! – krzykną niektórzy. Wreszcie więcej szans dostaną Anglicy i kadra zacznie w końcu zdobywać medale! To fakt i rzecz nieuchronna – jeśli będzie mniej obcokrajowców, więcej szans będą dostawali nie tylko Anglicy, ale ogólnie Brytyjczycy.
Plusem takiego rozwiązania będzie również to, że wielkie pieniądze z praw telewizyjnych, jakie trafiają do kieszeni klubów, będą w większym stopniu wykorzystywane na akademie. Nie będzie przecież takiego wyboru graczy zagranicznych, więc trzeba będzie bardziej polegać na tych wychowywanych przez siebie, co wiele klubów Premier League obecnie zaniedbuje.
Takiego zdania jest chociażby Wayne Harling, członek Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Uważa on, że dzięki wyjściu z UE więcej takich talentów jak Marcus Rashford dostawałoby szansę gry na najwyższym poziomie.
Rashford gra tylko dlatego, że Manchester zmagał się z wieloma kontuzjami. Głównym problemem posiadania tak wielu graczy z Unii w lidze jest to, że tacy zawodnicy jak on zwykle nie dostają szansy tak po prostu, za umiejętności. Akademie nie są w stanie przepchnąć piłkarzy do pierwszych zespołów na stałe kontrakty, bo jest tak duża konkurencja, a i rywale przychodzący z zagranicy są tańsi w utrzymaniu. Wayne Harling, UKIP
Tylko że i w tej kwestii jest całkiem rozsądny kontrargument. Otóż tracąc tak wielu przybyszów z zagranicy, Premier League obniżyłaby swoją wartość marketingową. To nie jest już liga wyłącznie angielska, ale globalna, oglądana przez miliony ludzi na całym świecie. Także w Europie, gdzie sporo osób śledzi ją, bo grają w niej ich rodacy. Tak jest chociażby z Polakami chętnie zerkającymi na poczynania Bournemouth Boruca czy Swansea Fabiańskiego, a w przeszłości chociażby Liverpoolu, w którym grał Jerzy Dudek. Odejście stranierich obniży atrakcyjność rozgrywek w oczach zagranicznych kibiców, co jest przecież bardzo ważną częścią całej marki.
Wyjazdy trudne dla fanów, nie klubów
A co z fanami? Jeżeli przemieszczanie się będzie utrudnione dla piłkarzy, to czy także dla kibiców? Niestety tak. Brytyjscy fani, tak dobrze znani z jeżdżenia za granicę za swoimi ulubieńcami, też musieliby się zmagać z wizami, pewnie również wyższymi cenami biletów lotniczych czy nawet tak błahymi sprawami jak wyższe opłaty za korzystanie za granicą z telefonu.
Już po wynikach
Oficjalne wyniki już znamy. Wiadomo, do Brexitu nie dojdzie z dnia na dzień. To będzie proces, który potrwa co najmniej parę lat. Nie wiadomo w stu procentach, jak zmieni się polityka swobodnego przepływu ludzi – będzie powrót do składania podań o pozwolenie na pracę czy jednak co innego? Ciekawe jest też to, że w ramach UE można dokonywać transferu zawodników od 16. roku życia. Poza Unią limit ten jest wyższy – od 18. Fakt jest jeden – będzie bardzo ciekawie. Pytanie, czy lepiej.
Here's the official result after all the votes have been counted #EUref pic.twitter.com/1xXC8TTNck
— RTÉ News (@rtenews) June 24, 2016
***
Tekst został napisany 21.03.2016 i został zaktualizowany w obliczu bieżących wydarzeń.
„Mgła w Kanale, kontynent odcięty” - rany boskie, co za wariaci
Dla Europy nic dobrego, ale może brexit rozwali w końcu tą Premier League. Skończy się kupowanie grajków zagranicy. Angielskie kluby zawsze marzyły od izolowaniu się i mają to, co chciały :D
Rany, to na dłuższą metę może naprawić ten cholerny marazm w Premier League. Hajs się sypie jak złoto, kupują kogo chcą, przepłacają na każdym kroku, wystarczy na tego Martiala z Manchesteru spojrzeć. Jakby ziściły się te najlepsze prognozy, może znowu wychowywaliby młodych gniewnych. Pamiętacie tę kadrę z Lampardem, Gerrardem, Owenem? Wszyscy byli blisko Złotej Piłki, wychowani na angielskiej ziemi i na nich stawiano, właśnie dzięki temu do tego doszli. Może za 10 lat będzie podobnie...