Marcus Rashford właśnie odebrał nagrodę dla piłkarza miesiąca w Manchesterze. Młokos w dwóch meczach strzelił cztery bramki, z czego dwie w prestiżowym starciu z Arsenalem, i od razu znalazł się na ustach wszystkich kibiców. Czy będzie gwiazdą? Andan Januzaj, Nick Powell i Federico Macheda udowodnili już, że „pięć minut” w United wcale musi nie przynieść tego statusu.
Sylwetkę 18-letniego bohatera lutego z drużyny „Czerwonych Diabłów” przedstawiliśmy na łamach naszego serwisu, możecie znaleźć ją pod TYM LINKIEM. Jest o czym mówić, to fakt. Anglik pobił już parę rekordów, na czele z tytułem najmłodszego strzelca dubletu w Manchesterze oraz w Europie. Medialna nagonka ruszyła z przytupem i nie należy spodziewać się, aby szybko zapomniano o Rashfordzie.
Nawet sam Roy Hodgson wypowiedział się o żółtodziobie, wróżąc mu wielką karierę, co jeszcze bardziej podsyciło zainteresowanie mediów w kontekście zbliżających się mistrzostw Europy. Warto jednak postawić sobie pytanie, czy to wszystko jest zdrowe dla samego zawodnika? Znamy mnóstwo przypadków, kiedy adepci futbolu, których widziano jako wielkie gwiazdy kolejnych lat, gaśli szybciej, niż zaczynali na dobrą sprawę świecić. Nie trzeba szukać daleko – wystarczy przypomnieć sobie przypadki, które miały miejsce właśnie w ekipie z Old Trafford.
Hodgson: "I hope people don’t try to put Rashford under pressure." Then on Euro16 call-up: "I would neither rule him in or rule him out." 👀
— Tim Spiers (@TimSpiers) March 3, 2016
Federico Macheda
Trzecie z rzędu mistrzostwo angielskiego giganta w sezonie 2008/2009 nie byłoby możliwe bez nikomu wtedy nieznanego Federico Machedy. Z pochodzenia rzymianin, przez skautów Manchesteru wypatrzony już w wieku 16 lat i sprowadzony z Lazio na Wyspy. W ostatnich kolejkach kampanii drużyna sir Aleksa Fergusona dalej walczyła o wszystkie trofea i brakowało jej świeżości.
Szkot już w spotkaniu 31. kolejki, po dwóch porażkach z rzędu, sięgnął po zaledwie 17-letniego wówczas napastnika. United mierzyło się z Aston Villą w kwietniu, kiedy nie ma już czasu na potknięcia. Włoch pojawił się na murawie przy stanie 2:2, a w trzeciej minucie doliczonego czasu gry zapewnił swojej drużynie zwycięstwo w debiucie. Marzenie. Sześć dni później na kwadrans przed końcem Ronaldo i spółka remisują 1:1 z Sunderlandem. Macheda wchodzi na boisko… i 46 sekund później ustala wynik spotkania.
Do końca kampanii Manchester wygrał sześć i zremisował jedno spotkanie, dzięki czemu sięgnął po tytuł mistrzowski. Drugi w tabeli Liverpool miał cztery punkty straty do swojego odwiecznego rywala, wobec czego gdyby nie sześć punktów zapewnionych przez dwie bramki Machedy, to Steven Gerrard mógłby z ostatnim gwizdkiem sezonu podnieść puchar. Tak się jednak nie stało, a we Włochu media widziały wielką nadzieję futbolu zarówno kadry, jak i „Czerwonych Diabłów”.
Jak potoczyły się dalsze losy snajpera? Oficjalnie zawodnikiem Manchesteru był do 2014, jednak przez wszystkie lata był sześciokrotnie wypożyczany do pięciu różnych klubów. W Premier League w czerwonych barwach zagrał w sumie w dziewiętnastu spotkaniach, strzelił cztery bramki. Razem ze wszystkimi pucharami jego dorobek w ekipie Fergusona to 36 spotkań i pięć trafień. Szybko przestano w niego wierzyć, dlatego zaczęły się, nieudane zresztą, wypożyczenia. W 2014 ostatecznie przeniósł się do Cardiff, gdzie gra do dzisiaj. W trwającym sezonie w Championship biegał łącznie 63 minuty. Włoch ma 25 lat, ale nie spodziewam się ujrzeć go jeszcze w Juventusie. Ani nawet w Torino.
YOUNGEST #BPL SCORERS FOR @ManUtd:
17y 227d – Macheda
17y 354d – Welbeck
18y 120d – RASHFORD pic.twitter.com/LhNFS5naLa— Premier League (@premierleague) February 28, 2016
Nick Powell
Do United trafił z Crewe Alexandra w lipcu 2012 roku. Z niezłej strony pokazywał się w meczach przygotowawczych, mimo zaledwie 18 lat na karku i doświadczenia wyłącznie na poziomie trzeciej ligi od razu został włączony do pierwszego składu. Zadebiutował w czwartej kolejce w meczu z Wigan. W 71. minucie spotkania zmienił samego Ryana Giggsa. Zaledwie 11 minut później kropnął nie do obrony i ustalił wynik spotkania na 4:0.
W Manchesterze na poziomie Premier League zagrał jeszcze… dwukrotnie. Od sezonu 2013/2014 jest regularnie wypożyczany, najpierw do Wigan, następnie do Leicester (pewnie żałuje, że nie został), dziś natomiast do Hull. Naprawdę nieźle radził sobie w pierwszym z klubów, zagrał zdecydowaną większość meczów w Championship, strzelił nawet siedem bramek. Od lutego jest w Hull, dotychczas dwukrotnie wybiegł na plac gry. O powrót do Manchesteru nie będzie łatwo po niedawnym ekscesie: kiedy Manchester przegrywał 1:2 z Midtjylland w LE, Powell grał na konsoli. Rewanż już oglądał. Na laptopie. Na telewizorze grał w piłkę w wersji wirtualnej. O pierwszym meczu, jak sam przyznaje, zapomniał. O grze w United chyba też powinien zapomnieć.
Can't, watching the game lad ⚽️👊🏽🎮 @DavidMeyler7 pic.twitter.com/ZpYxWqDLOw
— Nick Powell (@NPowell25) February 22, 2016
Adnan Januzaj
Najświeższy przypadek. Sytuacja Belga różni się od jego poprzedników o tyle, że jest on nadal w klubie z Old Trafford. Jest też szereg innych różnic. Po pierwsze, już zagrał w United więcej, niż swoi poprzednicy razem wzięci. Po drugie, wydaje się od nich zwyczajnie lepszy. Po trzecie zaś – jest najmłodszy. Januzaj nadal ma wszystko przed sobą (nie twierdzę, że pozostała dwójka już powinna skończyć karierę, jednak Belgowi jest zwyczajnie bliżej do sukcesu), ale po znakomitym wejściu do gry jego rozwój został zahamowany.
U Fergusona pojawił się tylko na ławce w pożegnalnym sezonie szkoleniowca, zadebiutował już u Davida Moyesa. W swoim trzecim meczu, a zarazem pierwszym w wyjściowej jedenastce, strzelił dwie bramki w sześć minut i zapewnił zwycięstwo 2:1 z Sunderlandem. Zero kompleksów. Piłkarz meczu. Jego pięć minut trwało dłużej – w fatalnym dla United sezonie 2013/2014 był jednym z nielicznych graczy, do których nie można było się było o nic przyczepić. TOP 3 w zespole. Zagrał 27 spotkań w BPL, strzelił cztery bramki, zanotował cztery ostatnie podania. I to wszystko pomiędzy 18 a 19 rokiem życia.
Wydawało się, że również u van Gaala Januzaj będzie pierwszoplanową postacią, dostał nawet „11” po Giggsie. Holender przeprowadził jednak transferową rewolucję, przez co w dwóch kolejnych sezonach (z zastrzeżeniem, że rundę wiosenną trwającej kampanii spędził w BVB) zagrał na szczeblu Premier League 22 razy. Strzelił tylko jedną bramkę. Kiedy już pojawia się na placu gry, wydaje się nią znudzony, nawet Memphis Depay jest przy Belgu tytanem pracy. Nie zanosi się na jego sprzedaż, za rok w klubie prawdopodobnie będzie inny szkoleniowiec. Czy Januzaj do tego czasu pokaże, na co go stać? Wszytko w jego nogach… i w głowie.
https://www.youtube.com/watch?v=HrbPPIRN2io
Marcus Rashford sam zadecyduje o swoim losie. Może pójść śladami starszych kolegów i po pierwszych zachwytach zachłysnąć się fałszywym sukcesem, po czym zniknąć. Na sezon, jak Januzaj, albo na zawsze, jak Macheda. Wszyscy, może prócz Włocha, wymienieni wyżej gracze mają przed sobą przyszłość. Kto by jednak pomyślał pół roku temu, że Rashford będzie bliżej gry niż Januzaj i Powell?
Zarówno fani United, jak i angielskiego futbolu mają nadzieję, że 18-latek nie spuści nogi z gazu. Nie spodziewajcie się dwóch bramek w każdym meczu – nawet Messi tego nie zrobi. Chłopak powinien liczyć po cichu na to, że media w jakiś cudowny sposób o nim zapomną. Może jakiś skandal? Albo złote dziecko w Liverpoolu? Rashford zmierzy się z ciężką rzeczywistością, która już dziś spotyka Martiala. „Eksperci” rozliczają Francuza tylko przez pryzmat wydanych na niego pieniędzy, zapominając, że ma on dopiero 20 lat! Tutaj Anglik ma przewagę: w klubie jest od siódmego roku życia. Chyba nie obrazimy się, jeśli zostanie kolejne jedenaście lat?
[interaction id=”56d9d8eb4ab46a010376ecdc”]