Michael Preetz, były napastnik Herthy BSC, to żywa legenda stolicy Niemiec. Niesamowita skuteczność i medialna osobowość spowodowały, że Preetz stał się prawdziwą ikoną berlińskiego klubu. Dziś, kilka lat po zakończeniu kariery piłkarza, nadal zajmuje się futbolem – jest szefem działu licencyjnego Herthy. W 2006 roku został honorowym ambasadorem piłkarskich mistrzostw świata dla miasta Berlin. Przed świętami spotkał się z reporterem „iGola” i udzielił mu ekskluzywnego wywiadu.
KORESPONDENCJA Z BERLINA
Po siedemnastu seriach spotkań niemieckiej Bundesligi Hertha BSC Berlin plasuje się na dwunastym miejscu. Jak pan oceni ten rezultat?
To, jak na razie, nieciekawy wynik. My od początku sezonu nie ukrywaliśmy, że naszym celem jest miejsce promowane startem w europejskich pucharach, a w zasadzie w Pucharze UEFA. Jesteśmy właśnie na półmetku rozgrywek, musimy przeskoczyć w tabeli kilku przeciwników i myślę, że uda nam się tego dokonać. Do miejsca pozwalającego na grę w Pucharze UEFA brakuje wielu punktów.
Kibice w Berlinie domagają się jednak coraz głośniej awansu Herthy do Ligi Mistrzów. Nie potraficie tego dokonać od lat…
Mierzmy siły na zamiary. Trzeba pamiętać o tym, jakimi pieniędzmi dysponuje berliński klub, a jakimi np. Bayern Monachium czy Hamburger SV. Spójrzmy też na kadrę – my nie możemy sobie pozwolić na zakup najlepszych piłkarzy świata.
W kilku meczach z dobrej strony pokazał się polski pomocnik, Łukasz Piszczek, co potwierdza także trener Herthy, Lucien Favre.
Łukasz Piszczek to młody, perspektywiczny zawodnik. W kilku spotkaniach pokazał naprawdę dobry futbol. W tamtym roku został mistrzem Polski, w swoim zespole (Zagłębiu Lubin – przyp. red.) zdobył jedenaście bramek. Piszczek wykorzystuje swoją szansę i ciągle się rozwija.
Zakup Piszczka to był dość ryzykowny ruch z waszej strony. W kadrze Herthy grało przedtem kilku Polaków, którzy furory w Berlinie na pewno nie zrobili – tj. Wichniarek, Karwan, Kuszczak.
No tak, Wichniarek… Piszczek jest bardzo utalentowanym piłkarzem. Już od dawna myśleliśmy o tym, by go ściągnąć do Herthy. Przed dwoma laty ten transfer doszedł do skutku, potem wypożyczyliśmy go do Zagłębia, ażeby trochę się rozegrał. Teraz wrócił do nas i może spokojnie dla nas występować.
Jakie wrażenie w rundzie jesiennej zrobił na panu Andre Lima, który wyrasta powoli na bohatera w Berlinie?
O Limie mogę powiedzieć to samo, co o Piszczku. To też młody, perspektywiczny zawodnik, który jeśli dostaje szansę gry, to ją w pełni wykorzystuje. To przecież Brazylijczyk swego czasu strzelił Hanowerowi gola i w końcówce zapewnił Hercie bardzo ważne trzy punkty.
W 2012 roku w Polsce i na Ukrainie odbędą się mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Czy UEFA nie popełnia błędu, stawiając na kraje z byłego bloku wschodniego?
Absolutnie tak nie uważam. UEFA dała wam szansę, którą musicie wykorzystać. Taka decyzja o przyznaniu prawa do organizacji Euro 2012 to najlepsza mobilizacja, aby rozbudować infrastrukturę, aby postawić nowe stadiony. Jestem w pełni przekonany, że w 2012 roku w Polsce i na Ukrainie będziemy oglądać futbol na najwyższym poziomie.
UEFA podjęła jednak bardzo ryzykowną decyzję…
Zgadza się, ale podobna dyskusja miała miejsce, gdy FIFA przyznała RPA prawo do organizacji mistrzostw świata w 2010 roku. Zarówno FIFA, jak i UEFA dołożą wszelkich starań, aby przygotowania do mundialu, czy też do mistrzostw Europy przebiegały bez zakłóceń.
Pan, jako ambasador Weltmeisterschaft 2006 w Berlinie, miał okazję z bliska oglądać przygotowania Niemców do mistrzostw świata w 2006 roku. Ma pan jakieś wskazówki dla Polaków, jak zorganizować wielką imprezę sportową?
(Śmiech) Nie należy zapominać, że Niemcy od samego początku miały lepszą sytuację wyjściową aniżeli Polska i Ukraina. W niemieckim sztabie organizacyjnym pracowało dużo ludzi, którzy dziś współpracują z Polską, więc myślę, że wszystko powinno przebiegać bez zakłóceń.
Może Polska potrzebuje Franza Beckenbauera?
(Śmiech) Nie wiem, czy w Polsce macie drugiego Beckenbauera. Byłoby dobrze, bo z Franzem jest zawsze łatwiej…
Oby tak dalej ;) Więcej takich wywiadów ;)