Nie da się nie odnieść wrażenia, że w polskiej lidze brakuje drużyn, które regularnie grałyby przyjemny dla oka futbol. Zresztą nie ma się co dziwić, gdyż takowa gra wymaga czasu i cierpliwości, a tego brakuje prezesom polskich klubów, którzy oczekują, by ich zespoły przede wszystkim regularnie punktowały. Jednakże w obecnym sezonie są drużyny, którym najprawdopodobniej zależy w pierwszej kolejności na ładnej, widowiskowej grze. Mimo tego, że nie zawsze przynosi ona zdobycz punktową… Czy pragmatyzm ligowy może być receptą na zdobywanie kolejnych "oczek"?
Takimi drużynami są oczywiście tegoroczni beniaminkowie, którzy od początku sezonu wydają się mieć podobny problem. Obu ekipom zdarza się przegrywać mecze, w których tak naprawdę przez większość czasu były lepsze i nie da się nie zauważyć, że brakuje im czystego pragmatyzmu. Efektem dość przyjemnej gry i chęci zdominowania rywali jest 13. miejsce beniaminka spod Jasnej Góry i ostatnia lokata łodzian.
Pragmatyzm ligowy
Niestety obaj beniaminkowie zapominają o tym, co jest kluczowe w polskiej piłce na najwyższym poziomie, czyli o defensywie. Bowiem kluczem do osiągnięcia sukcesu w polskiej ektraklasie jest przede wszystkim gra w obronie. Najlepszym tego przykładem może być postawa Lechii Gdańsk z zeszłego sezonu. Podopieczni Piotra Stokowca po zdobyciu bramki mieli w zwyczaju po prostu bronić korzystnego rezultatu. Coś, co między innymi Rakowowi w tym sezonie, a przynajmniej w dwóch ostatnich kolejkach po prostu się nie udawało.
Wydawało się, że będzie remis, ale wtedy do akcji wkroczyli dwaj zmiennicy z @WislaPlockSA… 💥#RCZWPŁ 1:2 pic.twitter.com/L3p8ZSAaAe
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) September 28, 2019
Przed tygodniem w meczu otwierającym dziewiątą serię gier na ligowych boiskach podopieczni Marka Papszuna pojechali do Gliwic, gdzie zmierzyli się z tamtejszym mistrzem Polski. Piłkarze spod Jasnej Góry mogli się przekonać, że nie taki mistrz straszny, jak go malują, gdyż przez większość czasu to beniaminek kontrolował przebieg spotkania. Odkąd Brown Forbes zdobył swoją czwartą bramkę w tym sezonie, dając prowadzenie swojej ekipie, w ogóle już nie zanosiło się na to, by częstochowianie wyjechali z Gliwic na tarczy. Niestety w ostatnich kilkunastu minutach stracili dwa gole i musieli uznać wyższość swoich rywali. O meczu z Piastem można przeczytać, klikając TUTAJ.
Oczywiście pojedynek ten był dla rakowian niezwykle pechowy. Jednakże skądś ten pech musiał się wziąć, tym bardziej że tydzień później w domowym meczu z Wisłą Płock podopieczni Marka Papszuna również roztrwonili jednobramkowe prowadzenie, doprowadzając do siódmej w tym sezonie porażki. Warto tutaj dodać, że znowu drugą bramkę stracili w ostatnich minutach, a w zasadzie w ostatniej akcji meczu.
Jak nie możesz wygrać, to nie przegraj
Sam szkoleniowiec częstochowian po meczu powiedział, że jego podopieczni nie mają się czego wstydzić. Jednakże nie da się ukryć, że punkty uciekają, a co równie ważne, Raków jest jedyną drużyną w ekstraklasie, która jeszcze ani razu nie zremisowała spotkania w obecnych rozgrywkach. Mimo tego, że okazji ku temu było co najmniej kilka. Warto przypomnieć niesamowity comeback w meczu z Lechem Poznań, ogromną nieskuteczność w starciu z Górnikiem Zabrze czy wspomniane wcześniej spotkania z Piastem i Wisłą Płock.
– Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Poza wynikami przecież nie mamy się czego wstydzić. Wiemy, że punkty są ważne, a nam uciekły. Musimy wyciągnąć wnioski i nie tracić takich bramek, bo to nie przeciwnicy kreują akcje, a nasze błędy. My, żeby strzelić gola, musimy się napracować, a przeciwnik przegra stronę i jest gol. Musimy to skorygować, bo po prostu w ekstraklasie takie błędy nie przechodzą. Wierzę jednak, że nasza gra przyniesie punkty – mówił po porażce z Wisłą Płock szkoleniowiec Rakowa, Marek Papszun.
A jak gra na przykład wymieniona wyżej Wisła Płock? Bardzo podobnie do tego, co prezentowała w zeszłym sezonie Lechia Gdańsk. Oprócz solidnej gry w obronie, choć z tym jeszcze nie jest perfekcyjnie, należy wspomnieć, że styl gry podopiecznych Radosława Sobolewskiego nie jest widowiskowy. Jednakże jest skuteczny – pragmatyzm ligowy w najlepszym wydaniu. W ostatnich pięciu spotkaniach Wisła Płock zdobyła łącznie dwanaście punktów, dzięki czemu znajduje się obecnie na siódmym miejscu w tabeli…
Chcą dominować, ale zapominają o defensywie
ŁKS Łódź podobnie jak Raków pragnie być drużyną grającą miły dla oka futbol. Łodzianie dodatkowo bardzo chcieliby zdominować swoich rywali, co potwierdziła chociażby porażka z Legią 2:3, mimo tego, że dwukrotnie to podopieczni Kazimierza Moskala obejmowali prowadzenie. Zresztą w każdym meczu, nawet w tym ostatnim przegranym z Arką Gdynia 1:4, widać było, że ełkaesiacy chcieliby non stop atakować, ale zapominają o defensywie. A jak już wspomniano, bez tego na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce ani rusz.
Zresztą trzeba też przyznać, że aby grać widowiskowy futbol w Polsce, trzeba mieć do tego narzędzia, czytaj odpowiednich ludzi. A z defensywą, która w obecnych rozgrywkach straciła w dziewięciu kolejkach aż osiemnaście bramek, trudno myśleć o dominowaniu nad swoimi rywalami. Teraz ważnym ogniwem defensywy będzie Arkadiusz Malarz.
💬 Maksymilian Rozwandowicz: Chcemy dominować na boisku i kreować grę. Cały czas nad tym pracujemy i z pewnością wielu rywali w starciu z nami może być zaskoczonych. https://t.co/cxtBCMqtaE
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) July 22, 2019
– Wszyscy jesteśmy mądrzejsi po meczu. To jest normalne. Moim zdaniem, jeśli chodzi o zaangażowanie na treningu, atmosfera w szatni jest w porządku, jak na naszą sytuację. W każdym meczu robimy wszystko, żeby wygrać. Po to się wychodzi na boisko. Wiemy, że seria jest taka, że cokolwiek by człowiek powiedział, może to być różnie odbierane i interpretowane. Pomysły zawsze jakieś są, najważniejsze jest to, co będziemy robić na boisku. Liczę, że dzięki Arkowi uda się w końcu zagrać na zero z tyłu – tłumaczy Kazimierz Moskal.