Doskonale pamiętamy jak prawie dwa lata temu, na gorącym uczynku został złapany poważny działacz PZPN, były arbiter Wit Żelazko. Jego zatrzymanie rozpoczęło rewolucję w naszym związku. Czy tym razem będzie podobnie?
W poważnych tarapatach znalazła się „prawa ręka” prezesa Michała Listkiewicza, Eugeniusz Kolator. Wiceprezes związku może, choć nie musi trafić do aresztu. Wystarczy, że w ciągu 7 dni zapłaci 150 tysięcy złotych. A wszystko dlatego, że Kolator był zamieszany w nieprawidłowości finansowe GKSu Katowice. Kiedy w 2005 roku Katowicki klub borykał się z problemami finansowymi, swoich wierzycieli odsyłał do PZPN, jako że związek przesyłał dużą część pieniędzy, w związku z obecnością klubu w lidze. Pod wszystkimi przelewami podpisywał się Eugeniusz Kolator. Kiedy po wygraniu sprawy sądowej, komornik zaczął zajmować pieniądze przesyłane do klubu, PZPN mimo wyraźnych wytycznych w dalszym ciągu uzupełniał kąta firm u których zadłużony był klub.
Po degradacji GKS pieniądze się skończyły sprawa w dalszym ciągu nabierała rozpędu, czego finałem była sprawa w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Jednak PZPN nic sobie nie robił z niekorzystnego dla nich wyroku i w dalszym ciągu rozsyłał pieniądze do wierzycieli. A pod wszystkimi transakcjami ze strony PZPN widniał podpis Eugeniusza Kolatora.