Borussia Dortmund jest znana w Europie głównie z wychowywania swojej młodzieży, a później sprzedawania jej do lepszych klubów europejskich za wielkie pieniądze. Niestety dla kibiców BVB, nie ma ratunku przed sprzedawaniem zawodników do czołowych klubów. Tak jak powiedział na konferencji prasowej przed spotkaniem Bayeru 04 z Bayernem Monachium Rudi Völler - tylko Bayern może powiedzieć "nie" zawodnikom, którzy proszą o transfer. Jednak wielu ze sprzedanych zawodników wróciło do Dortmundu z podkulonym ogonem, za mniejsze pieniądze. Kto dokładnie wrócił i czy powroty świadczą o geniuszu Hansa-Joachima Watzkego, czy raczej o jego porażce?
Mario Götze
Najbardziej utalentowane dziecko niemieckiej piłki – tak pisały o nim nie tylko niemieckie, ale i zagraniczne gazety. Rozgrywał świetne występy w żółto-czarnych barwach, lecz w 2013 roku postanowił przenieść się do rywala zza miedzy – Bayernu Monachium. Götze został znienawidzony przez fanów „Dumy Westfalii”, a sam zawodnik został okrzyknięty „Judaszem”.
W pierwszym sezonie w drużynie „Bawarczyków” był podstawowym zawodnikiem, którego nie mogłoby zabraknąć w środku pomocy. Zabrakło go tylko w pierwszych spotkaniach sezonu, ze względu na problemy mięśniowe. Rozegrał wtedy 27 spotkań w Bundeslidze, w których strzelił dziesięć bramek i zanotował dziewięć asyst. Ogółem w 45 spotkaniach strzelił 15 goli i zapisał 13 asyst.
Warto dodać, że na przełomie sezonów zdobył arcyważną, prawdopodobnie najważniejszą bramkę w swoim życiu – w finale mistrzostw świata 2014. To dzięki niemu reprezentacja Niemiec po dogrywce wygrała finał z Argentyną 1:0.
Drugi sezon w Bayernie był szczególnie udany – zabrakło go tylko w dwóch meczach Bundesligi, jednym Ligi Mistrzów i Pucharu Niemiec. We wszystkich rozgrywkach zaliczył 15 bramek i siedem asyst. Niepokoić mogły jego minuty na boisku, ponieważ rzadko kiedy był w stanie rozegrać cały wymiar spotkania. Średnia jego minut na boisku wyniosła równo 70 minut.
Łącznie rozegrał 48 meczów, w których 15 razy wpisał się na listę strzelców i siedmiokrotnie zaliczał kluczowe podania.
Problemy zdrowotne Mario
Kolejny sezon to wielkie problemy zdrowotne 25-latka. Z dokładnie nieokreślonych przyczyn opuścił w środku sezonu aż 17 kolejek ligowych. Był to, jak się okazało, ostatni sezon Götzego w barwach mistrza Niemiec.
Dla porównania z poprzednimi sezonami – Niemiec brał udział w tylko 21 spotkaniach (licząc wszystkie rozgrywki), zaliczając w nich sześć bramek i cztery asysty.
Sezon 2016/2017 to już powrót do Borussii Dortmund. Pod okiem Thomasa Tuchela, Mario Götze na początku był desygnowany do pierwszej jedenastki, lecz później na jaw wyszły wielkie problemy zdrowotne „Messiego niemieckiego futbolu”. Od 29 stycznia Niemiec nie pojawił się już na boisku aż do końca sezonu z powodów problemów metabolicznych. Wiele osób zadawało sobie nawet pytanie, czy wróci on do formy sprzed kontuzji i odzyska dawny blask.
25-latek potrzebował dużo czasu, aby dojść do siebie. Lecz już od pierwszej kolejki nowego sezonu był gotów do dalszej gry w piłkę. Od tego czasu widać było postępy w grze reprezentanta Niemiec. Co mecz grał lepiej i stał się niepodważalnym filarem dortmundzkiego systemu 4–3–3.
Podsumowując – warto było zainwestować 22 miliony w Götzego, mimo że trzeba było cierpliwie czekać, aż on sam wyzdrowieje. Obecnie wraca do formy i spisuje się bardzo dobrze.
Shinji Kagawa
Jest to kolejny środkowy pomocnik, który bardzo żałował swojego odejścia z Dortmundu, ponieważ w Manchesterze United sobie nie poradził.
Na transfer do lepszego klubu zapracował sobie w dwa sezony, podczas których grał w Borussii pierwsze skrzypce, a na dodatek strzelał bardzo dużo bramek i notował również wiele asyst. Na przykład podczas swojego ostatniego sezonu w Dortmundzie strzelił na wszystkich frontach 17 bramek i zaliczył 14 asyst, obecnie w BVB takiego piłkarza po Aubameyangu ze świecą szukać.
W ekipie „Czerwonych Diabłów” również był głównie zawodnikiem grającym w pierwszym składzie, lecz w pierwszym sezonie z powodu kontuzji kolana został zmuszony opuścić dwanaście kolejek Premier League.
W pierwszym sezonie w Anglii, licząc wszystkie rozgrywki, wystąpił w 26 spotkaniach, strzelił sześć bramek i zanotował taką samą liczbę asyst.
W drugim i jednocześnie ostatnim sezonie w barwach Manchesteru United Japończyk nie był tak często wystawiany do pierwszego składu, jak za sir Alexa Fergusona. Od momentu zatrudnienia Davida Moyesa – Kagawa dostawał mniej minut na boisku, a i jego stosunki z trenerem nie były zbyt dobre. Z tego powodu, kiedy dowiedział się o zainteresowaniu swoją osobą byłego klubu – poprosił prezesów o zgodę na transfer.
Powrót do Niemiec
Już w pierwszym sezonie radośnie powitał go Jürgen Klopp, dając mu olbrzymi kredyt zaufania. Zawodnik od razu przystosował się do warunków Bundesligi i wyglądał tak pewnie, jakby grał w Borussii od zawsze, bez żadnej przerwy.
W kolejnym sezonie wspiął się na szczyt swoich umiejętności, lecz w rozgrywkach 2016/2017 nastąpiła przerwa w rozwoju reprezentanta Japonii, spisywał się przeciętnie. Na szczęście mały kryzys ma już za sobą i w obecnym sezonie znów zachwyca. W duecie z Mario Götzem spisuje się świetnie, a czas płynie na ich korzyść – co mecz ich gra wygląda lepiej.
Shinjego Kagawę będziemy prawdopodobnie mieli okazję podziwiać podczas mundialu 2018, ponieważ reprezentacja Kraju Kwitnącej Wiśni zmierzy się z Polską. Jeżeli Japończyk jest w takiej formie, trener kadry, Vahid Halihodzic, nie powinien przejść obok niego obojętnie, chociaż nie ma z zawodnikiem BVB dobrych relacji.
Nuri Sahin
Mimo że Turek przebojem wdarł się do pierwszego zespołu Borussii z drużyny młodzieżowej do lat 19 i regularnym udziałem w meczach, po dwóch sezonach zdecydował się na wypożyczenie do grającego w Eredivisie Feyenoordu Rotterdam, w którym bardziej angażował się w ofensywę.
Po powrocie do „Dumy Westfalii” i rozegraniu pełnych trzech sezonów, kiedy przyszła oferta z Realu Madryt – długo się nad nią nie zastanawiał i przeniósł się na Półwysep Iberyjski. Na początku swojej przygody z „Królewskimi” doznał kontuzji kolana i do końca sezonu brał udział tylko w czterech meczach La Liga.
Po fatalnym sezonie w Hiszpanii podjął decyzję o półrocznym wypożyczeniu do Liverpoolu, w którym rozegrał siedem meczów w Premier League. W styczniu 2013 roku reprezentant Turcji powrócił na Signal Iduna Park, opuszczając tylko dwa ligowe spotkania.
Kolejny sezon był bardzo udany w wykonaniu Sahina, lecz brakowało swobody w sytuacjach ofensywnych.
Lata 2014–2016 były fatalne w wykonaniu 29-latka, głównie z powodu prześladujących go kontuzji. Jeżeli Turek już kontuzje wyleczył, to rzadko kiedy był powoływany do pierwszego składu, ze względu na transfer młodego Juliana Weigla.
Sahin odżył dopiero w obecnym sezonie, pod okiem Petera Bosza.
Henrikh Mkhitaryan (?)
Ostatnio w mediach przewija się temat Mkhitaryana, który rzekomo chciałby zmienić klub, a zainteresowana jego usługami ma być Borussia Dortmund.
Reprezentant Armenii, odkąd dołączył do „Die Borussen”, imponował swoimi umiejętnościami. Już w pierwszym sezonie pełnił funkcję zawodnika pierwszego składu, o czym świadczą rozegrane 31 mecze w Bundeslidze. Strzelił w nich dziewięć bramek oraz zanotował o jedną więcej asystę. Krótko mówiąc – statystyki jak na pierwszy sezon były co najmniej dobre.
Kolejny sezon to wielki kryzys Borussii Dortmund, a więc i mniejsza wydolność Ormianina.
Niekwestionowanie najlepszy sezon był jego zarazem ostatnim w żółto-czarnych barwach. Na przełomie lat 2015/2016 w 31 meczach niemieckiej ekstraklasy zdobył jedenaście bramek i aż 20-krotnie asystował (!). Takie statystyki musiały przyciągnąć największe europejskie kluby, a 28-latek wybrał wśród z nich Manchester United.
„Heniek” nie jest najważniejszym zawodnikiem w drużynie Jose Mourinho, a sam selekcjoner niezbyt lubi Ormianina. Załamała się też skuteczność piłkarza po transferze do Premier League, ponieważ jak widać – nie radzi sobie w tej lidze.
Jednak mimo wszystko wydaje się, że władze Borussii nie żałują pożegnania się z Mkhitaryanem nie tylko ze względu na problemy z jego agentem – Mino Raiolą. Gdyby „Miki” nie odszedł z BVB, to prawdopodobnie Watzke nie pomyślałby o kupnie Ousmane’a Dembelego. Tak więc nie wpadłoby tak wiele pieniędzy do kasy drużyny z Signal Iduna Park.
Czy kariera Mkhitaryana zatoczy koło i wróci do Dortmundu jak Shinji Kagawa?
Geniusz Watzkego czy totalna kompromitacja?
Szef Borussii Dortmund otrzymał w 2017 roku nagrodę dla najlepszego biznesmena w Niemczech. Zdecydowanie złożyło się na to doskonałe zarządzanie klubem. Borussia mimo corocznego tracenia gwiazd kosztem innych klubów spisuje się dobrze w Champions League (z wyjątkiem obecnej kampanii) i przynajmniej do połowy sezonu walczy o mistrzostwo Niemiec z Bayernem Monachium. Później jednak walczy z innymi zespołami o zajęcie drugiego miejsca, także dającego awans do rozgrywek Ligi Mistrzów.
Na tą nagrodę złożyło się też zatrudnianie młodzieży, czyli wykrywanie piłkarskich talentów i bardzo szybki ich rozwój.
Patrząc na kwestie pieniężną – Niemiec potrafi wyciągnąć ogromne kwoty za transfery swoich zawodników np. ostatni transfer Dembele’ego do FC Barcelona za 105 mln euro + 35 mln w bonusach.
Z drugiej strony, prezes wydaje nieduże pieniądze na młodych, utalentowanych piłkarzy. Nie lubi płacić dużych sum, o czym może świadczyć rekord transferowy „Dumy Westfalii”, wynoszący zaledwie 30 milionów euro za Andre Schürrlego.
58-latek zarabia ogromne pieniądze nie tylko na sprzedaży swoich zawodników, ale i na ponownym ich kupnie.
Tak właśnie sprzedał Nuriego Sahina do Realu Madryt za 10 milionów euro, a ściągnął go z powrotem za 7 mln.
Więcej zarobił na Shinjim Kagawie, którego sprzedał do Manchesteru United za 16 mln euro, a następnie wykupił go stamtąd za jedyne 8 mln.
Jeszcze więcej zarobił na Mario Götzem, który przeszedł do Bayernu Monachium za 37 milionów euro, a sprowadził go z powrotem za 22 miliony.