Powiew węgierskiej wiosny


OTP Bank Liga bardzo szybko wznawia swoje rozgrywki

25 stycznia 2020 Powiew węgierskiej wiosny
boon.hu

Jedni mogą poważnie myśleć o mistrzostwie, a drudzy są przygotowani do rozpaczliwej walki o przetrwanie. Węgierska OTP Bank Liga startuje najszybciej od 84 lat, natomiast kibice mogą oczekiwać wyjątkowo zaciętej rywalizacji.


Udostępnij na Udostępnij na

Zawodnicy występujący w węgierskiej ekstraklasie mieli tym razem zaledwie miesiąc i jeden tydzień zimowej przerwy. Od kilku lat OTP Bank Liga kończyła swoje rozgrywki w połowie grudnia, jednak zazwyczaj wznawiała je w połowie lutego. Teraz piłkarze wybiegną na boiska już pod koniec stycznia, co ma przede wszystkim pomóc reprezentacji narodowej. Węgrzy będą tej wiosny walczyć w barażach o awans do mistrzostw Europy, a długa przerwa w rozgrywkach miała dotychczas negatywnie wpływać na formę większości kadrowiczów.

Stołeczny faworyt

Z pewnością faworytem do wygrania mistrzostwa jest Ferencvaros Budapeszt. Obecny lider tabeli nie tylko ma cztery punkty przewagi nad drugą drużyną, ale dodatkowo ma jeszcze jeden zaległy mecz do rozegrania. Kibice „Fradich” mogli jednak obawiać się kadrowych ubytków. Aktualny mistrz kraju zaprezentował się bardzo dobrze w Lidze Europy, stąd po niektórych zawodników mogły sięgnąć zespoły z mocniejszych lig. Głównie włoskie kluby miały przyglądać się pomocnikowi Ołeksandrowi Zubkowowi, ale ostatecznie Ukrainiec pozostał w węgierskiej stolicy.

Trener Sierhij Rebrow nie będzie więc mógł narzekać na krótką ławkę. Z zawodników odgrywających jakąkolwiek rolę odeszli tylko Tamas Priskin i Danyło Ihnatenko. 63-krotny reprezentant Węgier tylko dwa razy jesienią pojawił się na murawie, z kolei Ukrainiec nie spełnił oczekiwań i powrócił do Szachtara Donieck. Do klubu wrócił natomiast ulubieniec fanów najbardziej utytułowanego klubu na Węgrzech. 31-letni brazylijski pomocnik Somalia prawie pięć lat temu odszedł do Toulouse i choć Francji nie podbił, to z pewnością będzie realnym wzmocnieniem dla „Fradich”. Podobnie jak Balint Vecsei będący dotychczas podstawowym zawodnikiem szwajcarskiego Lugano.

Najbardziej martwić kibiców Ferencvarosu mogą wyniki meczów sparingowych. Ich ulubieńcom udało się pokonać jedynie drużynę młodzieżową niemieckiego FC Koeln. Ponadto zremisowali oni z Arminią Bielefield oraz przegrali z Unionem Berlin i belgijskim KRC Genk. Rebrow wierzy jednak w doświadczenie zdobyte w europejskich pucharach, a także chwali wzmocnienie środka pola.

Powrót po latach

Co prawda nie było na to zbyt wiele czasu, ale trener Joan Carrillo mógł przygotować Fehervar FC Szekesfehervar po swojemu. Hiszpan znany z pracy w Wiśle Kraków powrócił do klubu po czterech i pół roku przerwy, od razu mając gasić pożar po swoim poprzedniku. Drużyna pod wodzą serbskiego trenera Marko Nikolicia spisywała się coraz gorzej, jednak najwyraźniej zadziałał efekt „nowej miotły”. Tym samym „Vidi” wygrali trzy z czterech dotychczasowych spotkań pod wodzą hiszpańskiego szkoleniowca.

Największym zmartwieniem obu trenerów było z pewnością obsadzenie formacji obronnej. Wiele miesięcy swoje urazy leczyli stoper Vinicius i prawy obrońca Attila Fiola. Reprezentanci Węgier od kilku lat byli podstawowymi zawodnikami drużyny aktualnego wicemistrza kraju, stąd ich brak był wyraźnie odczuwalny. Carrillo nie ukrywał nawet, że ich powrót do gry jest największym zimowym wzmocnieniem „Vidich”.

Bynajmniej jednak nie jedynym. Sporym echem na Węgrzech odbiło się pozyskanie 23-letniego francuskiego pomocnika Lyesa Houriego. Fehervar FC według rumuńskich mediów miał zapłacić za niego 600 tysięcy euro Vitorulowi Konstanca. Jego zarobki rzędu 25 tysięcy euro miesięcznie jeszcze kilka lat temu szokowałyby węgierskich kibiców. Najbardziej imponująca wydaje się być jednak lista dawnych kolegów Houriego z młodzieżowych reprezentacji Francji. Wśród nich można wymienić Kingsleya Comana, Lucasa Hernandeza, Benjamina Pavarda czy Abdou Diallo.

Zagrać w pucharach

Mezokovesd-Zsóry SE nie może pochwalić się podobnymi transferami, jednak sensacja obecnego sezonu OTP Bank Ligi chce utrzymać formę z jesieni. Ma w tym pomóc między innymi pozyskany ze Slovana Bratysława Richard Guzmics, doskonale znany polskim kibicom z występów w barwach Wisły Kraków. Trener Attila Kuttor liczy, że dzięki niemu jeszcze lepiej będzie się spisywać defensywa zespołu, chwalona dotychczas za swoją dyscyplinę taktyczną.

Poza drużyną z niewielkiego węgierskiego miasteczka o występie w pucharach może poważnie myśleć Honved Budapeszt. Stołeczny klub zaczął rundę jesienną fatalnie, później jednak piął się konsekwentnie w górę tabeli. Włoski trener Giuseppe Sannino liczy zwłaszcza na Patrika Hidiego, który po raz drugi w swojej karierze powraca do klubu z zagranicznych wojaży. Hidi ma zastąpić innego piłkarskiego obieżyświata, Krisztiana Vadocza, który podpisał kontrakt z urugwajskim Penarolem Montevideo.

Puchar Węgier nie wszedł jeszcze nawet w decydującą fazę, ale można przewidywać, że niemal jak zwykle w europejskich pucharach wystąpi czwarta drużyna w tabeli. Aktualnie jest nią Puskas Akademia Felcsut, której forma w rundzie wiosennej jest zawsze sporą zagadką. Zawsze można być jednak pewnym, że ukochane dziecko premiera Viktora Orbana dostarczy powodów do żartów. Zespół z akademią w nazwie jak w każdym okienku transferowym wzmocnił się głównie zagranicznymi zawodnikami. Najważniejszym z nich wydaje się być czeski pomocnik Jakub Plsek. Jesienią w barwach pierwszoligowej Sigmy Ołomuniec rozegrał 20 spotkań i strzelił w nich siedem goli.

Rozbiórka Ujpestu

Po rundzie jesiennej stołeczny Ujpest zajmuje piąte miejsce w lidze. Powinien być tym samym jednym z głównych faworytów do gry w europejskich pucharach. Problem w tym, że „Lilak” opuściło kilku zawodników, na czele z gwiazdami zespołu. Najpoważniejszym osłabieniem będzie z pewnością odejście Roberta Feczesina, aktualnego lidera klasyfikacji strzelców OTP Bank Ligi. 33-letni napastnik wybrał stabilizację i podpisał trzyletni kontrakt z drugoligowym Vasasem Budapeszt.

Ponadto z klubem pożegnało się pięciu innych piłkarzy, a ich miejsce zajęły mocno rozpaczliwe transfery „last minute”. Największym wzmocnieniem jest powrót z wypożyczenia Somy Novothnego, który ostatni rok spędził w południowokoreańskim Busan IPark. Napastnik nie ukrywa jednak, że chętnie odszedłby z Ujpestu, dlatego kibice „Lilak” powinni modlić się o jak najszybsze zamknięcie okienka transferowego.

Przyczyną exodusu ze stołecznego klubu jest jego niejasna przyszłość. Właścicielem Ujpestu jest belgijski miliarder Richard Duchatelet, który w ostatnich miesiącach pozbywa się swoich piłkarskich aktywów. Sprzedał więc angielskie Charlton Athletic i hiszpański AD Alcorcon, a już wcześniej zrobił to samo z belgijskimi Standardem Liege i Sint-Truidense. Wiele zależy od serbskiego trenera Nebojsy Vignjevicia, który zaczął już swój siódmy rok pracy w Ujpeście, stąd jest przyzwyczajony do problemów z płynnością finansową klubu.

Przetrwać

Pomiędzy strefą spadkową, czyli jedenastym miejscem, a siódmą lokatą w tabeli są tylko trzy punkty różnicy. Można więc stwierdzić, że o utrzymanie będzie walczyć w sumie połowa ligi. Trudno jednak wyobrazić sobie w tej chwili, aby tak naprawdę w gronie klubów chcących przetrwać znalazły się więcej niż trzy zespoły.

Przed niemal niewykonalnym zadaniem stoi Kapsovar Rakoczi. Zespół beniaminka zajmuje ostatnie miejsce z dziewięcioma punktami na koncie. Tym samym wygrał on trzy spotkania i przegrał pozostałe trzynaście. Działacze z Kaspovaru wierzą jednak w uratowanie zespołu, stąd wzmocnili się między innymi znanym z polskich boisk Igorem Tarasovsem. Poza nim do klubu przyszło trzech zawodników, stąd można wątpić, czy operacja utrzymanie rzeczywiście się powiedzie.

Przedostatnie Zalaegerszegi TE ma osiem punktów przewagi nad Kaspovarem i traci wspomniane trzy punkty do siódmego w lidze Kisvarda FC. Beniaminek ma więc spore szanse na utrzymanie, dlatego wzmocnił przede wszystkim najbardziej szwankującą formację ofensywną. W ostatnich latach opuszczenie szeregów OTP Bank Ligi było dla wielu klubów wyrokiem śmierci. Najmniej do stracenia wydaje się mieć ostatnie nad strefą spadkową Paksi FC. Klub finansowany przez elektrownię atomową nie podejmował więc nerwowych ruchów, kontynuując swoją filozofię polegającą na zatrudnianiu wyłącznie węgierskich graczy.

***

Węgierskich kibiców z pewnością czeka prawie pięć miesięcy emocji. Przeprowadzona parę lat temu zmiana formatu rozgrywek, czyli zmniejszenie liczby drużyn do dwunastu, przyniosła oczekiwany skutek. Co roku dosłownie do ostatniej kolejki trwa więc batalia o utrzymanie, a w tym roku podobnie może być z kwestią mistrzostwa. Otwarte pozostaje jednak pytanie, czy tak zacięta rywalizacja nie wpływa negatywnie na wprowadzanie do ekstraklasy młodych piłkarzy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze