Gracze z ciepłej Portugalii udowodnili swoją wyższość nad zawodnikami z Półwyspu Bałkańskiego. Mecz zakończył się rezultatem 1:0 dla graczy Queiroza, a więc takim samym stosunkiem jak pierwsze spotkanie. Tym samym marzenia Bośni o przyszłorocznym mundialu legły w gruzach.
Po pierwszym meczu bliżej RPA była drużyna Portugalii, która na własnym terenie zwyciężyła 1:0. Tamten mecz mógł jednak zakończyć się znacznie innym rezultatem. Przed tym spotkaniem wiadome było, że podopieczni Queiroza mogą, a Bośniacy muszą wygrać ten pojedynek, by dołączyć do pozostałych ekip, które, za nieco ponad pół roku, zagrają na boiskach Republiki Południowej Afryki.
Stadion zapełnił się po same brzegi. Reprezentacja Portugalii nie została mile powitana na placu gry, a w trakcie odgrywania hymnu można było usłyszeć przenikliwe gwizdy. Mimo to kibice znakomicie dopingowali własnych ulubieńców, stwarzając niesamowicie gorącą atmosferę.
Od samego początku spotkanie toczyło się na bardzo wysokim poziomie. Gra była wyrównana. Tempo gry także było zadziwiająco szybkie. Ogromna determinacja, głównie ze strony Bośni, spowodowała, że mecz w pierwszych minutach mógł się naprawdę podobać. Jedynym minusem był fakt, że gra toczyła się głównie w środku pola. Portugalczycy starali się zaskoczyć rywala uderzeniami z dystansu, które jednak nie przynosiły należytego efektu. Od czasu do czasu obie ekipy próbowały przeprowadzić sprawny atak pozycyjny, który jednak kończył się zazwyczaj na linii pola karnego. W pierwszych 45 minutach spotkanie obfitowało w wiele fauli. Arbiter meczu był zmuszony pokazać trzy żółte kartki.
Początek drugiej części spotkania należał do gospodarzy. Podopieczni Blazevicia doskonale wiedzieli, że muszą strzelić bramkę, by jeszcze liczyć się w walce o awans. Dwukrotnie bardzo gorąco było pod bramką Eduardo. W 56. minucie to jednak przyjezdni okazali się lepsi. Meireles, płaskim strzałem po ziemi w prawy róg bramki, umieścił piłkę w siatce i pogrążył reprezentację Bośni i Hercegowiny, przypierając ich do muru. Od tej pory sytuacja gospodarzy mocno się skomplikowała. Goście natomiast nabrali wody w usta i przez kolejny kwadrans grali jak z nut, stwarzając sobie kolejne dogodne sytuacje. Bośniacy co prawda próbowali odbić się od dna, jednak nie było to łatwe. Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego doskonale grali nie tylko w ataku, ale przede wszystkim w obronie, nie pozwalając bałkańskim napastnikom na stworzenie groźnych sytuacji.
W 76. minucie sytuacja na boisku znacznie się zaostrzyła. Po tym, jak Salihovic otrzymał drugą żółtą kartkę, a w rezultacie czerwoną, z trybun zaczęły lecieć różnego rodzaju przedmioty. Jeden z elementów trafił w głowę arbitra bocznego, przez co gra musiała zostać przerwana na kilka chwil. Z całą pewnością było to bardzo nieładne zachowanie zgromadzonych na stadionie widzów.
Paradoksalnie w ostatnich minutach to raczej Portugalczycy stwarzali sobie znacznie dogodniejsze sytuacje do zdobycia bramki. Wydaje się, że od pewnego momentu gry Bośniakom zabrakło sił i przestali oni wierzyć w korzystny rezultat. Wynik do samego końca nie uległ już zmianie.
Tym samym Portugalczycy cieszą się z awansu, a Bośniacy żałują niewykorzystanej szansy. Pojedynek obydwu ekip mógł się podobać, chociaż na pewno bardzo negatywnym aspektem meczu był bałkański temperament, a więc bardzo nieczysta fragmentami gra Bośniaków, a także zachowanie niektórych kibiców na trybunach.