Pora sjesty: Barcelona i jej największy skarb, czyli król Arthur


Barcelona ma w swoich szeregach piłkarza, który jawi się jako reinkarnacja Xaviego. To naprawdę możliwe

12 marca 2019 Pora sjesty: Barcelona i jej największy skarb, czyli król Arthur

Barcelona zeszłego lata przyjęła cios prosto w serce. Jedna z największych legend hiszpańskiego futbolu zakończyła swoją wartę i powędrowała do Japonii. Nikt nie miał wtedy wątpliwości, że zastąpienie Iniesty będzie zadaniem niewykonalnym, tak samo jak niegdyś zastąpienie Xaviego. I o ile świeża luka po Andresie wciąż pozostaje otwarta, o tyle o braku tego drugiego już można zapomnieć.


Udostępnij na Udostępnij na

Barcelona i jej cules ani na minutę nie muszą spoglądać w przeszłość za sprawą brazylijskiego magika. I nie jest nim oczywiście Coutinho, który nie potrafi odnaleźć swojej tożsamości, tylko Arthur Melo z Gremio. Przypomnijmy, że w 2018 roku do stolicy Katalonii przybyło za niemałe pieniądze aż trzech „Canarinhos”, z czego tak naprawdę tylko jeden w pełni przystosował się do realiów „Dumy Katalonii”. Paradoksalnie tym najlepszym okazał się ten najtańszy (za 31 mln), czyli raczej odwrotnie od oczekiwań.

Ulubieniec Messiego

Kiedy w trakcie poprzedniego sezonu pojawiła się wieść, że ktoś taki jak Arthur zostaje „zarezerwowany” przez Barcelonę, na twarzach kibiców wymalował się duży znak zapytania. Co by nie mówić, wszechobecne zdziwienie było uzasadnione, nieczęsto bowiem tak wielki klub sięga po zawodników z innego świata. A takim niewątpliwie jest liga brazylijska, która w ostatnich latach kojarzyła się fanom „Barcy” jedynie z pomyłkami w postaci Douglasa czy Yerry’ego Miny. Nikt nawet nie liczył na „kolejnego Neymara”.

Jednak z biegiem czasu opinia publiczna coraz cieplej traktowała postać Brazylijczyka. Im bliżej było końca sezonu 2017/2018, tym śmielej wyrokowano, że Arthur przejmie pałeczkę po Xavim. Co tydzień w mediach społecznościowych krążyły obrazki ze statystykami, z których jasno wynikało, że (wówczas) piłkarz Gremio perfekcją przypomina właśnie legendę Barcelony. Powyżej 90% celności podań, niewiele strat, ogromna mobilność. Krótko mówiąc, architekt środka pola w nowoczesnym standardzie.

Największą niewiadomą było to, czy Arthur potrafi swoją jakość przenieść na zupełnie inny poziom futbolu. Niedługo trzeba było czekać, by poznać odpowiedź. Od pierwszych minut w nowej koszulce pomocnik „Barcy” sprawiał wrażenie, jakby Barcelona była jego domem. Xavi miał rację. Ten chłopak ma w sobie DNA La Masii, a zmiana otoczenia zupełnie nie wpłynęła na jego jakość. Nawet sam Messi zadeklarował, że nowy nabytek stylem gry przypomina mu dawnego kompana. Chyba nie ma lepszego komplementu.

Jeśli każda legenda „Dumy Katalonii” twierdzi, że ten zawodnik będzie pociechą dla klubu przez kolejne dziesięć lat, to wiedz, że mają rację. A porównania do „Hiszpana od złej murawy” będą się jedynie nasilać, bo to dopiero pierwszy sezon Arthura w Europie. Sam piłkarz traktuje takie deklaracje w sposób wymijający, mówiąc, że to żarty, ale o takich nie może być mowy. Według Messiego to „człowiek godny zaufania”, z którym gra się wyśmienicie. Dzięki podobnym słowom ponad dekadę temu Pep Guardiola postawił na Busquetsa!

https://twitter.com/XaviTempo_/status/1074735575943602176

Druga półkula mózgu Barcelony

Przez pół roku Arthur zdążył zapracować sobie na status gracza wyjściowej jedenastki. W układance Valverde 22-letni pomocnik skutecznie uzupełnia się z Busquetsem, co w każdym meczu tego duetu widać jak na dłoni. Hiszpańscy eksperci kilka miesięcy temu często powtarzali, że Brazylijczyk przedłuży życie swojemu starszemu koledze. Coś w tym niewątpliwie jest, ponieważ obaj piłkarze wspólnie odpowiadają za rozgrywanie akcji z głębi pola. Co ważne, żaden nie przeszkadza drugiemu, a raczej zwalnia z obowiązków.

W tym sezonie linia pomocy Barcelony bywa w wielu spotkaniach bezproduktywna, ale trudno się temu dziwić, gdy występują w niej Rakitić czy Vidal. Ich średnie umiejętności w kreowaniu szans oraz nie najlepsza mobilność nie mogą pokonywać najlepszych zasieków obronnych. Sytuacja diametralnie ulega zmianie, gdy tę formację tworzy Arthur. Jego obecność gwarantuje mnogość prostopadłych podań, kontrolę środka boiska, pewność w postaci nietraconych piłek i dużą ruchliwość. Paleta zalet jest imponująca.

I tak naprawdę jedynym mankamentem, z którym musi uporać się brazylijski bohater Goianii (rodzinne miasto), są długie podania. Tych wykonuje on średnio kilka na mecz, czym akurat różni się od Xaviego, bo Hiszpan wykonywał ich całe mnóstwo. Poza tym, trudno w to uwierzyć, Arthur właściwie nie posiada żadnych wad. Nawet stereotypowa mentalność Brazylijczyków to w jego przypadku abstrakcja, ponieważ wychowanek Gremio jest skromnym i inteligentnym chłopakiem. Barcelona nie musi się martwić…

… a fani powinni się delektować. Historia Arthura sięga korzeniami do zwierzęcej farmy, którą jako dzieciak na zlecenie swojego ojca rolnika się opiekował. Dzisiaj po wielu latach jego zadania są zupełnie inne. Teraz trzeba opiekować się konstruowaniem akcji jednego z najlepszych klubów w historii futbolu, co w żadnym razie nie onieśmiela tytułowego bohatera. Zresztą on sam powtarza, że najważniejsza jest… szyja. Zarówno podczas gry, by planować kolejne ruchy, jak i w życiu. Taka osobowość to prawdziwy skarb.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze