Czy losy meczu Polska – Słowacja mogły nas zaszokować? NIE! Przecież wszyscy wiedzieliśmy, że to oni oddadzą nam piłkę i będą szukali kontry. Również niczym nowym nie była bramka Milana Skriniara po rzucie rożnym. Niby wszyscy o tym wiedzieli, a jednak zawodnicy polegli. Jednak czy wszyscy?
Aby wszystko było jasne i przejrzyste – posługujemy się skalą „szkolną”. To znaczy wystawiamy oceny od 1 (beznadziejny występ) do 6 (występ fenomenalny). Bez zbędnego przedłużania – takie oto oceny wystawiliśmy naszym piłkarzom:
Wojciech Szczęsny – 3
Za pierwszą bramkę nie można winić bramkarza Juventusu. Tu akurat miał zwyczajnie pecha. Drugi gol Słowaków również nie obciąża konta naszego numeru jeden w bramce. Tu ewidentnie wyszedł nasz koszmar, czyli nieumiejętność krycia przy stałych fragmentach gry. Po tym meczu nie ma potrzeby kwestionować jego pozycji w pierwszym składzie. Swoją drogą były gracz Arsenalu ma naprawdę sporego pecha na wielkich turniejach: czerwona kartka, kontuzja, samobój.
Bartosz Bereszyński – 1
Choć komentujący mecz Polska – Słowacja Kazimierz Węgrzyn obwiniał Kamila Jóźwiaka za stratę bramki, to w ocenie naszej redakcji raczej trzeba ją zapisać na konto Bereszyńskiego. To on rozjechał się jak żaba w momencie, gdy grający piętro wyżej gracz Derby County napierał na słowackiego skrzydłowego. Dlatego z taką łatwością reprezentant naszych południowych sąsiadów wpadł w pole karne i otworzył wynik meczu.
Kamil Glik – 3-
Tak naprawdę nie ma co napisać o grze Kamila Glika, bo zwyczajnie za dużo do roboty lider formacji defensywnej nie miał. Trudno też obarczać go za wynik meczu. Był to raczej jeden z tak zwanych cichych występów. Jeśli już czegoś się czepiać, to na upartego ta druga bramka. Gdzie wtedy był były gracz AS Monaco?
Jan Bednarek – 3
W porównaniu do swojego partnera nie dostał minusa, ponieważ to on odpowiadał za wyprowadzanie piłki spod naszej bramki i nie było w tym elemencie źle. Dodatkowo pod koniec meczu miał na nodze piłkę, która mogła dać nam remis. Niestety nie udało się jej skierować w światło bramki. Tak jak w przypadku Kamila Glika, jeśli za coś go na siłę winić, to druga bramka. Gdzie wtedy był zawodnik Southampton?
Maciej Rybus – 4
Przede wszystkim tym meczem dostaliśmy odpowiedź, dlaczego Tymoteusz Puchacz siedział na ławce w pierwszym spotkaniu. Dobre podłączanie się do akcji ofensywnych, a po nich błyskawiczny powrót pod własną bramkę. To właśnie sumienny występ tego zawodnika, na co dzień występującego w Rosji, wlał nam nadzieję w serca jego asystą. Jego samodzielna gra na lewej flance przyniosła więcej dobrego niż duet Bereszyński i Jóźwiak po przeciwnej stronie boiska.
Karol Linetty – 3
Pierwsza połowa meczu Polska – Słowacja z pewnością jest dla niego do zapomnienia, ale druga to co innego. Być może na takiego Karola czekała cała Polska za kadencji zarówno Nawałki, jak i Brzęczka. Znalazł się tam, gdzie powinien i choć strzał w jego wykonaniu pozostawiał dużo do życzenia, to jednak bramka padła. Chyba nikt nie wymyśliłby takiego scenariusza dla zawodnika, który jest na swoim trzecim turnieju i grał… swój pierwszy mecz.
Grzegorz Krychowiak – 1
To nie był jego mecz. Słabe wejście w spotkanie, brak kontroli nad środkiem pola. Nie był dzisiaj równożędnym partnerem dla nikogo ze środkowej linii naszej reprezentacji. Dwie żółte kartki, z czego druga ewidentnie za głupotę, poskutkowały tym, że przez prawie pół godziny musieliśmy grać jednego mniej. Aby lepiej uwypuklić jego beznadziejny występ, przytoczymy tylko jedną statystykę – aż dziesięć utraconych posiadań piłki!
Mateusz Klich – 3+
Schodził do boku, szukał przestrzeni. Bardzo chciał grać w piłkę. To on wraz z Piotrem Zielińskim przez cały mecz próbował podawać nam tlen. Właściwie jego występ przypominał takie, jakie znamy z ligi angielskiej, czyli harówka na całej długości i szerokości boiska. Niestety nie wystarczyło to do wygrania tego spotkania.
Kamil Jóźwiak – 1+
Pierwsza bramka po części będzie przypisana naszemu… najlepszemu zawodnikowi za kadencji Paulo Sousy. Mecz Polska – Słowacja to nie był jednak jego występ. Być może czuł się przytłoczony tym, że wyszedł w pierwszym składzie, a nie pojawił się na placu gry jako joker. Nie było tak oczekiwanego „wiatru”, jaki potrafił robić wcześniej. Plusa przyznajemy tylko za to, że debiutuje na tak wielkim turnieju
Piotr Zieliński – 3+
Jeśli już ktoś z naszych zawodników dojechał na pierwszy mecz Euro 2020, to był nim gracz występujący na co dzień w Napoli. Gdyby nie jego postawa w pierwszej połowie, jakichkolwiek akcentów pozytywnej gry chyba byśmy się nie dopatrzyli. Szarpał, starał się rozgrywać, biegał między liniami, ale jedynym, który chciał z nim grać, był oceniany wyżej Mateusz Klich. Dlatego tym razem można napisać – nie pękł.
Robert Lewandowski – 2
Mecz Polska – Słowacja był tym, czego byśmy się nie spodziewali w jego wykonaniu. Występ z cyklu do zapomnienia, zwłaszcza pierwsza połowa. Jedyne, czym można rozgrzeszyć naszego kapitana, to dobre wyłączenie go z gry przez słowackich defensorów. Było widać, że gracz Bayernu Monachium ewidentnie potrzebuje wsparcia od kogoś z partnerów. Nikt przecież nie będzie w stanie grać, mając ciagle dwóch, jak nie trzech obrońców na plecach.
Pozostali, którzy zameldowali się na placu gry, ale przebywali za krótko, by ich ocenić: Tymoteusz Puchacz, Przemysław Frankowski, Jakub Moder i Karol Świderski.
,,...jedyne czym można rozgrzeszyć naszego kapitana to dobre wyłączenie go z gry przez słowackich defensorów. Było widać że gracz Bayernu Monachium ewidentnie potrzebuje wsparcia od kogoś z partnerów. Nikt przecież nie będzie w stanie grać mając ciagle dwóch jak nie trzech obrońców na plecach...'' -
37-LETNI GORAN PANDEV Z MACEDONII PÓŁNOCNEJ BYŁ ZDOLNY TAK GRAĆ...