W meczu Portugalia – Polska niewielu liczyło na sensację. Tymczasem przez blisko godzinę to my byliśmy lepsi od Portugalczyków. Wystarczyła jednak jedna strata po rożnym, jedna kontra Portugalczyków i całe nasze wysiłki poszły psu w ogon. Bo to, co się działo w ostatnich 30 minutach, zakrawa na bluźnierstwo. Panowie, to był dramat, blamaż i kompromitacja. Z całej pozytywnej otoczki zostały strzępki, bo strata pięciu goli w pół godziny zamazała obraz spotkania.
W pierwszej godzinie meczu trzeba oddać Polakom, że naprawdę widać było ręce i nogi w ich grze. Mało tego, to my jako pierwsi zagroziliśmy bramce przeciwnika. Widać było, że chcieliśmy zaskakiwać Selecao prostopadłymi zagraniami na Nikolę Zalewskiego oraz Mateusza Bogusza. My chcieliśmy grać w piłkę, czyli to, o co apelował Michał Probierz.
I graliśmy. Postraszył strzałem z dystansu wahadłowy Romy, Krzysztof Piątek też był bliski szczęścia po woleju z 20 kilku metrów. Portugalczycy byli nawet blisko samobója. Polacy, sami nie wierzymy w to, co piszemy, zdominowali Portugalczyków.
Bardzo fajna pierwsza połowa naszej reprezentacji. Środek pola wygląda dobrze, w defensywie na razie udane reakcje i można za to pochwalić. Tworzymy coś z przodu, wykorzystujemy puste przestrzenie. Już jest co z tego spotkania wyciągać na przyszłość, cieszy. #PORPOL
— Tomek Hatta (@Fyordung) November 15, 2024
To była Portugalia? Raczej jakaś popierdółka
A podopieczni Roberto Martineza w niczym nie przypominali siebie z ostatniego występu na Narodowym. Wolni, nudni, przewidywalni. Pierwszą ciekawszą akcję skonstruowali w 14. minucie, gdy bliski skutecznego wykończenia wrzutki był Bruno Fernandes. Jednak poza wspomnianą sytuacją gospodarzy nie było niczego. Wyjątkowo pasywni, pozwalali Polakom na swobodne wymienianie podań w środku.
Musieli ratować się desperackimi wybiciami, do których to raczej Polska przyzwyczaiła w swoich meczach. Pod koniec pierwszej połowy po zgraniu głową Leao bardzo bliski szczęścia był Cristiano Ronaldo. Zblokował go Jan Bednarek, który nie pozwalał na za wiele CR7, co tylko go coraz bardziej frustrowało, za co w pierwszej połowie otrzymał jeszcze żółty kartonik.
Bereszyński miał być najsłabszym ogniwem, a był jednym z najlepszych na boisku
Byliśmy ciekawi, jak zaprezentuje się Bartosz Bereszyński. Obrońca Sampdorii nie ma zbyt wysokich notowań w reprezentacji mimo sporych problemów na tej pozycji. A on był jednym z najlepszych. Miał całkiem dogodną sytuację w 12. minucie, gdy ładnie wyskoczył do główki, z którą nie miał jednak kłopotów Diogo Costa.
W jeszcze lepszej sytuacji znalazł się w 28. minucie, gdy po prostopadłym zagraniu Zielińskiego Bereszyński mądrze próbował zgrać do środka pola karnego i tylko bardzo dobra interwencja Nuno Mendesa uchroniła Portugalczyków od poważnego zagrożenia. Ale po tym zagraniu uśmiechy nam trochę zrzedły.
Szpital w reprezentacji c.d.
Nie zazdrościmy Michałowi Probierzowi sytuacji kadrowej na tym zgrupowaniu. Z powodu kontuzji opuścić je już musieli Przemysław Frankowski oraz Michael Ameyaw. Tuż przed meczem urazu doznał Sebastian Szymański. Nie minęło pół godziny, a grono rannych powiększyło się o kolejnego zawodnika.
Bartek w tym meczu wyglądał naprawdę dobrze, ale jak na złość po omawianym wyżej dośrodkowaniu doznał kontuzji. Jak tak dalej pójdzie, to Sebastian Mila sam będzie musiał wskoczyć w piłkarski trykot, by sklecić jedenastkę na Szkocję.
Reprezentacja Polski po tym meczu #PORPOL pic.twitter.com/AInmTaBdUZ
— darka🫧 (@brakikadrowe) November 15, 2024
Portugalia – Polska: Było pięknie, aż pojawił się Leao
Było pięknie, ale skończyło się, nim minęła godzina. Dosłownie chwilę wcześniej Polacy znów zagrozili bramce Costy po strzale Marczuka. Wystarczył jeden błąd, jedna prosta strata po rożnym, z której Portugalczycy zrodzili zabójczą kontrę. W środku pola zostawiliśmy hektary przestrzeni, w które bezwzględnie wszedł Rafael Leao. Romanczuk próbował dogonić Portugalczyka, ale to tak, jakby polskie TLK miało dogonić japońskiego Shinkansena.
Następnie zgranie do Nuno Mendesa, ten wrzuca na środek pola karnego i napastnik Milanu precyzyjnym strzałem kierunkowym głową zmylił Marcina Bułkę. Bolało, jeszcze wtedy nie można było powiedzieć, że Portugalczycy z przebiegu zasługiwali na tego gola bardziej niż my. „Wtedy” to słowo klucz…
Potem było coraz gorzej
Po tej bramce Portugalczycy (którzy i tak już weszli na drugą połowę odmienieni) rozkręcali się coraz mocniej. Raz po raz wymanewrowywali zasieki obronne „Biało-czerwonych”, aż nadeszła 70. minuta. Po raz kolejny Selecao rozmontowali naszą defensywę. Szczęścia po strzale spróbował Diogo Dalot, jednak jego strzał zablokował Jakub Kiwior. Szkopuł w tym, że zrobił to ręką.
Litewski arbiter bez wahania wskazał na wapno i do piłki podszedł mający w tym meczu duże problemy Cristiano. Nie przy karnym. Pewnym strzałem w środek pokonał Bułkę i cały stadion po chwili wykonał słynną cieszynkę.
W drugiej połowie Portugalia pozbawiła nas złudzeń. Ale czy my właściwie mamy prawo być rozczarowani?
Zabrakło w pierwszej połowie bramki, a Portugalia w ofensywie to jest czysta jakość. Pedro Neto przed rzutem karnym jednym zwodem minął dwóch naszych piłkarzy.
Takie życie,…
— Maciej Klaczyński (@mklaczynskii) November 15, 2024
Tymczasem Portugalczycy, jak gdyby chcąc zrekompensować swoim widzom fatalne wrażenie, po pierwszej godzinie zaczęli dawać kolejne koncerty. Dowód? Gol na 3:0 dla Bruno Fernandesa. Ponownie spora przestrzeń w środku pola, którą skrupulatnie wykorzystał atakujący Manchesteru United. Zawodnik gospodarzy popisał się w fenomenalnym strzałem, który jeszcze aby dodać mu urody, odbił się od poprzeczki i wpadł do bramki.
Portugalia – Polska: w 25 minut straciliśmy cztery gole
Rozumiemy, że mogło Polaków boleć, że ich dobra gra nie przyniosła efektów. Jednak na litość boską, żeby w 25 minut stracić CZTERY gole? Tak, cztery. Czwartą bramkę zdobył Pedro Neto, który mocnym strzałem z ostrego kąta nie dał szans Marcinowi Bułce.
CR7 ładujący gola przewrotką? Pewnie, czemu nie
Na deser postanowił nas dobić CR7. Znowu Portugalczycy zabawili się z obroną. Tym razem obeszli się z nami na tyle ostro , że po wrzutce z prawej flanki zawodnik Al-Nassr załadował gola przewrotką z kilku metrów. 5:0 w 30 minut. Polacy, koniec imprezy, dziękujemy, dobranoc!
#PORPOL pic.twitter.com/OMTRwQ0BYQ
— Lisa 🧚🏻♀️| thank you rafa ❤️ (@lisa_talking) November 15, 2024
Dominik Marczuk ratuje honor
Jedyny pozytyw tej końcówki meczu to debiut Dominika Marczuka. Próbował chłopak raz i za drugim razem szczęście mu dopisało. Rozluźnieni Portugalczycy popełnili błąd przed własnym polem karnym i pozwolili zawodnikowi Real Salt Lake City na płaskie uderzenie w kierunku słupka, które dało gola na otarcie łez. Gorzkich łez.
Portugalia – Polska: Najważniejszy mecz przed nami
Piłkarze nie mogą po tym meczu zwieszać głów, nawet po tak koszmarnej końcówce. Wciąż czeka ich dużo ważniejszy mecz ze Szkocją. To właśnie starcie z Wyspiarzami zadecyduje o tym, czy Polska będzie miała szansę na pozostanie w Dywizji A ligi Narodów, czy zlecimy bezpośrednio. Ale tym razem niech dograją mecz do 90. minuty i nie pękną po pierwszym gongu.