Polska – Islandia: świetny mecz na Narodowym!


Zaczęliśmy przygotowania do Euro 2016! W pierwszym meczu testowym przed tymi szlagierowymi rozgrywkami nasza reprezentacja podejmowała drużynę, która jako pierwsza zapewniła sobie przepustkę do Francji – Islandię. Piątek trzynastego okazał się dla nas szczęśliwy.


Udostępnij na Udostępnij na

Rywal trudny, ale idealny do zgrania zespołu i przetestowania kilku piłkarzy, którzy do tej pory nie dostawali wiele lub w ogóle czasu gry. Jednym z nich jest Piotr Zieliński, który dopiero niedawno zaczął regularnie występować w klubie, dzięki czemu zyskał uznanie w oczach Adama Nawałki. Warto zauważyć, że po raz pierwszy od siedmiu spotkań, czyli od wyjazdu do Irlandii, w podstawowej jedenastce zabrakło Krzysztofa Mączyńskiego. Po bokach „Zielu” był wspierany przez Błaszczykowskiego i Grosickiego, a za zadanie miał obsługiwać podaniami nasz optymalny duet napastników, czyli Milika i Lewandowskiego. Linię obrony tworzyli: Piszczek, Szukała, Glik i Wawrzyniak, a do bramki wrócił Wojciech Szczęsny. Mieliśmy zatem aż pięć zmian w porównaniu do październikowego starcia z Irlandczykami.

https://twitter.com/LithuaniaVideo/status/665280632747094016

Mecz rozpoczął się dla nas fatalnie. Pomimo że wypełnione po brzegi trybuny głośno ryknęły, gdy Kuba Błaszczykowski był bliski wywalczenia czystej pozycji do strzelenia bramki, to już chwilę później rozlegały się gromkie gwizdy, gdy do rzutu karnego podchodził Gylfi Sigurdsson. Niestety piłkarz Swansea wpakował piłkę w samo okienko i już od pierwszych minut musieliśmy odrabiać straty. Bramkę trzeba na spółę zaliczyć na konto Wawrzyniaka i Szukały, którzy nieudolnie zachowali się w polu karnym.

Na tym jednak nie było końca naszych problemów – kilkadziesiąt sekund później w trakcie wykonywania dryblingu za nogę złapał się „Kuba” i natychmiast poprosił o zmianę. „Człowiek ze szkła”, jemu piątek trzynastego zdecydowanie się nie przysłużył. W jego miejsce wskoczył Rybus, który zamienił się stronami z „Grosikiem”. Problem z nogą zgłosił także jeden z naszych rywali, Kolbeinn Sigthorsson, który ucierpiał, wywalczając rzut karny dla swojej ekipy. Tym samym piątkowe widowisko straciło swoich dwóch ważnych aktorów. Od tej pory piłkarze z kraju gejzerów stali się bardziej pasywną stroną ograniczającą się do bronienia dostępu do własnej bramki, na którą Nasi z minuty na minutę coraz bardziej napierali. Niemniej jednak podopieczni Larsa Lagerbäcka potrafili czasem się odgryźć groźnymi kontrami. Więcej bramek do przerwy nie obejrzeliśmy.

Co mogliśmy stwierdzić po pierwszej części gry? A no to, że byliśmy stroną przeważającą, ale nie potrafiliśmy tej przewagi udokumentować. Z dobrej strony pokazał się oczywiście Robert Lewandowski, a Piotr Zieliński imponował w pierwszych minutach, ale później był niewidoczny. Grosickiego natomiast wszędzie było pełno, ale tak jak bardzo często nic z tego nie wynikało. Mimo tego Adam Nawałka nie zdecydował się na zmiany w przerwie. Jak się okazało – słusznie! „Zielu” dostał podanie z głębi pola, które idealnie przyjął, zagrał na prawą stronę do niekrytego „Grosika”, a zawodnik Rennes mocnym strzałem pokonał Kristinssona i mogliśmy cieszyć się z wyrównania.

„Orły” nie zwalniały tempa, ale w ciągu dosłownie kilku minut przeżyliśmy prawdziwą huśtawkę nastrojów. Na boisku pojawili się Bartosz Kapustka i Krzysztof Mączyński – ten pierwszy od razu dał o sobie znać. „Kapi” przepięknym wolejem wpakował piłkę do siatki i cieszył się ze swojego drugiego gola w drugim występie w barwach narodowych. Długo z prowadzenia się niestety nie cieszyliśmy, bo jedna z kontr, na które co chwilę się narażaliśmy, przyniosła skutek. Tym, którego ponownie możemy obarczać straconym golem, jest Łukasz Szukała. Obrońca Osmanlisporu frajersko minął się z piłką, dzięki czemu Alfred Finnbogason po wyjściu sam na sam pokonał bezradnego Szczęsnego.

Jeżeli ktoś myślał, że nasi rodacy zadowolą się remisem, to był w grubym błędzie. W końcu od czego mamy „Lewego”? Kapitan „Biało-czerwonych” najpierw wepchnął futbolówkę do bramki po niemałym zamieszaniu w polu karnym, a następnie perfekcyjnie wykorzystał kontratak przeprowadzony przez nasz zespół, a z trybun, jak przy każdym ostatnio występie na Stadionie Narodowym, rozlegało się głośne „ROBERT LEWANDOWSKI”, po którym odśpiewano Mazurek Dąbrowskiego.

https://twitter.com/LithuaniaVideo/status/665280680792862721

Trener reprezentacji Polski, tak jak obiecał, dał szansę kilku piłkarzom, którzy nie dostawali czasu gry w eliminacjach do francuskiego turnieju. Tym samym na murawie pojawili się: Artur Sobiech, Mariusz Stępiński i Karol Linetty. Nasi potwierdzili wysoką formę, a poziom gry, jaki prezentują, pozwala nam pałać dumą i optymizmem przed zbliżającym się wielkimi krokami Euro. Chcąc czy nie chcąc, głównym aktorem znowu był Robert Lewandowski, strzelec dwóch bramek. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jest to aktualnie nasz najlepszy piłkarz. Cieszyć może też fakt, że w kontekście takich piłkarzy jak Kapustka czy Zieliński śmiało możemy myśleć, że mamy perspektywiczną kadrę na lata. Islandia niczym nas nie zaskoczyła i pomimo że po szybko straconej bramce było trochę nerwów, to potrafiliśmy podnieść się i zadać rywalom cztery (sic!) ciosy. Dawać tu te Czechy!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze