Polowanie na nogi i błędy WF-isty. Girona w europejskich pucharach?


Girona po mistrzowsku wypunktowała Villarreal. Sevilla i Real zrobili swoje

4 marca 2018 Polowanie na nogi i błędy WF-isty. Girona w europejskich pucharach?

Po kolejnym beznadziejnym meczu w tym sezonie piłkarze Realu Madryt chcieli odkupić swoje winy i zapunktować w oczach kibiców przed wyjazdem do Paryża. Nadarzyła się ku temu dogodna sytuacja, bowiem na Estadio Santiago Bernabeu przyjechało Getafe, które ostatni raz wygrało na tym obiekcie w sezonie 2007/2008.


Udostępnij na Udostępnij na

Senny początek

Mecz z początku toczony był w wolnym, dość sennym tempie. Na boisku nie działo się za wiele, a akcji, które mogłyby zakończyć się strzałem, nie oglądaliśmy. Dopiero w 18. minucie pierwszy strzał na bramkę „Królewskich” oddali goście. Później więcej z gry mieli podopieczni Zidane’a, którzy po pierwszym w tym meczu rzucie rożnym wykorzystali luki w obronie i objęli prowadzenie. Gola zdobył Gareth Bale. Dla Walijczyka jest ósme trafienie w tym sezonie.

Bramka jednak nie ożywiła tego spotkania. Real nie rzucił się na swojego rywala i nie zaczął hurtowo trafiać do siatki. Getafe natomiast zamiast szukać drogi do bramki Navasa postanowiło porządnie porachować kości piłkarzom „Los Blancos”. Goście grali tak, jakby ich celem była eliminacja kilku piłkarzy Realu z meczu przeciwko PSG. Gospodarze jednak nie pozostawali dłużni zawodnikom Getafe i też faulowali swoich rywali, ale nie były to ataki z tak dużą agresją. 

Nie ma co się jednak dziwić. Taka liczba fauli to nic nowego w meczu z udziałem Getafe. Polowanie na nogi zapisane jest w jego DNA. W tym sezonie „Geta” to najczęściej faulujący zespół ze wszystkich występujących w pięciu najmocniejszych ligach.

W końcówce pierwszej połowy drogę do bramki Getafe znalazł Cristiano Ronaldo. Dla Portugalczyka było to trafienie numer 300 w Primera Division. Jest drugim piłkarzem w historii, któremu udało się dokonać tego wyczynu. Pierwszym był oczywiście – Leo Messi.

Polowanie na nogi ciąg dalszy

Od początku drugiej połowy Getafe ruszyło do ataków. W ciągu 55 sekund oddało dwa celne strzały i nagle…. odcięło prąd Remy’emu. Mając na koncie żółtą kartkę, złapał za twarz Nacho i po 90 sekundach od rozpoczęcia gry udał się już pod prysznic. Polowanie na nogi trwało jednak dalej. Mecz zakończył się czterema żółtymi kartkami i jedną czerwoną. Jeśli chodzi o faule, to było ich aż 31, z czego 18-krotnie faulowali goście.

Kolejne błędy hiszpańskich sędziów

W drugiej połowie wydawało się, że więcej emocji w tym meczu już nie będzie. Na szczęście jednak z pomocną dłonią do widzów przyszedł sędzia Lopez, który stwierdził, że mecz bez kontrowersji to nie mecz. Dlatego postanowił podyktować karnego z kapelusza dla Getafe. Pan Lopez stwierdził, że Nacho faulował wychodzącego sam na sam zawodnika drużyny przyjezdnej. Tymczasem prawda jest taka, że Hiszpan trafił w piłkę.

https://twitter.com/kamil_147/status/970044130633113600

Do „jedenastki” podszedł Portillo i pewnym strzałem pokonał Navasa. Bramka dla ekipy spod Madrytu ożywiła nam to spotkanie. Wiedząc, że Real w tym sezonie potrafi nagle się wyłączyć, czekaliśmy na to, jak bramkę wyrównującą zdobędzie Getafe. Real jednak na nic takiego nie pozwolił. To gospodarze ruszyli do natychmiastowych ataków, czego konsekwencją był drugi gol Cristiano Ronaldo. Ostatecznie Real wygrał ostatni sprawdzian przed arcyważnym spotkaniem w LM i w dobrych nastrojach uda się do Paryża. Oby na Parc des Princes takie polowanie na nogi nie miało miejsca.

Najlepszy Brytyjczyk w historii?

W dzisiejszym spotkaniu Gareth Bale rozegrał 117 mecz w Primera Division. Tym samym stał się pierwszym Brytyjczykiem z tak dużą liczbą spotkań na koncie w La Liga. Zostawił za plecami nawet słynnego Davida Beckhama, który na hiszpańskich boiskach występował 116 razy.

Walijczyk występ uhonorował trafieniem, które otworzyło wynik tego potkania. Czy pomocnik „Królewskich” jest najlepszym piłkarzem z Wysp grających w Hiszpanii w historii? Każdy ma swoje zdanie, ale jedno jest pewne. Bale ten rekord jeszcze wyśrubuje i długo nikt go nie przebije.

Sevilla zrobiła swoje

W drugim sobotnim meczu ciekawie zapowiadała się rywalizacja pomiędzy Sevillą a Athletic Bilbao. Podopieczni Vincenzo Montelli wciąż walczą o Ligę Mistrzów, natomiast „Los Leones” nie grają już o nic, a mimo to emocje były gwarantowane. Spotkanie awizowane było jako starcie dwóch hiszpańskich bramkarzy, którzy mają szansę, aby pojechać na rosyjski mundial. Który z nich okazał się lepszy?

Od pierwszej do ostatniej minuty mecz był otwarty. Zarówno jedni, jak i drudzy stwarzali sobie okazje strzeleckie, ale to Kepa – bramkarz Athleticu – miał więcej okazji do wykazania się. Młody Hiszpan zaliczył sześć udanych interwencji, ale to nie wystarczyło nawet na jeden punkt w tym spotkaniu.

Od samego początku gospodarze narzucili swój styl gry i tak zdominowali swojego rywala, że ten nie wiedział, co się dzieje. Piłkarze Sevilli raz po raz atakowali, a ich akcje były coraz groźniejsze. Bramka dla ekipy z Andaluzji wisiała w powietrzu.

Pierwszy skuteczny cios zawodnicy Sevilli wyprowadzili w 27. minucie. Do siatki drużyny z Kraju Basków trafił Luis Muriel, który ostatniego gola zdobył w 21. kolejce. Kolumbijczyk wreszcie się przełamał, ale mógł to zrobić już wcześniej. Napastnik gospodarzy zmarnował znakomitą okazję, uderzając z pięciu metrów w poprzeczkę.

Pięć minut od zdobycia pierwszego gola wynik tego meczu ustalił Franco Vazquez. Włoch idealnie wszedł w pole karne z drugiej linii i pewnym strzałem głową pokonał Arrizabalage. Do końca tego spotkania gospodarze kontrolowali wydarzenia na boisku i dopisali sobie kolejne trzy punkty.

Villarreal grał Girona strzelała

W meczu otwierającym tę 27. kolejką Primera Division debiutująca w La Liga Girona przyjechała na Estadio de la Ceramica, aby walczyć o trzy punkty z miejscowym Villarreal. Katalończycy spisują się na tyle dobrze, że wciąż liczą się w walce o europejskie puchary. Dlatego ten mecz był bezpośrednim starciem dwóch drużyn, które w przyszłym sezonie marzą o grze w Lidze Europy.

Mecz był chaotyczny, z dużą niedokładnością. Piłkarze Villarreal mieli większe posiadanie piłki (62%), oddali więcej strzałów (o 10 więcej), mieli więcej rzutów rożnych, wymienili więcej podań, ale… Nic z tego nie wynikło. Zawodnicy „Żółtej Łodzi Podwodnej” nie zdołali ani razu pokonać bramkarza Girony. Mało tego, Katalończykom ta sztuka się udała i to dwukrotnie. Oddać cztery strzały w ciągu 90 minut i zdobyć dwie bramki to prawdziwy fenomen.

Wynik tego meczu otworzył niezawodny w tym sezonie Cristhian Stuani. Dla Urugwajczyka był to już 14 gol w 22 meczu w La Liga. Druga bramka to efekt perfekcyjnie wyprowadzonej kontry. Na bramkę strzeżoną przez Asenjo popędzili Portu i Anthony Lozano. Akcję zakończył cudownym trafieniem ten drugi. Ustalając tym samym wynik tego spotkania na 0:2.

Komplet sobotnich spotkań

Villarreal – Girona 0:2 (0:1)

Sevilla – Athletic 2:0 (2:0)

Deportivo – Eibar 1:1 (1:1)

Leganes – Malaga 2:0 (0:0)

Real Madryt – Getafe 3:1 (2:0)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze