Razem z naszymi piłkarzami wchodzimy w XXI wiek. Przyjrzyjmy się, jak Polacy radzili sobie w Eredivisie w latach już bliskich naszej współczesności. Oto trzecia i ostatnia część cyklu „Polacy w Holandii”.
Jaki ojciec, taki syn
Euzebiusz Smolarek od małego obserwował wyczyny swojego ojca Włodzimierza i również zapragnął rozpocząć karierę piłkarską. Pierwsze kroki stawiał w holenderskim Spirit uit Ouderkerk aan den Ijssel. Tam musiał się dobrze prezentować i zwrócić na siebie uwagę, zaproponowano mu bowiem grę w młodzieżowej reprezentacji „Oranje”, gdy miał szesnaście lat. Ebi odmówił i czekał na powołanie od selekcjonerów z Polski. Doczekał się w lutym 2002 roku, kiedy zadebiutował w biało-czerwonej koszulce w meczu z Irlandią Północną. Grał już wtedy od dwóch sezonów w seniorskiej ekipie Feyenoordu Rotterdam.
Wydawało się, że kariera Ebiego nabierze olbrzymiego rozpędu, wszystko mu się udawało, aż na wiosnę przyszedł niespodziewany krach – w marcu złapał kontuzję, a miesiąc później został zdyskwalifikowany za rzekome zażywanie marihuany (czego mu jednak nigdy nie udowodniono). Później udało mu się podnieść i wrócić do gry na wysokim poziomie. Występował w barwach „Portowców” jeszcze przez trzy lata, by potem przenieść się do Borussii Dortmund. Kluby o żółto-czarnych barwach są chyba bardzo szczęśliwe dla Polaków. Smolarek z pewnością dobrze wspomina swój pobyt w Niemczech. Grał wtedy zawsze w pierwszym składzie, strzelał bramki i stał się gwiazdą reprezentacji. Trzy razy z rzędu był wybierany na najlepszego polskiego piłkarza. Do Holandii wrócił już tylko na chwilę, w tym roku wystąpił dwanaście razy w barwach ADO Den Haag, a teraz kopie piłkę w Białymstoku. My z pewnością najbardziej pamiętamy go dzięki fantastycznej grze w starciu z Portugalią:
Transfer Zbigniewa Małkowskiego odbił się szerokim echem w całym kraju. W roku 2000 bramkarz Stomilu Olsztyn przeniósł się do Feyenoordu i było to olbrzymie zaskoczenie. Na dodatek sama sprzedaż zawodnika przebiegła w co najmniej tajemniczych okolicznościach, pieniądze z jego sprzedaży rozpłynęły się bowiem i do dziś chyba nie do końca wiadomo, co się z nimi stało. Polak wylądował jednak w Rotterdamie i był przez jeden sezon zmiennikiem Jerzego Dudka. Wydawało się, że po odejściu „Dudiego” do Liverpoolu to właśnie były golkiper „Dumy Warmii” stanie między słupkami. Stało się jednak inaczej – Małkowski powędrował na wypożyczenie do innej drużyny z nadreńskiego miasta, Excelsioru. Z tą ekipą udało mu się wywalczyć awans do Eredivisie. Po powrocie do Feyenoordu Małkowski nie stał się niestety numerem jeden i musiał wyjechać do Szkocji. Dziś broni bramki kieleckiej Korony.
Pamiętacie jeszcze Groclin Dyskobolię Grodzisk? Było takie zjawisko w polskim futbolu, które wojowało z Herthą Berlin i Manchesterem City sprzed ery dzisiejszego bogactwa. Mila, Sobolewski, Rasiak i oczywiście Andrzej Niedzielan. To właśnie ten ostatni piłkarz wyjechał z małego Grodziska do NEC Nijmegen. W latach 2004-2007 zagrał w Eredivisie w 87 spotkaniach i strzelił dwadzieścia bramek. Gdyby nie słaba gra naszej reprezentacji i późniejsza kontuzja, mógłby pojechać nawet na dwie wielkie futbolowe imprezy. Nie udało mu się jednak wykorzystać swojej szansy. Wrócił do kraju i dziś odcina kupony od dawnych, całkiem niezłych osiągnięć. Z orzełkiem na piersi zagrał dziewiętnaście razy, pięć razy pokonał bramkarzy rywali „Biało-czerwonych”. Holenderski klimat w ogóle nie służył Aleksandrowi Kłakowi (De Graafschap) i Maciejowi Wiluszowi (Heerenveen i Sparta). Nasz olimpijczyk z Barcelony zagrał w swojej ekipie tylko w kilkunastu meczach, a Wilusz, mimo pięciu lat starań, nie zadebiutował nigdy w Eredivisie (częściowo było to spowodowane przewlekłą kontuzją). Dziś ten pierwszy jest kierowcą komunikacji miejskiej i trenerem bramkarzy w Antwerpii, a drugi odbudowuje swoją karierę w Bełchatowie.
Zamojska szkoła bramkarzy
Młody talent – tak mówi się u nas nawet o piłkarzach, którzy niebezpiecznie zbliżają się do trzydziestki, a z którymi niegdyś wiązaliśmy spore nadzieje. Czy tak będzie również z Michałem Janotą? Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że ten pomocnik ma przed sobą wielką przyszłość. W 2006 roku trafił do młodzieżowej ekipy Feyenoordu i stopniowo był przygotowywany do przejścia do seniorów. Pomyliły mu się jednak kierunki, nie poszedł bowiem śladem Ebiego Smolarka, lecz Zbigniewa Małkowskiego – wypożyczenie do Excelsioru na pewno nie było szczytem marzeń Polaka. Na domiar złego również w tym klubie nie udało mu się utrzymać i musiał odejść do Go Ahead Eagles. Niedawno zadziwił nas swoim postanowieniem o powrocie do ojczyzny. Widocznie tak zapatrzył się na karierę Małkowskiego, że postanowił spróbować zagrać z nim w jednym zespole. Czy jeszcze uda mu się wrócić do wielkiego grania?
Miłych wspomnień z Eredivisie nie będą mieć z pewnością Paweł Wojciechowski i Radosław Matusiak. Pierwszy z nich jest dla przeciętnego kibica z Polski postacią raczej anonimową i nic w tym dziwnego, nie dał się bowiem poznać szerszej publiczności. Zagrał wprawdzie w prawie 30 meczach ligowych w barwach Heerenveen i Willema, ale rzadko znajdował drogę do siatki. W ostatnim letnim oknie transferowym Wojciechowski był na testach w naszym kraju, lecz nie udało mu się zrobić wrażenia nawet na treningach Cracovii, która przecież spadła z ligi. Ostatecznie Paweł wylądował w zespole FK Mińsk. Z kolei nasz były as reprezentacyjny, Radosław Matusiak, próbował zawojować Eredivisie po nieudanej przygodzie we włoskim Palermo. Pamiętamy, jak skończyła się ta próba – powrotem do ojczyzny z podkulonym ogonem. Szkoda, bo akurat Matusiak zapowiadał się na całkiem porządnego zawodnika.
W 2007 roku dała za to o sobie znać zamojska szkoła bramkarzy – do Rody Kerkrade trafił zawodnik Hetmana, Przemysław Tytoń. Jego śladem trzy lata później podążył młody Mateusz Prus. Ręka Zbigniewa Pająka, zamojskiego trenera golkiperów, zamienia widocznie w złoto wszystko, czego dotknie. Prus rywalizuje dzisiaj w Rodzie o miejsce w bramce z innym Polakiem, Filipem Kurtą, który trafił do Kerkrade w tym sezonie. Tytoń natomiast podpisał kontrakt z PSV Eindhoven, w którym wygryzł ze składu reprezentanta Szwecji, Andreasa Isakssona. Niestety, ostatnio sam został usunięty z bramki swego zespołu na rzecz Boya Watermana. Sztab PSV sądzi podobno, że po kontuzji Tytoń nie gra już tak odważnie i zdecydowanie jak kiedyś i boi się śmiało wychodzić do dośrodkowań. Miejmy nadzieję, że nasz reprezentant po raz kolejny okaże się jednak lepszy od swego rywala.
Roda Kerkrade w ostatnich latach zasilała swoje szeregi kolejnymi graczami z kraju nad Wisłą. Sezon 2011/2012 to czas Pawła Kieszka, który w Holandii starał się odbudować formę podczas wypożyczenia. Udało mu się wystąpić w 25 ligowych spotkaniach. Oprócz naszych golkiperów w barwach „Górników” gra dziś też napastnik Mikołaj Lebedyński. Wychowanek Arkonii Szczecin najczęściej wchodzi z ławki rezerwowych, ale dostaje szansę pokazania swoich umiejętności w prawie w każdym meczu.
Eredivisie pomogła niewielu naszym zawodnikom wspiąć się na jeszcze wyższy szczebel kariery. Najczęściej okazywało się, że transfer do ligi holenderskiej może być dla naszych kopaczy spełnieniem najskrytszych marzeń. Jak będzie w przyszłości? Czas pokaże. Z pewnością nie musimy się martwić o naszych golkiperów, którzy mają już uznaną w świecie markę i zawsze mogą liczyć na gościnność zespołu z Kerkrade.