Polacy w Holandii cz. 1


Holenderską ekstraklasę można porównać do biblijnej wieży Babel. W Kraju Tulipanów spotykają się dziesiątki różnych piłkarzy z całego świata. Dla większości z nich Eredivisie to jedynie przystanek na drodze do wielkiej kariery. Jak w tym językowym i narodowym tyglu odnajdują się nasi rodacy?


Udostępnij na Udostępnij na

Polscy pionierzy

PRL nie był państwem zbyt przyjaznym swoim obywatelom, niełatwo mieli w nim również piłkarze. Nawet najwybitniejsi zawodnicy kopiący piłkę nad Wisłą nie mogli przechodzić do zagranicznych klubów przed ukończeniem 30. roku życia. Niektórym się jednak udawało, jeśli zastosowali nie do końca legalne sposoby. Pierwszy polski piłkarz w Eredivisie, Janusz Kowalik, dostał się do Holandii przez… Stany Zjednoczone.

Włodzimierz Smolarek był legendą Feyenoordu i Utrechtu. W biało-czerwonych barwach zdobył 13 goli w 60 spotkaniach
Włodzimierz Smolarek był legendą Feyenoordu i Utrechtu. W biało-czerwonych barwach zdobył 13 goli w 60 spotkaniach (fot. diarium.pl)

Dzieje gwiazdy Cracovii to materiał nie tylko na oddzielny artykuł, ale nawet na grubą i ciekawą książkę. Napastnik z Nowego Sącza opuścił kraj w 1966 roku i wyjechał do USA, jak mówił – na wakacje. Paszport załatwił mu ojciec, były żołnierz AK, oficer Wojska Polskiego. Młody Kowalik oczywiście w Polsce już się nie pojawił, a wokół jego ucieczki narosło wiele legend. Delegacja klubu Mustangs Chicago musiała zapłacić łapówkę PZPR, aby bramkostrzelny zawodnik mógł otrzymać zwolnienie z gry w Krakowie od władz państwowych. Komunistyczni dygnitarze dali się skusić górze zielonych dolarów, ale pod jednym warunkiem – nikt nie mógł mówić ani pisać o Kowaliku w mediach. Ani słowa.

Były kopacz Cracovii zniknął więc ze środków masowego przekazu. Został za to prawdziwym królem Ameryki – w pierwszym roku gry zagranicą zdobył w lidze najwięcej bramek i wybrano go najlepszym piłkarzem sezonu. Zgłosiła się po niego Fiorentina, ale nie była w stanie go kupić, gdyż włoskie kluby nie mogły w tamtym czasie zatrudniać obcokrajowców. Takich problemów nie miały oczywiście zespoły z Holandii. W ten sposób w 1969 roku Kowalik wylądował w Sparcie Rotterdam. Występował tam z sukcesami przez pięć sezonów, rywalizując jak równy z równym w liczbie strzelonych goli z legendami Eredivisie – Johanem Cruyffem i Ruudem Geelsem. Grał również w NEC Nijmegen i MVV Maastricht. Miał wrócić do reprezentacji na szczęśliwe dla nas finały mistrzostw świata w 1974 roku, ale władze zabroniły Górskiemu powoływać go na mecze. W 1976 roku wystąpił w drużynie gwiazd świata u boku Pelego, w meczach będących częścią obchodów dwustulecia istnienia Stanów Zjednoczonych. Dziś Janusz Kowalik ma licencję trenerską i menedżerską, zajmował się transferami Tytonia i Prusa do Holandii. Wspomina też głupotę PSV i Ajaksu, które nie chciały zatrudnić u siebie młodego Brazylijczyka, którego wypatrzył kiedyś na podrzędnym klepisku. Nazywał się Robinho.

29 czerwca 1969 – wtedy Kowalik już zapewne dogadywał się z działaczami Sparty w sprawie transferu – Szombierki Bytom roznoszą w pył Szwajcarów z Lugano w Pucharze Intertoto. Mecz kończy się wynikiem 11:0. Jerzy Wilim zdobył w tamtym spotkaniu cztery gole. „Wicherek” był już wtedy w Polsce gwiazdą, słynął z szybkości i niezwykłych strzałów głową. Podobno jeden z ligowych bramkarzy twierdził wtedy, że jak już Wilim ma strzelać, to niech lepiej uderzy nogą, to łatwiej będzie obronić. Gracz Szombierek trafił do Holandii tylko na rok, w sezonie 1972/1973 występował w drugoligowym zespole Stormvogels Telstar. Strzelił 13 goli w 41 spotkaniach. Później wrócił do kraju, w którym musiał zostawić rodzinę. Mimo krótkiego pobytu w Holandii Wilim pozostawił po sobie świetne wrażenie i do dziś jest uważany za jednego z najlepszych zawodników w historii klubu.

„Bombardier” – tak mówią kibice ŁKS-u Łódź o legendzie swego klubu, osiemnastokrotnym reprezentancie Polski, Jerzym Sadku. Napastnik słynął (jak wskazuje jego pseudonim) z potężnego uderzenia. Wielokrotnie przymierzany był do transferu zagranicznego; po meczu z Anglią (rok 1966, remis 1:1) oferowano mu kontrakt w słynnym Evertonie, zanim zdążył odpocząć w szatni. Polskie władze nie pozwoliły wtedy jednak Sadkowi na wyjazd. Udało mu się opuścić kraj dopiero sześć lat później. Trafił do Holandii, gdzie przez cztery sezony występował w ekipie HFC Haarlem oraz w barwach, jakże gościnnej dla Polaków, Sparty Rotterdam. Później wrócił do ojczyzny i grał w Łódzkim Klubie Sportowym do końca kariery. W latach 1972 – 74 swoich sił w Kraju Tulipanów próbował też były kopacz Piasta, Górnika Zabrze i Szombierek, Jerzy Musiałek. Przez dwa lata wystąpił w kilkunastu meczach NAC Breda i udało mu się w barwach tej ekipy sięgnąć po Puchar Holandii. Epizod w barwach AZ Alkmaar zaliczył również Jan Liberda.

Ostatnim z polskich pionierów w Kraju Tulipanów był gracz Szombierek i Polonii Bytom, Joachim Siwek. Ten pomocnik obieżyświat przez rok zakładał koszulkę NAC Breda, a w trakcie swojej kariery grał również m.in. w Borussii Dortmund, Young Boys Berno i FC Locarno. Po opuszczeniu Holandii przez Siwka w 1980 roku musieliśmy czekać osiem lat, by znowu zobaczyć krajana na boiskach Eredivisie.

Założyciele polskich kolonii

W roku 1988, po świetnym sezonie w Eintrachcie Frankfurt, do Feyenoordu trafił Włodzimierz Smolarek. Jak się okazało, zamieszkał w dorzeczu Renu na stałe i rozpoczął budowę polskiej marki w Rotterdamie. W przyszłości w ekipie „Portowców” będzie występować wielu naszych rodaków, nie wyłączając syna Włodzimierza, Ebiego.

Smolarek senior przybył do Holandii jako gracz już w pełni ukształtowany. Zadebiutował w prestiżowym starciu przeciw Ajaksowi, które jego drużyna przegrała 1:2. Udało mu się wywalczyć miejsce w pierwszym składzie Feyenoordu, co zaowocowało 31 występami i 10 zdobytymi bramkami w pierwszym sezonie w nowym klubie. Niestety, potem było nieco gorzej – dwa razy mniej zaliczonych spotkań i tylko trzy gole to z pewnością nie było wielkie osiągnięcie, jeśli chodzi o drugi sezon „Sołtysa” w koszulce „Portowców”. Polski napastnik zdecydował się więc na przenosiny do FC Utrecht. Grał tam przez sześć lat, aż do końca kariery zawodniczej. Później powrócił do Rotterdamu i zajął się szkoleniem młodzieży. W ostatnich latach życia pracował dla PZPN-u, wyszukując młode talenty w klubach zagranicznych.

Feyenoord Rotterdam, zadowolony z usług Włodzimierza Smolarka, zaczął łaskawym okiem patrzeć na Polaków. Nie trzeba było długo czekać na efekty tej przychylności – na stadion De Kuip zimą 1989 roku trafił bramkarz Widzewa Łódź, Henryk Bolesta. Od razu było wiadomo, że nie będzie mu łatwo o regularne występy, bo pierwszym golkiperem w drużynie był reprezentant „Oranje”, Joop Hiele. Pozycja Holendra była niepodważalna. Po czterech miesiącach przesiadywania na ławce Bolesta zdecydował się na przenosiny do Rody Kerkrade. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo nowy klub nie tylko zapewnił mu możliwość gry, ale również nie zalegał z wypłatami, z czym problemy mieli włodarze Feyenoordu. Polski golkiper do dziś jest wspominany w swoim byłym zespole; pierwszym pseudonimem Przemysława Tytonia po przenosinach do Rody było słowo „Bolesta”.

Sławni widzewiacy założyli polskie przyczółki w klubach z Rotterdamu i Kerkrade. To właśnie w tych dwóch holenderskich miastach będzie w przyszłości występować najwięcej naszych rodaków. Utalentowani gracze znad Wisły potrafili jednak zadomowić się również w słynnym Ajaksie Amsterdam i PSV Eindhoven. Ale o tym już w następnym odcinku przygód Polaków w Eredivisie.

Komentarze
~Janusz Przybytek (gość) - 13 lat temu

kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao

kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao
kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao kakao

Najnowsze