Polacy na Ukrainie


21 października 2012 Polacy na Ukrainie

Ukraina. Niegdyś piłkarze z tego kraju marzyli o wyjeździe do Polski. Potem rolę się odmieniły i to Polacy marzyli o grze choćby w ukraińskich średniakach. Dziś nie ma już Polaków na Ukrainie, teraz nasze asy wyjeżdżają do Azerbejdżanu, Białorusi czy na Litwę – Ukraina to za wysokie progi…


Udostępnij na Udostępnij na

Weźmy przykładowo pierwszy lepszy sezon ligi polskiej 1992/1993. Czołowym obrońcą Stali Mielec był Ołeksij Tereszczenko, w Hutniku Kraków bramki strzegł Siergiej Szypowski, w Lechu Poznań był Ihor Korniejec, w Legii Warszawa do tej pory pamięta się Romana Zuba (z przyczyn okołopiłkarskich, ale jednak), a koszulkę Wisły zakładał Ołeh Derewinski. Rok wcześniej w Widzewie Łódź grał wielokrotny reprezentant ZSRR, Anatolij Demianienko, a rok później w Stali Mielec pojawił się Aleksandr Spiwak, późniejszy reprezentant Ukrainy. Polska była wówczas piłkarskim rajem dla Ukraińców, u nas panował już (tak mawiano) pełen profesjonalizm, a z boiska można było podnieść znacznie większe pieniądze niż za wschodnią granicą. Z czasem ten trend zaczął się jednak odwracać.

Lewandowski podczas meczu Superpucharu Europy 2009
Lewandowski podczas meczu Superpucharu Europy 2009 (fot. Daniel Kowalski / iGol.pl)

Przyszedł czas, że to Polacy zaczęli szukać zarobku za wschodnią granicą i początkowo robili to nawet z całkiem niezłym efektem. Polskim pionierem na Ukrainie był Mariusz Lewandowski. „Lewy” wyjeżdżał w 2001 roku do Szachtara Donieck jako utalentowany obrońca Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, ale nikt wówczas wielkiej kariery mu nie wróżył. Piłkarz otrzymał koszulkę z numerem 18 i szybko zadebiutował w meczu ligowym (20 lipca 2001 roku). W pierwszym sezonie rozegrał 11 spotkań, ale w kolejnych sezonach był już podstawowym zawodnikiem pierwszego zespołu, a przez pewien czas odgrywał w nim nawet kluczową rolę. Lewandowski odszedł z Doniecka w 2010 roku, mając w swoim dorobku pięć tytułów mistrza Ukrainy, trzy krajowe puchary, dwa triumfy w Superpucharze oraz Puchar UEFA. 64-krotny reprezentant Polski rozegrał dla tego klubu 176 spotkań ligowych i strzelił 21 goli, jednak jego ukraińska przygoda nie zakończyła się na Doniecku, gdyż w 2010 roku piłkarz trafił do PFK Sewastopol. W tym klubie już nie było tak różowo. „Lewy” dołożył jeszcze 32 mecze i jednego gola, ale jednocześnie spadł z ligi. Dziś doświadczony pomocnik wciąż odgrywa ważną rolę w Sewastopolu.

Zaledwie pół roku po przybyciu Lewandowskiego zespół Szachtara wzmocnił Wojciech Kowalewski. Popularny „Gibon” nie miał jednak tak bogatej kariery jak Lewandowski, choć dopisał do swojego dorobku mistrzostwo Ukrainy. Jego licznik zamknął się na 19 spotkaniach, a po niewiele ponad roku gry w Doniecku zgłosił się po niego Spartak Moskwa. Kiedy Kowalewski i Lewandowski trafiali na pierwsze strony gazet, w Polsce i na Ukrainie po cichu swoją karierę budował Maciej Nalepa. Bramkarz, który w Polsce znany był jedynie z występów grającej w niższych klasach rozgrywkowych Stali Stalowa Wola, przebojem wdarł się do składu Karpat Lwów. Zawodnik urodzony w Tarnowie przez wiele lat zbierał w tym klubie dobre recenzje, a w 2003 roku zagrał nawet w reprezentacji Polski. Nalepa przez pewien czas występował też w łotewskiej Vencie Kuldiga, po czym wrócił do Karpat, a następne kontynuował swoją ukraińską przygodę w FK Charków. Jego bilans występów wynosi 86 spotkań. Dziś rosły golkiper wciąż bawi się piłką, bo grę w Piaście Tuczempy nie można nazwać kontynuowaniem piłkarskiej kariery.

Skoro Polacy zbierali dobre recenzje, to ukraińskie kluby coraz bardziej ochoczo sięgały po piłkarzy z kraju nad Wisłą. Ci często odwdzięczali się dobrymi występami. Tak było w przypadku Seweryna Gancarczyka, który wyjeżdżając do Arsenału Kijów z Hetmana Zamość, był postacią anonimową. W Kijowie grał początkowo mało, więc przeniósł się do Wołynia Łuck. Tam w 19 meczach przekonał niedowiarków, że w Zamościu też rodzą się duże talenty. Szybko przypomniał sobie o nim Arsenał, w którego barwach w 2005 roku „Garnek” strzelił pierwszego gola na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Później trafił do Metalista Charków. Tam rozegrał 86 spotkań i zdobył sześć bramek, tam spędził trzy najpiękniejsze lata swojej kariery i tam właśnie zauważył go selekcjoner reprezentacji Polski. Potem boczny obrońca wrócił do kraju, by kontynuować swoją karierę w Lechu Poznań, ŁKS-ie Łódź i obecnie Górniku Zabrze. W Wołyniu Łuck i w Karpatach Lwów przebywał też kolejny polski bramkarz, Radosław Cierzniak, lecz jemu nie było dane zagrać w meczu ligowym.

Z dobrej strony na Ukrainie pokazał się też Maciej Kowalczyk. Jego 70 meczów i 12 goli w Arsenale Kijów to nie najgorszy wynik, lecz „Kowal” też nie miał łatwo. Początkowo nie zdobył zaufania u trenera i został wypożyczony do Borysfenu Boryspol. Tam strzelił trzy gole w czterech meczach, po czym szybko wrócił do Kijowa.

Seweryn Gancarczyk
Seweryn Gancarczyk (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Pamiętacie Piotra Cetnarowicza? Jego piłkarskie CV jest długie jak lista wpadek Grzegorza Lato w roli prezesa PZPN-u. Gdzie to „Cetnar” nie był Iława, Malbork, Łęczna, Prabuty, Opoczno, Ostrowiec Świętokrzyski, Gdańsk, Kwidzyn, Turek, Kozienice, Bielsko-Biała… To tylko część miast, w których miał okazję zarabiać na życie, kopiąc piłkę. Jesienią 2003 roku wysoki napastnik spróbował też poszukać szczęścia za granicą, wyjechał do Krywbasu Krzywy Róg, który wówczas grał w ukraińskiej ekstraklasie. Zagrał sześć meczów i… wrócił do kraju. Epizod w Wołyniu Łuck zaliczył też znany z gry w RKS-ie Radomsko Marcin Nowak. 25-letni wówczas obrońca pojawił się w 14 meczach i wrócił do Polski, by założyć koszulkę Widzewa Łódź.

W ostatnich latach Polaków na Ukrainie było coraz mniej. Honoru dzielnie bronił Mariusz Lewandowski, lecz Piotr Klepczarek czy Marcin Kowalczyk, mimo iż widnieli w kadrach Metałurha Donieck i Tawriji Symferopol, to nawet nie powąchali murawy w meczach o punkty. Smak gry na ukraińskich boiskach zna za to Marcin Burkhardt, który zagrał siedem spotkań w Metaliście Charków w 2009 roku. O dziwo, znacznie więcej niż talent z Elbląga za wschodnią granicą znaczył Paweł Hajduczek. Wicemistrz Europy do lat 16 z 1999 roku po krótkiej przygodzie w Grecji trafił w 2008 roku do Tawriji Symferopol. Tam rozegrał 37 spotkań, strzelił dwa gole i sięgnął po puchar kraju. Urodzony w Jastrzębiu pomocnik wpadł też w oko skautom Metałurhu Zaporoże, do którego przeniósł się w 2010 roku. Po 13 występach w tym klubie piłkarz spakował walizki i wrócił do kraju, obecnie gra w Chojniczance Chojnice.

Później Ukraina już nie interesowała się Polakami. Był jeszcze Dawid Janczyk, który zagrał trzy mecze w Ołeksandrii, ale jego grę zasłonimy kurtyną milczenia. Obecnie Polacy z braku lepszych możliwości wybierają ligę białoruską, w której całkiem nieźle radzi sobie Tomasz Nowak. Wybierają Azerbejdżan, gdzie przez chwilę tacy zawodnicy jak wymieniony wcześniej Burkhardt, Łukasz Sapela czy Dawid Pietrzkiewicz są w stanie zarobić jeszcze parę groszy u kresu swojej piłkarskiej przygody. Wybierają Litwę, gdzie mogą czuć się dowartościowani, regularnie trafiając do bramki rywali, jak czyni to Kamil Biliński. Nie interesuje ich, że tej bramki strzegą piekarze, grabarze czy inni weterynarze. Cieszą się, że mogą zarabiać i w pewien sposób się spełniać. Bo przecież piłkarz jest wart tyle, ile za niego zapłacą, i nadaje się tam, gdzie go chcą…

Komentarze
~mab (gość) - 13 lat temu

Nie wiem czemu pan redaktor zapomniał wymienić
jeszcze Jakuba Tosika.

~kibic (gość) - 13 lat temu

że Ukraina tak mocno poszła do przodu, a Polska,
niby kraj bogatszy, bliżej zachodu, a w kwestii
piłki nożnej i ogólnie sportu jesteśmy coraz
niżej. Kiedy nam będzie dane dożyć sukcesów
takich, jakie w ostatnich latach osiągały kluby
Ukraińskie?! Szachtar, Dynamo, Metalist a teraz
jeszcze Dipro... to kluby na miarę Europy! A my?
Wciąż tylko marzymy i liczymy, że cudem te
marzenia przyjdą same.

Najnowsze