Górnik Zabrze na zakończenie piątkowych zmagań w ramach 4. kolejki ekstraklasy pewnie pokonał Jagiellonię Białystok. Gospodarze wygrali 3:0 i tym samym dalej są drużyną, która w tym sezonie jeszcze nie zaznała smaku porażki. Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Robert Jeż, a w końcówce rywala dobił Mateusz Zachara.
Spotkanie rozpoczęło się od zdecydowanych ataków Górnika Zabrze, który szybko starał się zdobyć bramkę w tym pojedynku. Jagiellonii udało się przetrwać napór przeciwnika i wtedy podopieczni Michała Probierza sami spróbowali swoich sił w grze ofensywnej. Białostoczanie przez pierwszy kwadrans atakowali praktycznie tylko w kontratakach, a główną rolę odgrywał w nich Patryk Tuszyński. Dzięki próbom Jagiellonii mieliśmy całkiem intensywne spotkanie, raz byliśmy pod jedną, a raz pod drugą bramkę – taka gra mogła się podobać, jednak zawodnikom szybko brakło sił i tempo meczu uległo znaczącej zmianie.
Pierwsze realne zagrożenie mieliśmy pod bramką gości w 6. minucie meczu. Kosznik wpadł z piłką w pole karne Jagiellonii, ale zdecydowanie przesadził z prowadzeniem piłki i tym samym zabrakło mu miejsca oraz czasu na oddanie strzału. Kolejną ciekawą akcję zobaczyliśmy w 15. minucie pojedynku – tym razem w roli głównej Górnik Zabrze. Kosznik dograł prostopadle pod linię końcową do Mateusza Zachary. Napastnik gospodarzy nawinął przeciwnika i dośrodkował w okolice 5. metra przed bramkę Jagiellonii, ale tam Łukaszowi Madejowi nie udało się wygrać pojedynku główkowego. Następne kilka minut to lekka przewaga gości, jednak nie wynikła z tego żadna dogodna okazja dla podopiecznych Probierza. Kolejne minuty to nieco spokojniejszy okres spotkania – cisza przed burzą?
W 29. minucie popis dał sędzia Mariusz Złotek wraz ze swoim asystentem. Łukasz Madej mocno dograł futbolówkę w „szesnastkę” Jagiellonii, piłka trafiła w brzuch Marka Wasiluka, a sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy za rzekomą rękę obrońcy gości. Oczywiście ewidentny błąd arbitrów. Z 11. metra piłkę do siatki skierował Robert Jeż i tym samym wyprowadził górników na prowadzenie. Gospodarze starali się pójść za ciosem i następne zagrożenie pod bramką Barana mieliśmy zaledwie 180 sekund później! Kosznik świetnie dośrodkował piłkę spod linii bocznej prosto do Mateusza Zachary na mniej więcej 5. metr! Napastnik Górnika w tym momencie się nie popisał, źle trafił stopą w futbolówkę i efektem tego uderzenia była tylko poprzeczka. Następne minuty w pierwszej połowie to raczej spokojna gra, którą pod kontrolą miał Górnik Zabrze. Na murawie wiele się nie działo, raczej wiało nam nudą i tym samym Mariusz Złotek doliczył tylko symboliczną minutę – dał odpocząć zawodnikom, kibicom zgromadzonym w Zabrzu, przed telewizorami oraz sobie, aby pokazać nieco lepszy poziom sędziowania w drugiej połowie meczu.
Trenerzy zakończyli swoje przemówienia i żadnych zmian nie dokonali, a więc drugą odsłonę meczu rozpoczęły obie drużyny w identycznych zestawieniach. Pierwsze zagrożenie mieliśmy w 50. minucie pod bramką gospodarzy. Dani Quintana dostał świetne prostopadłe podanie, a kto jak kto, ale on już wie, co z taką piłką zrobić. Hiszpan bez większego problemu minął bramkarza Górnika i wpakował futbolówkę z ostrego kąta do siatki. Ale chwila, chwila… bramka nie zostaje uznana. Quintana był na pozycji spalonej w momencie podania i nie ma co do decyzji sędziego (tym razem) żadnych pretensji. Następne zagrożenie to dopiero 58. minuta tego pojedynku. Mieliśmy trochę nudniejszą grę, ale jak już zawodnicy ruszyli, to porządnie. Łukasz Madej popisał się kapitalnym dośrodkowaniem przed bramkę Jagiellonii prosto do Rafała Kosznika, który zawędrował w miejsce zwykle ustawionego w tym miejscu Mateusza Zachary. Kosznik miał futbolówkę na lewej nodze i musiał tylko skierować ją do siatki z najbliższej odległości, ale nic z tego. Fatalnie to wykończył były reprezentant Polski – źle trafił w piłkę i przeleciała ona ponad poprzeczką! Z tej akcji dowiedzieliśmy się jednego, z Rafała Kosznika na pewno napastnika nie będzie. Zaledwie trzy minuty później zawodnicy Jagiellonii dopuścili się przewinienia na 25. metrze przed własną bramką. Robert Jeż zdecydował się na bezpośrednie uderzenie i strzelił kapitalną bramkę. Lepiej nie mógł tego zrobić zawodnik Górnika – piłka uderzona wewnętrzną częścią stopy u prawej nogi wpadła prosto w okienko bramki gości. Baran mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem i dokładnie tego dokonał. Tuż po golu zareagował Michał Probierz, który dokonał dwóch zmian. Wpuścił na boisko defensywnego Michała Pazdana oraz zdecydowanie bardziej ofensywnego Piątkowskiego. Pięć minut później świetną szansę na zdobycie bramki kontaktowej miał Patryk Tuszyński. Były zawodnik Lechii Gdańsk z ostrego kąta oddał mocne uderzenie, jednak tylko w spojenie słupka z poprzeczką. Zaledwie trzy minuty później szybkością oraz wyszkoleniem technicznym popisał się Łukasz Madej, który od połowy boiska przebiegł na pełnej szybkości z piłką. Ostatecznie swój rajd zakończył na 16. metrze uderzeniem, jednak prosto w dobrze ustawionego Barana.
Przyszła kolej na trochę spokoju w grze. Zawodnicy też muszą wypocząć, aby jeszcze ruszyć w końcówce? Kolejne minuty to kontrolowanie gry przez gospodarzy. Zagrożenie przyszło dopiero w 79. minucie, gdy idealne dośrodkowanie dostał Piątkowski! Zawodnik, który nie tak dawno pojawił się na murawie, fatalnie uderzył głową i tym samym zaprzepaścił świetną szansę na kontaktowego gola. Niewykorzystane sytuacje lubią się podobno mścić i przekonaliśmy się o tym zaledwie pięć minut później! Gergel zagrał mocną piłkę wzdłuż bramki, a futbolówkę do siatki skierował Mateusz Zachara i tym samym nie pozostawił złudzeń, że Górnik zainkasuje dzisiaj komplet punktów! Końcówka meczu to ataki ze strony Jagiellonii Białystok, jednak raczej bez wielkiego przekonania w ich powodzenie. W doliczonym czasie gry mieliśmy jeszcze dwie szanse na bramki. Najpierw Piątkowski w dogodnej sytuacji trafił tylko w poprzeczkę, a chwilę potem ładnym strzałem popisał się Madej, ale trafił również w poprzeczkę! Z Zabrza to byłoby na tyle. Zawodnicy Jagiellonii z podkulonymi głowami opuścili murawę, a do końca słychać było tylko Michała Probierz, który kłócił się z sędziami po zakończeniu meczu, zresztą jak przez całe spotkanie. Kiedy jak kiedy, ale teraz miał uzasadnione pretensje.
Owszem, sędziowie w dzisiejszym spotkaniu kompletnie się nie popisali. Zobaczyliśmy trzy bramki, a w sumie tylko jedną prawidłową. Oczywiście nie było mowy o rzucie karnym, a również ostatnia bramka Mateusza Zachary nie została zdobyta zgodnie z przepisami. Powtórki wykazały, że napastnik Górnika Zabrze w momencie dogrania był na półmetrowym spalonym. Ponadto możemy wyliczyć jeszcze sytuację z pierwszej połowy, gdy dogodne dośrodkowanie dostał Radosław Sobolewski. Wychowanek Jagiellonii Białystok próbował skierować piłkę ręką do bramki z 5. metra, jednak tego nie dostrzegli sędziowie. Mogą mówić o sporym szczęściu, że futbolówka nie zmierzała w światło bramki… Oglądaliśmy bardzo słaby poziom sędziowania w dzisiejszym meczu, dobrze, że chociaż piłkarsko było o wiele lepiej.
Warto pochwalić za to spotkanie kilku zawodników Górnika, którzy rozegrali naprawdę świetne zawody. W defensywie ponownie dzielił i rządził Błażej Augustyn, który przymierzany jest do reprezentacji Polski. Cały tercet ofensywny – Madej, Jeż oraz Zachara – również zasługuje na pochwałę, bo robił dziś naprawdę sporo zamieszania w szeregach defensywnych przeciwnika. Jagiellonia była w Zabrzu drużyną zdecydowanie słabszą i zasłużenie wysoko przegrała. Na lepszą ocenę zasługuje praktycznie tylko dwóch zawodników. Niezawodny zwykle Dani Quintana nie zszedł poniżej swojego poziomu oraz Patryk Tuszyński sporo próbował zrobić w ataku, ale osamotniony nie miał wiele szans.