Dzisiejsze spotkanie w stolicy Hiszpanii będzie dla Ajaksu jedyną szansą na zachowanie Ligi Mistrzów w swoich rękach. Podopiecznych Erika ten Haga czeka niełatwe zadanie. Staną przed obliczem wyzwania, jakim niewątpliwie jest starcie w domu „Los Blancos” – na Santiago Bernabeu. Przy tej sposobności warto wspomnieć o zespołach, które w ostatnim czasie zdobywały ten teren.
Nie od dziś wiadomo, że mecze na wyjazdach są z pozoru trudniejsze od tych granych przed własną publicznością – szczególnie gdy powalczyć przyjdzie na obiekcie, którego gospodarzem jest trzynastokrotny triumfator najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie.
Dziś jednak weźmiemy pod lupę kluby, którym udało się ujarzmić Real na ich własnym boisku. Oczywiście nie będziemy przybliżać takich zespołów jak FC Barcelona, która zrobiła to w ostatnim czasie aż trzykrotnie. Uwagę skupimy raczej na mniejszych bądź średnich klubach – co nie oznacza, że traktujemy w ten sposób drużynę z Amsterdamu.
Wyjście z cienia Sacristana
Jedną z bardziej zaskakujących porażek Realu w tym sezonie była ta odniesiona ponad dwa tygodnie temu z Gironą. Podopieczni Santiago Solariego dość szybko ucieszyli swoich kibiców, obejmując prowadzenie po ładnym strzale z głowy Casemiro. „Królewscy” mimo dość dużej nieskuteczności zeszli do szatni na prowadzeniu.
Druga połowa dla argentyńskiego szkoleniowca nie była już tak kolorowa. Jego podopieczni zaczęli popełniać błędy, dzięki którym drużyna Eusebio Sacristana wywalczyła rzut karny i w konsekwencji doprowadziła do wyrównania. Zaledwie dziesięć minut później goście po bramce Portu trafili do piłkarskiego raju.
Wbrew pozorom piłkarze z Estadi Montilivi mogli wyżej wygrać to spotkanie, lecz najpierw gola pozbawił ich bramkarz Realu Madryt, Thibaut Courtois, a później piłka po strzale Portu odbiła się od słupka. Koniec końców Sacristan mógł sobie odnotować zwycięstwo w stolicy Hiszpanii.
Bolesny powrót
Niewątpliwie dość trudnym okresem dla „Galacticos” był powrót do ligowych rozgrywek po klubowych mistrzostwach świata, które drużyna Solariego zakończyła triumfem. Na boiska La Liga zawodnicy powrócili niedługo po nowym roku, stawiając czoła Realowi Sociedad.
W tym spotkaniu piłkarze z Madrytu również nie zachwycili skutecznością – wręcz przeciwnie – mecz skończyli na „zero z przodu”. Nie próżnowali natomiast przyjezdni, którzy chwilę po rozpoczęciu za sprawą Williana Jose wyszli na prowadzenie.
Oliwy do ognia dodała czerwona kartka, którą otrzymał Lucas Vazquez. Wykluczenie Hiszpana mocno ograniczyło szanse „Los Blancos” na wyrównanie, co skrupulatnie wykorzystał Ruben Pardo, ustalając wynik tego spotkania. Jak się okazało, powrót dla „Królewskich” był dość trudny, jednak już w następnej kolejce uporali się z problemem – pokonując na wyjeździe ekipę Betisu.
Okręt zatopiony
Jeśli wspominamy o sytuacjach, w których Realowi doskwierały nieskuteczność i pech, to warto cofnąć się na chwilkę do początku ubiegłego roku, gdy to „Los Blancos” podejmowali na własnym boisku drużynę „Żółtej Łodzi Podwodnej”. Podopieczni Zidane’a oddali wówczas 28 strzałów – żaden z nich nie wpadł do bramki strzeżonej przez Sergio Asenjo.
Goście byli raczej stroną bierną tego spotkania aż do 87 minuty, kiedy to zabójcza kontra została zakończona widowiskowym strzałem za kołnierz Navasa oddanym przez Pablo Fornalsa.
P jak… paradoks
12 grudnia 2018 – ta data na długo pozostanie w głowach piłkarzy rosyjskiego zespołu, wówczas przybyli oni na Bernabeu bez szans na kontynuowanie rywalizacji w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Przyjazd do stolicy Hiszpanii nie był jednak meczem do odklepania dla podopiecznych Viktora Goncharenki. Ich cel stanowiło drugie zwycięstwo przeciwko „Królewskim” w trwającej edycji tych rozgrywek.
Real na spotkanie przeciwko CSKA wyszedł dość eksperymentalnie. Wystarczy wspomnieć, że duet środkowych obrońców tworzyli wtedy Jesus Vallejo i Javier Sanchez, a w linii pomocy zabrakło takich piłkarzy jak Toni Kroos czy Luka Modrić.
Nie umniejsza to jednak wyczynu rosyjskich piłkarzy, którzy już w 37. minucie wyszli na prowadzenie po strzale Fedora Chalova. Jeszcze przed przerwą wynik podwyższył Georgi Schennikov i dla „Los Blancos” szanse na powrót do tego spotkania zostały mocno zweryfikowane. W drugiej części meczu wynik ustalił Arnór Sigurdsson.
Real przegrywa dwa mecze ( nie zdobywając żadnej bramki ) z CSKA, które kończy rywalizację na czwartym miejscu . Dla porównania druga w tej grupie Roma przegrała z Królewskimi oba mecze – tracąc łącznie 5 bramek .
Taki paradoks…#UCL#RealMadridCSKA— Dawid Dreszer (@dresiu04) December 12, 2018
Co ciekawe, porażka Realu na Bernabeu stworzyła nam ciekawy paradoks. Piłkarze z Madrytu przegrali oba swoje spotkania z CSKA, które zakończyło rywalizację grupową na ostatnim miejscu. Jakby tego było mało, „Królewscy” nie zdołali strzelić rosyjskiej drużynie ani jednego gola. Dla porównania druga w tej grupie AS Roma przegrała z Realem oba mecze i straciła w nich łącznie pięć bramek.
Jak widać, Real na Santiago Bernabeu wcale nie jest taki nieskazitelny, jakby mogło się wydawać. Wykorzystać to spróbują podopieczni Erika ten Haga, dla których mecz w Madrycie będzie kluczowy i może mieć niebagatelny wpływ na przyszłość klubu występującego na Johan Cruyff ArenA.