Z racji swojej lokaty w tabeli szczecińską Pogoń należy traktować jako pełnoprawnego kandydata do walki co najmniej o podium, jeżeli nie nawet o tytuł mistrza Polski. Koście Runjaicowi udało się dopracować na tyle silny zespół, że ten w rundzie jesiennej radził sobie nadzwyczaj dobrze. Jednak jak to już często bywa w polskich klubach, jeżeli dobrze idzie, coś lub ktoś musi podciąć skrzydła. W przypadku Pogoni odejście najskuteczniejszego zawodnika – Adama Buksy, może mieć poważne konsekwencje. Biznes to jednak biznes, a kasa musi się zgadzać.
Nie takie kluby jak Pogoń są skazane na to, by sprzedawać swoich zawodników, gdy do klubu wpływają oferty nie do odrzucenia. Z jednej strony nie ma ludzi nie do zastąpienia, a pieniądze zawsze się przydadzą chociażby w celu zainwestowania w jakiś kolejny talent, który można następnie dobrze sprzedać.
Na tym w Szczecinie znają się świetnie. W końcu to właśnie z Karłowicza za duże pieniądze w ostatnim czasie odchodziło kilka polskich perełek, a Adam Buksa jest ostatnim z tych wytransferowanych. Przed nim udało się sprzedać do Włoch Sebastiana Walukiewicza, za którego wpłynęło do klubowej kasy 4 mln euro, czyli tyle ile za Buksę. Również niezłe pieniądze „Portowcy” zarobili na odejściach Jakuba Piotrowskiego oraz Jakuba Czerwińskiego czy Lashy Dvali, a podkreślić trzeba, że do tych ruchów dochodziło w ciągu ostatnich pięciu lat.
Grzechem odrzucić taką propozycję
This would be the 2nd Polish striker to sign in MLS this off-season, Adam Buksa being the other who was 9th in the league in scoring.
Would likely be a DP and the replacement for Brian Fernandez. pic.twitter.com/VCTckag59f
— MLS Buzz (@MLS_Buzz) January 2, 2020
Jeśli szukać argumentu broniącego postępowanie Pogoni w okienkach transferowych, na pierwszy front idą oczywiście korzyści finansowe. Te zawsze bronią się najlepiej i nie podlega dyskusji, że skoro dają, to grzechem byłoby nie skorzystać z takich ofert. Kilka milinów, i to w walucie euro, piechotą nie chodzi. Są to pieniądze, które można świetnie spożytkować chociażby na poprawę infrastruktury, dążenie do wyższej jakości bazy treningowej czy akademii, ale i poszukanie czegoś na tu i teraz.
Przy dobrym skautingu można znaleźć ciekawych, perspektywicznych piłkarzy grających w gorszych drużynach, którzy mierzą na tyle wysoko, że cele te mogłyby się pokrywać z tymi, które ma Pogoń. Na dobrą sprawę Pogoń to ciekawy zespół, w którym można powalczyć i wybić się na fantastycznie opakowanych boiskach ekstraklasy, a przy okazji, jeśli szczęście dopisze, także zagrać w kwalifikacjach do europejskich pucharów.
W Szczecinie takie perspektywy istnieją, nawet w przypadku tak dużej straty, jaką jest odejście 23-letniego napastnika. Polska ekstraklasa pokazuje, że na ligowych boiskach może się wybić każdy. I choć wciąż psioczy się na poziom krajowych rozgrywek, to nadal gdzieś za granicą chętnie sięgają po polskich zawodników.
Wszyscy nawet na tym korzystają. W mediach jest o czym pisać, gracz trafia zazwyczaj do silniejszej ligi, gdzie dostaje większe pieniądze. Klub podobnie jak piłkarz dostaje finansowy zastrzyk pozwalający na przetrwanie w dzisiejszych realiach futbolu, a w kolejce czekają następni, którym otwierają się drzwi do pierwszej jedenastki, z której można podążyć drogą poprzedników. Stratne w takiej sytuacji są niestety całe rozgrywki, których poziom z odejściem każdego wyróżniającego się zawodnika spada.
Ból głowy trenera
Kluby ekstraklasy to świetne miejsce dla szkoleniowców ambitnych, dla których praca w trudnych warunkach jest tym, czym dla himalaistów wspinanie się na Mount Everest. Trenerzy zatrudniani w polskich zespołach nie mają łatwego życia. Nie dość, że presja jest ogromna, bo lada chwila można zostać bez pracy i jeszcze stracić na renomie, to wielu trenerom niszczy się to, co udało im się dotychczas zbudować.
Choć wydawałoby się, że trafiają tu ludzie z przypadku, po chwili zastanowienia można dojść do wniosku, że jest to mylne postrzeganie ekstraklasowych realiów. Pracują tu szkoleniowcy niebojący się porażki, którym niestraszne są kolejne potknięcia i przeszkody, za jakie można uznać kolejne ubytki w kadrowych kręgosłupach. Takim przykładem jest oczywiście Kosta Runjaic i prowadzona przez niego szczecińska Pogoń.
Ta, mimo co rusz nowych strat, radzi sobie nad wyraz dobrze, czego konsekwencją jest miejsce w tabeli. Oczywiście jedno to poziom ligi, który jest przez wielu wytykany, z drugiej jednak należy mimo wszystko docenić wkład, jaki wnosi szkoleniowiec do klubu. Znajdowanie odpowiednich zawodników, którzy zastąpią poprzednich liderów, dając wymaganą jakość, nie jest rzeczą łatwą, tak więc ukłony w stronę trenera.
Kim i jak zastąpić Buksę?
Zima to okres, w którym cały zespół będzie miał okazję popracować nad wieloma elementami pozwalającymi minimum na utrzymanie miejsca w lidze. Do osiągnięcia tego celu potrzebne jednak będzie antidotum w postaci prawdziwego łowcy goli, który podobnie jak Adam Buksa będzie gwarantem kilku bramek w rundzie rewanżowej.
Pewne podstawy są, bo nigdy nie jest tak, że zostaje się z niczym. Pogoń miała kilku napastników i z pewnością mieć ich będzie. Pytanie tylko brzmi, czy obecni staną na wysokości zadania i spełnią oczekiwania, a może potrzebny będzie jednak jakiś transfer, który też żadnej gwarancji goli nie daje.
Spoglądając na same statystyki, najodpowiedniejszym następcą jest Srdjan Spiridonović, który zdobył w trwającym sezonie polskiej ekstraklasy pięć goli. Nie jest to może liczba powalająca na kolana, jednakże biorąc pod uwagę minuty, zawodnik ten mógłby mieć tyle samo bramek, a nawet i więcej od sprzedanego do MLS napastnika, jeśli tylko spędziłby na boisku tyle samo czasu.
Problemem jednak może być fakt, że nie jest to typowy środkowy napastnik, a zawodnik ze skrzydła. Nie można więc uznać go zastępstwem jeden do jednego. Za takiego można by wziąć doświadczonego greckiego snajpera, który z kolei goli za dużo nie uzbierał i na razie przy nazwisku Michalisa Maniasa widnieje cyfra 0. Ten sam przypadek dotyczy zresztą Soufiana Benyamina, a niewiele lepiej prezentuje się Adam Frączczak, który do tej pory zaliczył jedno trafienie.
Pewnym pomysłem może okazać się zmiana systemu gry i zrezygnowanie z gry jednym napastnikiem. Na razie jednak dotychczasowy system działa niemalże bez zarzutu i zdecydowanie łatwiej jest dać szansę jednemu napastnikowi niż wymyślać nowe ustawienie dla całej drużyny i uczyć wszystkiego od początku. To spowodowałoby kompletny chaos i niekoniecznie wiązałoby się to z jakąkolwiek poprawą.
Nowy napastnik koniecznością
Część klubów z ekstraklasy transferowa gorączka już dopadła. W przypadku Pogoni wciąż jest spokojnie i w Szczecinie bardziej skupiono się na posprzątaniu tego, co było jesienią. Wolne miejsce, które się zrobiło między innymi po Adamie Buksie, będzie musiało być mimo wszystko załatane nową twarzą, ponieważ mało prawdopodobne, by któryś z piłkarzy obecnej kadry dał radę stanąć na wysokości zadania.
Nazwiska jednak nie padają. W mediach raczej cicho, a i sam klub niechętnie, co zresztą zrozumiałe, chwali się swoimi wynikami w kwestii poszukiwania nowego golleadora. Pieniędzy właściwie nie powinno brakować na zakup odpowiedniego napastnika, ale i takiego można przecież sprowadzić, nie płacąc odstępnego, tylko wypada dobrze poszukać.
Na pierwszy ogień mógłby pójść piłkarz obyty w ekstraklasie, znany i choć trzeba by pewnie za niego zapłacić, to mógłby to być ruch niezwykle udany. Mowa tu o Arturze Sobiechu, napastniku Lechii Gdańsk, którym zainteresowane są niektóre zespoły z 2. Bundesligi, w której kiedyś grał. Sprowadzenie takiego zawodnika niosłoby ze sobą większą nadzieję, że ten poradziłby sobie z obowiązkami, z jakimi ma do czynienia napastnik. Wszyscy jednak milczą, temat zapewne więc nie istnieje i jest to jedynie pewna ewentualność, którą chyba mimo wszystko można zrealizować.