Pogoń Szczecin nie składa broni!


Pogoń Szczecin wygrywa z Legią Warszawa i zachowuje szanse na mistrzostwo Polski

24 kwietnia 2022 Pogoń Szczecin nie składa broni!
Marta Badowska / PressFocus

W ramach 30. kolejki PKO BP Ekstraklasy Pogoń Szczecin wygrała z Legią Warszawa 3:1. Piłkarze trenera Kosty Runjaica pokazali kawał charakteru, gdyż od 53. minuty grając w dziesięciu, potrafili zdobyć dwie bramki i zapewnić sobie niezwykle ważne zwycięstwo. Dla "Portowców" strzelali dwukrotnie Luka Zahovic oraz Kamil Grosicki, a legioniści musieli się zadowolić jedynie samobójczym trafieniem Damiana Dąbrowskiego.


Udostępnij na Udostępnij na

Pogoń Szczecin teoretycznie zmarnowała już swoją szansę na mistrzostwo, ale w praktyce wciąż może sięgnąć po tytuł. Po dzisiejszych zwycięstwach Lecha i Rakowa „Portowcy” musieli zwyciężyć w Szczecinie. Legia w tym sezonie boryka się z wieloma kłopotami, jednak to drużyna, która może zarówno wygrać, jak i przegrać z każdym. Tym razem jednak okazała się słabsza od niezwykle zdeterminowanych szczecinian.

Pogoń Szczecin grała o wszystko

Dosyć dobrze znamy już tę sytuację. Pogoń Szczecin na przestrzeni większości sezonu prezentuje się bardzo dobrze. Niektórzy sugerują, że to drużyna, która w końcu ma szansę sięgnąć po mistrzostwo. Forma zawodników, umiejętności trenera i skuteczna gra – to wszystko teoretycznie świadczy o sile „Portowców”. Niestety, lecz zawsze w kluczowym momencie czegoś brakuje. I w tym roku sytuacja się powtarza. Pogoń na przestrzeni ostatnich pięciu spotkań przegrała dwa: jedno z Rakowem Częstochowa, a drugie z Wisłą Płock. Co więcej – ze swoimi bezpośrednimi rywalami o tytuł zespół z Zachodniopomorskiego zdołał wywalczyć ledwie dwa oczka.

Mimo tej całej niemocy w ostatnich tygodniach podopieczni Kosty Runjaica wciąż mają szansę na upragniony tytuł. Oczywiście na tym etapie nie wszystko zależy od nich, lecz wygrane mecze do końca sezonu i ewentualne potknięcia Lecha oraz Rakowa mogłyby mocno przybliżyć „Portowców” do wiekopomnego sukcesu. Szanse niewielkie, ale wypadałoby walczyć do samego końca. Dzisiaj na trudnej drodze po marzenia stanęła warszawska Legia, która na tym etapie rozgrywek walczy już jedynie o zachowanie szczątek honoru. Patrząc na wagę spotkania i klasę obu drużyn, mogliśmy oczekiwać emocjonującego widowiska.

Piłkarska partia szachów

Początkowo chyba każdy z oglądających miał spore problemy z powstrzymaniem się od ziewania. Pogoń i Legia weszły w spotkanie bardzo spokojnie, bez potrzebnego forsowania tempa. Z pierwszych 15 minut zapamiętamy przede wszystkim niebieski kolor włosów Mariusza Fornalczyka i żenującą próbę wymuszenia faulu przez Yuriego Ribeiro. Portugalski obrońca na oczach sędziego bocznego teatralnie upadł na murawę po rzekomym uderzeniu jednego ze szczecinian. 25-latek ewidentnie musi poćwiczyć aktorstwo, gdyż obecnie bliżej mu do Złotych Malin niż do Oscara.

Legia Warszawa dała się zepchnąć rywalom  na własną połowę, ale z minuty na minutę powoli przechodziła do ofensywy. Słowa uznania należą się Benjaminowi Verbiciowi. Słoweniec po ostatnim słabiutkim występie z Piastem Gliwice w końcu pokazał, że potrafi grać na wysokim poziomie. Duża aktywność w ataku, efektywna „siatka” i groźny strzał z dystansu to może nie jest szczyt formy 28-latka, ale z pewnością jakaś iskra nadziei. Jednakże na nic się zdały próby legionistów, gdyż już w 28. minucie Pogoń Szczecin wyszła na prowadzenie. Luka Zahovic odpowiednio ustawił się w polu karnym i po ogromnym zamieszaniu wcisnął piłkę do siatki.  Fatalna passa Legii trwa. Podopieczni Aleksandara Vukovicia po raz 16. w tym sezonie stracili bramkę jako pierwsi.

Przyjezdni bardzo dobrze zareagowali na stratę bramki i od razu próbowali odrobić straty. Szczęście uśmiechnęło się dosyć szybko, gdyż dziesięć minut później po rzucie rożnym wykonanym przez Josue najpierw błąd popełnił Dante Stipica, a chwilę później Damian Dąbrowski niefortunnie skierował piłkę do własnej siatki. Z perspektywy całej pierwszej połowy Legia stworzyła więcej obiecujących sytuacji i zasłużyła na wyrównujące trafienie.

Pogoń Szczecin pokazała charakter godny mistrza

W drugiej połowie Legia wyglądała jak drużyna, która za wszelką cenę pragnie wywieźć ze Szczecina trzy punkty. Już w 47. minucie legioniści zaatakowali prawą flanką i Maciej Rosołek był niezwykle blisko zdobycia bramki, lecz jego strzał głową ledwie otarł metalowy pręt. Pogoń próbowała się odgryzać, ale warszawska defensywa tego dnia (do pewnego momentu) świetnie antycypowała pomysły rywala. Przed sporym dylematem w 51. minucie stanął sędzia Szymon Marciniak. Paweł Wszołek popracował w odbiorze i wychodził sam na sam, lecz taktycznym faulem zatrzymał go Benedikt Zech. Arbiter początkowo sięgnął po żółtko, ale po konsultacji z VAR-em zdecydował się odesłać Austriaka do szatni. 31-latek przeżywa ostatnio słaby okres. Niedawno niektórzy nazywali go najlepszym obrońcą ligi, ale w ostatnich dwóch spotkaniach był zdecydowanie najsłabszym ogniwem „Portowców”.

Wydawałoby się, że czerwona kartka zamknie mecz, ale duży błąd popełniła tego dnia dotychczas niezawodna defensywa Legia. Wystarczyło jedno przeszywające podanie i legioniści zostali wywiezieni w pole. Po raz kolejny w świetnym miejscu znalazł się Luka Zahovic i pół wolejem przeniósł futbolówkę nad Richardem Strebingerem. Przyjezdni nie potrafili się ponownie podnieść, bo już pięć minut później Kamil Grosicki dał prawdziwy pokaz swoich umiejętności. Doświadczony reprezentant Polski pędził lewą stroną, po czym ściął do środka i płaskim strzałem z dystansu strzelił swoją dziewiątą bramkę w tym sezonie. „Grosik” daje ostatnio coraz więcej powodów, by Czesław Michniewicz ponownie go powołał.

Legia zaczęła naciskać dopiero po tym, jak straciła dwie bramki. Chciałoby się krzyknąć: „dlaczego dopiero teraz?”. Na odrabianie strat było już oczywiście zbyt późno, gdyż Pogoń w samej końcówce postawiła na pragmatyzm i szukanie swoich szans z kontrataków. To wystarczyło do osiągnięcia niezwykle cennego rezultatu, jakim jest zwycięstwo 3:1.

Pogoń Szczecin – pozostaje nadzieja

Dzisiejszym zwycięstwem „Portowcy” po raz kolejny udowodnili, że są godnym pretendentem do tytułu mistrza Polski. Teraz wszyscy związani z Pogonią mogą sobie pluć w brodę, bo ostatni nieco słabszy okres może zaważyć na końcowym rezultacie. Chciałoby się powiedzieć, że drużyna pod wodzą Runjaica musi się skupić teraz tylko na sobie, ale to nie byłoby prawdą. Oczywiście – zespół z Zachodniopomorskiego jest zmuszony do wygrywania do końca sezonu, jednakże jednocześnie musi liczyć na potknięcia Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa. Przed nami najbardziej emocjonująca walka o mistrzostwo od kilku ładnych lat.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze