Podział punktów przy Bułgarskiej


28 lipca 2013 Podział punktów przy Bułgarskiej

Po kiepskim widowisku w Poznaniu Lech remisuje z Cracovią. Gole strzelili Ubiparip i Ntibazonkiza.


Udostępnij na Udostępnij na

Po pierwszych kilku minutach dla Cracovii inicjatywę przejął Lech, ale piłka po dośrodkowaniach i strzałach podopiecznych Rumaka leciała bardziej w stronę trybun niż bramki Pilarza. Pierwsze groźne uderzenie zobaczyliśmy dopiero w 24. minucie, gdy niecelnie po ziemi próbował Szeliga, ale zabrakło około pół metra. Dopiero po pół godzinie goręcej zrobiło się pod bramką gości, ale Arboleda okazał się za krótki i w doskonałej sytuacji nie dołożył głowy do dośrodkowania Lovrencsicsa. 

Vojo Ubiparip dał prowadzenie
Vojo Ubiparip dał prowadzenie (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Tempo do przerwy iście sparingowe. Cracovia na siłę starała się utrzymywać przy piłce, z rzadka podchodząc bliżej bramki przeciwnika niż 30 metrów. Lech z kolei bez pomysłu z niewidocznym Drygasem. Jedyny jasny punkt po stronie gospodarzy to ruchliwy Pawłowski. W ekipie trenera Stawowego na plus Steblecki. 

Po przerwie obraz na boisku niewiele się zmienił. Nerwowa gra z obu stron, skrzydła Lecha całkowicie bezproduktywne. Dopiero w 58. minucie na efektowne nożyce zdecydował się Pawłowski, ale piłka po jego strzale poszybowała nad poprzeczką. Po godzinie gry miarka się przebrała i trener Rumak zdecydował się na podwójną zmianę – zeszli Ślusarski i Pawłowski, a na boisku zameldowali się Ubiparip oraz Hamalainen.

Tempo gry nadal nie zachwycało. Gra Cracovii nieco ożywiła się po wejściu Saidiego i Nowaka, którzy rozbujali prawą stronę boiska. W 70. minucie Marcin Kuś w sposób niesportowy przeszkodził wybijającemu piłkę Kotorowskiego, za co obejrzał swoją drugą żółtą kartkę i w konsekwencji wyleciał z boiska. 

W 81. minucie wreszcie obudził się Lech. Lovrencsics do Hamalainena, ten z pierwszej piłki puścił w bój Węgra, który przegrał pojedynek z Pilarzem. Dwie minuty później padł upragniony gol. Ubiparip plasowanym strzałem z 25. metrów wpakował piłkę do siatki. Golkiper gości mógł się lepiej zachować. Wydawało się, że „Kolejorz” dotrzyma to prowadzenie, ale na dwie minuty przed końcem byliśmy świadkami kuriozalnej bramki. Saidi dośrodkował w pole karne, nikt nie kwapił się do przejęcia tej piłki i ta wpadła obok Kotorowskiego. 

Komentarze
~Znowu ja (gość) - 12 lat temu

Teraz nikt mi nie wmówi że Saidi nie jest
spokrewniony z Rasiakiem!

Najnowsze