Wczoraj odbyły się dwa zaległe mecze francuskiej Ligue 1. W hitowym spotkaniu Olympique Marsylia zremisował na własnym obiekcie z Rennes 1:1. Podziałem punktów zakończył się także drugi mecz pomiędzy Valenciennes a Saint-Etienne.
Marsylia zmarnowała szansę
Przed spotkaniem Marsylia miała dwa punkty przewagi nad Rennes, więc w razie zwycięstwa zyskałaby sporą przewagę nad rywalami do mistrzowskiego tytułu. Mecz rozpoczął się od rzutu karnego dla gości z Bretanii. W polu karnym Steve Mandanda faulował Yannn’a M’Villę, a do piłki podszedł Jires Kembo Ekoko. Będący ostatnio w dobrej formie skrzydłowy strzelił za mało precyzyjnie, przez co Mandanda, jak i cała Marsylia, mogli się cieszy z czystego konta. Późniejsze minuty należały do „OM”. Podopieczni Didiera Deschampsa stworzyli dwie dogodne sytuacje, jednak ani Brandao, ani Lucho Gonzalez nie wpisali się na listę strzelców. Jeszcze przed przerwą bliski strzelenia gola był Montano, jednak zabrakło kilku centymetrów po strzale z głowy Kolumbijczyka.
Druga połowa była lepsza w wykonaniu Rennes. Z dobrej strony pokazywali się Montano, M’Vila czy Ekoko, jednak ostatecznie nie przyniosło to gola. Marsylia natomiast trochę spuściła z tonu w drugiej części tego widowiska, choć miała jedną bardzo dogodną sytuację na objęcie prowadzenia, jednak Lucho nie wykończył dobrze stworzonej okazji.
Dobre widowisko na Nuggesser
Kryzys formy dopadł Saint-Etienne. To już widać od dobrych kilku kolejek, jednak można było się tego spodziewać. Wczoraj „Zieloni” odrabiali zaległości, mierząc swoje siły z nieobliczalnym Valenciennes. Początek meczu należał zdecydowanie do „VA”, które wręcz gniotło gości. Swoje okazje mieli Gregory Pujol i Dinabobo Balde, jednak w obu sytuacjach fenomenalnie zachował się Jeremie Janot. Gra wychowanka Saint-Etienne została doceniona przez jego kolegów, którzy wykorzystali pierwszą swoją okazję w tym meczu i objęli prowadzenie. W 20. minucie Blaise Matuidi zagrał dobrą piłkę do Emmanuela Riviere’a, a ten, wykorzystując zamieszanie w polu karnym, uszczęśliwił Christophe’a Galtiera. Saint-Etienne poszło za ciosem i stworzyło sobie kolejną świetną sytuację. Faouzi Ghoulam widząc, że bramkarz rywali, Nicolas Penneteau, jest wysunięty przed bramkę, postanowił go przelobować, jednak było to na tyle przewidywalne dla golkipera rywali, że ten nie miał problemów ze skuteczną robinsonadą. Jeszcze przed przerwą Valenciennes było bliskie upragnionego trafienia, lecz strzał z rzutu wolnego Renauda Cohade zatrzymał się na poprzeczce bramki.
Początek drugiej połowy był taki sam jak początek pierwszej, z tą różnicą, że szanse na gola stwarzali sobie goście z Saint-Etienne. Cóż z tego, skoro bardzo dobrze bronił Penneteau. Gospodarze natomiast na sytuację czekali do 58. minuty, kiedy to Gregory Pujol, mimo obrońcy na plecach, zdołał oddać groźny strzał. Wielką klasę tego dnia potwierdził Janot, który sparował piłkę na korner. Pięć minut później Saint-Etienne odpowiedziało sytuacją Batllesa, którego strzał z linii bramkowej został wybity przez Dinabobo Balde. Grający przez całe spotkanie z rozmachem podopieczni Philippe Montaniera dopięli jednak swego. Na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry fantastycznym uderzeniem z 18. metrów popisał się Danic. Jeszcze przez następne minuty Valenciennes było bardzo zdeterminowane, aby zmienić wynik, lecz nie udało się, przez co mecz zakończył się wynikiem 1:1.