Oto najciekawsze wydarzenia z ubiegłego weekendu w Premier League. Najważniejszą zmianą w tabeli jest oczywiście odzyskanie pozycji lidera przez Manchester United. Bardzo pechowo poczynali sobie za to nieliczni Polacy.
Polacy
Zapewne w spotkaniu z Derby wystąpiłby Tomasz Kuszczak, bowiem Edwin van der Sar był kontuzjowany. Bramkarz reprezentacji Polski jest jednak zawieszony za czerwoną kartkę w Pucharze Anglii, kara obejmuje wszystkie angielskie rozgrywki. Z konieczności między słupkami musiała stanąć nowa nadzieja chłopców z Albionu – Ben Foster i na nieszczęście dla Kuszczaka, zebrał bardzo dobre recenzje. Sam Man U dosyć długo męczył się z ostatnią drużyną ligi, która zagrała naprawdę bohaterski mecz. O wyniku przesądziło uderzenie Cristiano Ronaldo. Była to jego 22 bramka w lidze.
Swój występ zaliczył również Grzegorz Rasiak. Polak wszedł jeszcze w pierwszej połowie spotkania Wigan – Bolton. Mimo, że od piątej minuty goście grali z przewagą jednego zawodnika, to nie dość, że nie potrafili wygrać, to nawet nie zremisowali tego meczu. Jedyną bramkę zdobył weteran Emile Heskey. Wspomniany Rasiak wszedł na murawę w 42. minucie. Mało brakowało, a strzeliłby w końcu bramkę. Jednak po jednym z jego dwóch strzałów (oba głową) obrońca wybił piłkę z linii bramkowej. Sytuacja Boltonu staje się dramatyczna. Zespół Gary’ego Megsona jest już na 18. pozycji w ligowej tabeli.
Nowy Mistrz
Patrząc na sytuację w tabeli i terminarz, sporą odwagą byłoby pokuszenie się o stwierdzenie, że Mistrzostwo Anglii jest już przesądzone. Jednak jest to całkiem realna sytuacja, bowiem „Czerwone Diabły” są w dużo lepszej sytuacji od „Kanonierów” Wengera, które zresztą same są sobie tego winne. Manchester United prowadzi obecnie w tabeli dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu, a ma przecież jeszcze jeden mecz zaległy. Rewanżowe spotkanie pomiędzy tymi drużynami zostanie rozegrane na Old Trafford. Mimo, że w tamtym sezonie w „Teatrze Marzeń” wygrali goście (a Kuszczak obronił wtedy rzut karny), to jednak podopieczni sir Alexa Fergusona będą faworytem tego meczu. Tym bardziej, że Arsenal będzie wtedy zaraz po morderczym maratonie, jakim okrzyknięty został trójmecz z Liverpoolem. Ogólnie „Kanonierzy” będą mieli bardzo pod górkę. U siebie zremisowali 2:2 z Man Utd, na wyjeździe, choć nadal w Londynie, zagrają z Chelsea, a na trzy mecze z Liverpoolem zapewne któryś przegrają.
W 30. kolejce piłkarze z Ashubrton Grove odnieśli czwarty remis z rzędu, i to i tak bardzo szczęśliwy, bowiem uratował go Kolo Toure na cztery minuty przed zakończeniem spotkania. Jeżeli można mówić o tym, że Arsenal jest w dołku – teraz jest na to dobry czas.
Nowy gracz
Całkiem możliwe, że obie drużyny może pogodzić właśnie londyńska Chelsea, która po odpadnięciu z krajowych pucharów radzi sobie bardzo dobrze zarówno w Premiership, jak i w Lidze Mistrzów. „The Blues” odnieśli trzecie zwycięstwo z rządu, choć już nie tak okazałe, jak poprzednie. Można wręcz powiedzieć, że bardzo szczęśliwe, bowiem w sobotnim spotkaniu piłkarz Sunderlandu, Kenwyne Jones, zmarnował wielką szansę na uratowanie punktu dla swojej drużyny. Były piłkarz Southampton strzelając z niewiele ponad pięciu metrów posłał piłkę wprost w Carlo Cudiciniego. Portal SkySports obwołał to mianem „pudła kolejki”.
Ciężką przeprawę na Anfield Road miał także Liverpool, który uporał się z Reading. O zgrozo, wszystko wskazuje na to, że „The Reds” są w formie i zaczynają seryjnie wygrywać mecze. Ciężko jednak stwierdzić, czy jest to zasługa całej drużyny, Rafy Beniteza, czy też Fernando Torresa, który ostatnio jest wręcz w niebotycznej dyspozycji. Hiszpan strzelił oczywiście z Reading decydującą o zwycięstwie bramkę, która była już jego 20. w lidze, a 8. w 5 ostatnich spotkaniach. Piłkarze z miasta Beatlesów wreszcie wskoczyli na czwartą pozycję i mają 3 punkty przewagi nad lokalnym rywalem – Evertonem.
Zmiana… klimatu?
Od kiedy na Fratton Park zawitali Lassana Diarra i Jermaine Defoe, obaj pokazują, jakimi są nietuzinkowymi piłkarzami. A Portsmouth, w dużej mierze dzięki nim, wygrało już pięć spotkań z rządu, w tym właśnie z Aston Villą, która także pretenduje do miejsca gwarantującego start w Pucharze UEFA.
Diarra najpierw nie sprawdził się w Chelsea, gdzie, jeśli już występował, to na prawej obronie. Potem „coś” odnalazł w nim Arsene Wenger i sprowadził go na Emirates. Tam też grał mało i został oddany pod skrzydła Harry’ego Redknappa. Efekt? Dzieli i rządu w drugiej linii „The Pompeys”. A Defoe? My najlepiej pamiętamy go z meczu na stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie strzelił nam bramkę, a przy drugiej miał spory udział. W Tottenhamie grał ogony, będąc w oczach szkoleniowców gorszym od Berbatova, Keane’a i Benta. Zmiana klubu zrobiła mu bardzo dobrze. Strzelił już 6 bramek. Łącznie w sezonie ma już 9.
W niedzielę Manchester City odniósł pierwsze zwycięstwo od czterech spotkań. Tottenham ma jednak prawo być zły nie na swoją dyspozycję, a na sędziego – Marka Clattenburga, który już nie pierwszy raz wypaczył wynik spotkania w Premiership. Najpierw uznał nieprawidłowo zdobytą bramkę Irelanda, a trzy minuty przed końcem nie uznał wyrównującego trafienia Berbatova. Jak pokazały powtórki, była to kolejna błędna decyzja.
Drużyna kolejki
James – Boyce, Distin, Onuoha, Ashley Cole – Bullard, Mascherano, Diarra, Downing – Torres, Defoe