Podsumowań czas: Niemiecka piłka klubowa w 2020 roku


Niemiecka piłka klubowa obfitowała w wiele ciekawych zdarzeń w 2020 roku

28 grudnia 2020 Podsumowań czas: Niemiecka piłka klubowa w 2020 roku

Dobiega końca jeden z najdziwniejszych okresów w historii piłki nożnej. Okres, na który ogromny wpływ miała pandemia koronawirusa, okazał się koniec końców bardzo udany dla niemieckiego futbolu na płaszczyźnie klubowej. Szczególnie wspominać go będzie Bayern Monachium, ale w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy działo się znacznie więcej niż tylko dominacja monachijczyków.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie ma żadnych wątpliwości, że rok 2020 będzie kojarzyć się piłkarskiemu światu przede wszystkim z Bayernem Monachium i Robertem Lewandowskim, ale na niemieckich boiskach działy się w tym czasie także inne ciekawe wydarzenia. RB Lipsk zachwycił swoją postawą europejską publikę. Borussia Dortmund zakontraktowała „złotego chłopca” z Norwegii, a swoje trzy grosze do historii Bundesligi dorzuciły nowe twarze z Polski.

Czteropak Bayernu nagrodzony potrójnie

W 2020 rok Bayern Monachium wchodził jako trzecia drużyna Bundesligi. Monachijczycy rozegrali przeciętną rundę jesienną i w ligowej tabeli ustępowali Borussii Mönchengladbach, a także RB Lipsk. Szybko okazało się jednak, że zimowa przerwa całkowicie odmieniła oblicze „Die Roten”. W rundzie rewanżowej na 51 możliwych do zdobycia punktów Bayern osiągnął liczbę aż 49 i pewnie sięgnął po mistrzostwo. Tym samym Bawarczycy sięgnęli po swój 30. i 8. z rzędu tytuł w historii Bundesligi.

Bayern Monachium oficjalnie mistrzem Niemiec!

Rozpędzona maszyna z południa Niemiec nie dała szans swojemu rywalowi także w krajowym pucharze. Podopieczni Hansa-Dietera Flicka pewnie pokonali w finale tych rozgrywek Bayer Leverkusen 4:2 i zapewnili sobie 20. Puchar Niemiec w historii. Bohaterem tego spotkania okazał się Robert Lewandowski, który dwukrotnie pokonał Lukasa Hradecky’ego.

Ostatni możliwy do zdobycia tytuł na arenie krajowej Bayern wywalczył 30 września. W meczu o Superpuchar Niemiec Bawarczycy po emocjonującym spotkaniu pokonali Borussię Dortmund 3:2. Zwycięstwo w końcówce spotkania dał monachijskiej drużynie niezastąpiony Joshua Kimmich. Niemiec w dość przypadkowych okolicznościach skierował piłkę do siatki w 82. minucie i ustalił wynik spotkania. Tym samym Bayern sięgnął po wszystkie trzy krajowe trofea w 2020 roku.

Dominacja z wiosny miała ogromny wpływ na to, że Bayern z łatwością został również najlepiej punktującą drużyną w całym roku kalendarzowym. Kolejne pozycje także nie przynoszą nieoczekiwanych rezultatów i w czołówce znajdują się zespoły, po których można się było tego spodziewać. Największa liczba punktów w całym roku kalendarzowym pucharu do gabloty nie dostarczy, ale zawsze cieszy i potwierdza świetny rok.

Willkommen in Deutschland!

Do Bundesligi w 2020 roku dołączyło kilka nietuzinkowych postaci. Od 1 stycznia zawodnikiem Borussii Dortmund jest Erling Haaland. Norweg z drzwiami wszedł do niemieckiego futbolu i od pierwszego spotkania zaczął zachwycać cały świat. Średnia zdobytych bramek przez Haalanda na mecz wynosi równe jeden. 20-latek w 23 występach uzbierał 23 gole. Do tego dołożył również osiem bramek w sześciu meczach Ligi Mistrzów. Trafień na koncie urodzony w Leeds napastnik miałby z pewnością jeszcze więcej, ale w grudniu nie wystąpił on ani razu ze względu na kontuzję. Na szczęście bohater BVB do gry ma wrócić już na początku stycznia.

Do Niemiec zawitał również Leroy Sane, który po kilkunastomiesięcznej sadze związanej z jego transferem przeniósł się z Manchesteru City do Bayernu Monachium. Reprezentant Niemiec liczby ma co prawda nie najgorsze, bo w jedenastu bundesligowych spotkaniach uzbierał sześć punktów do klasyfikacji kanadyjskiej, jednak sama gra numeru 10 FCB nie zachwyca. W Niemczech wiele zastrzeżeń kierowanych jest przede wszystkim do dyscypliny w grze Sane.

Najlepszym dowodem na to, że Niemiec jeszcze nie do końca zaaklimatyzował się w Bayernie, był ostatni mecz w tym roku monachijczyków. Sane wszedł w nim na boisko w 32. minucie, a zszedł z niego zaledwie po 36 minutach gry. Ta sytuacja nie oznacza jednak, że Sane w Monachium nie wypali. Wydaje się, że z biegiem czasu 24-latek powinien wkomponować się w grę Bayernu i stać się jedną z wiodących postaci mistrzów Niemiec.

Wyróżnić należy również kolejnego z zawodników, który do Bundesligi przywędrował z Manchesteru City, a konkretnie Angelino. W ostatni dzień stycznia 2020 roku Hiszpan wypożyczony został przez RB Lipsk. 23-latka klubowi ze wschodu Niemiec polecał sam Pep Guardiola, który nie widział w swoim zespole miejsca dla Angelino. Przyczyna takiego stanu rzeczy leży w ustawieniu zespołu z Manchesteru, który gra bez typowych wahadłowych, a z takim najczęściej grywa Julian Nagelsmann.

Przez pierwsze pół roku Angelino zdążył rozegrać dla „Czerwonych Byków” 13 spotkań w Bundeslidze. Lewy defensor strzelił w nich jednego gola i zaliczył dwie asysty. Bilans nie jest być może szczególnie imponujący, ale sama gra Hiszpana z pewnością mogła się podobać. Do estetycznych wrażeń Hiszpan dołożył znakomite liczby już w tym sezonie. We wszystkich rozgrywkach Angelino zdobył już osiem bramek i dołożył do tego sześć asyst. Jest to z pewnością świetny wynik jak na lewego wahadłowego. Wydaje się, że kwestią czasu jest debiut Angelino w reprezentacji Hiszpanii. Gdyby nie ogromna konkurencja na lewej stronie defensywy, to 23-latek z pewnością debiut miałby już za sobą.

Oni wybrali Anglię

Bundesliga przywitała w swoich progach gwiazdy europejskiego futbolu, ale również takowe straciła. Jedną z największych strat dla niemieckiej piłki było odejście Timo Wernera do Chelsea. 24-latek jeszcze przed dokończeniem fazy pucharowej Ligi Mistrzów przeniósł się na Wyspy Brytyjskie. Wicekról strzelców poprzedniego sezonu w Bundeslidze rozegrał łącznie 222 spotkania, w których strzelił 91 bramek i zanotował 42 asysty.

Szczególnie imponujący jest bilans Wernera po przenosinach do RB Lipsk. W zespole „Byków” Niemiec rozegrał w Bundeslidze 127 spotkań i uzbierał w nich łącznie 110 punktów do klasyfikacji kanadyjskiej. Nie dziwi więc to, że Chelsea zdecydowała się zapłacić za reprezentanta Niemiec aż 53 miliony euro.

Kolejnym zawodnikiem, który zdecydował przenieść się z Bundesligi do Chelsea, jest Kai Havertz. Talent stulecia, jak określany był w niemieckich mediach 21-latek, kosztował Chelsea jeszcze więcej, bo aż 80 milionów euro. Wychowanek Bayeru Leverkusen mimo tak młodego wieku zdążył rozegrać w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech aż 118 spotkań. W tym czasie Havertz bramkarza rywali pokonał aż 36 razy i zaliczył 25 asyst, a nie jest on przecież typową „dziewiątką”. Szczególną wartością Havertza jest jego wszechstronność. Pomocnik Chelsea może zagrać na obu skrzydłach, w środku pola, ale również właśnie jako wysunięty napastnik. Odejście reprezentanta Niemiec było może jeszcze większą stratą dla Bundesligi niż transfer Timo Wernera.

Jedną ze swoich największych gwiazd stracił również Bayern Monachium. Po siedmiu latach mistrzów Niemiec opuścił Thiago. Hiszpański magik za 22 miliony euro przeniósł się do Liverpoolu. W Bundeslidze 29-latek rozegrał 150 spotkań, w których strzelił 17 goli i zaliczył 21 asyst.

Podczas swojego pobytu w Niemczech Thiago przez siedem lat z rzędu zostawał mistrzem kraju, cztery razy zdobył DFB Pokal i trzy razy cieszył się ze zdobycia Superpucharu Niemiec. Do tego dołożył w tym roku najcenniejsze trofeum w europejskim futbolu krajowym, czyli wygrał z Bayernem Ligę Mistrzów. Naturalnym zastępcą Thiago w Bawarii wydaje się Joshua Kimmich, ale kunsztu Hiszpana podrobić nie będzie mógł nawet i lider monachijczyków.

Odeszły gwiazdy, niech żyją gwiazdy

Wymiana pokoleniowa jest naturalnym stanem rzeczy. Wydaje się, że za Wernerem, Havertzem czy Thiago nikt długo płakać nie będzie. W Bundeslidze pojawiły się w 2020 roku kolejne niesamowicie utalentowane postaci. Jedną z nich jest Jamal Musiala, który z Bundesligą przywitał się 20 czerwca 2020 roku w meczu z Freiburgiem. Urodzony 26 lutego 2003 (!) roku Musiala na dobre w lidze niemieckiej zameldował się w tym sezonie. W meczu 1. kolejki z Schalke 17-latek zdobył swoją pierwszą bramkę, a do premierowego trafienia dołożył w tym sezonie jeszcze dwa gole.

Na szczególną uwagę zasługuje występ Musiali w meczu na szczycie z RB Lipsk. Anglik na boisku pojawił się już w pierwszej połowie i z marszu stał się jedną z pierwszoplanowych postaci. Zawodnik Bayernu przygodę w Monachium rozpoczynał na lewym skrzydle, ale w ostatnim czasie najczęściej występuje w środku pola.

Kolejnym zawodnikiem, który swoją przygodę w Bundeslidze rozpoczynał na skrzydle, ale już teraz przeniósł się do środka pola, jest Florian Wirtz. Wychowanek FC Köln na świat przyszedł 3 maja 2003 (!) roku i w Bundeslidze zadebiutował już 15 dni po swoich 17. urodzinach. Na dobre usłyszał o nim świat futbolu niespełna miesiąc później, kiedy Wirtz zdobył swoją debiutancką bramkę w Bundeslidze. Było to w spotkaniu z Bayernem Monachium, co jeszcze dodało smaczku temu trafieniu. Łącznie w Bundeslidze Wirtz ma tyle samo bramek co Musiala (3), ale do swojego dorobku zdołał dołożyć jeszcze cztery asysty. Już teraz mówi się o tym, że Wirtz okaże się być może jeszcze większą gwiazdą od Kaia Havrtza, o czym ostatnio pisał „Kicker”.

Prawda jest jednak taka, że nawet debiut Musiali czy Wirtza nie wywołał w Niemczech tyle emocji co pojawienie się w Bundeslidze Youssoufy Moukoko. Napastnik BVB urodził się 20 listopada 2004 (!) roku, a w zespole seniorów zadebiutował zaledwie jeden dzień po swoich 16. urodzinach. W ostatnim meczu tego roku urodzony w Kamerunie Niemiec zdołał nawet strzelić swoją pierwszą bramkę w seniorskiej piłce. Zdarzenie to miało miejsce w przegranym 1:2 meczu z Unionem Berlin.

Skalę talentu Moukoko najlepiej oddają jego liczby w zespołach juniorskich Dortmundu. W zespole U-17 Moukoko strzelił w 56 meczach 90 goli, a w drużynie A Jugend (U-19) wpisał się na listę strzelców 47 razy w ledwie 25 spotkaniach. U młodego napastnikach widać było w pierwszych meczach braki fizyczne, ale jego talent wydaje się niepodważalny. Już w pierwszych kilku spotkaniach można było zaobserwować u Niemca świetne przyśpieszenie, grę obiema nogami i natychmiastowe wykończenie.

Nowe twarze zza polskiej granicy

Bohaterem zimowego okna transferowego w 2020 roku z perspektywy polskiego kibica był Krzysztof Piątek. Po zaledwie roku spędzonym w AC Milan 25-latek przeniósł się do stolicy Niemiec, a konkretnie do Herthy Berlin. Wydaje się, że decyzja o transferze do „Starej Damy” okazała się błędem. Polak miewał swoje momenty w zespole z Berlina, ale tak naprawdę nigdy nie zdołał do końca zachwycać swoją grą przez dłuższy czas.

Piątek w 28 spotkaniach Bundesligi strzelił siedem goli i zaliczył trzy asysty. Liczby, mimo że są co najwyżej średnie, i tak wydają się lepsze niż sama gra Polaka. Napastnik Herthy słabo gra tyłem do bramki i często przegrywa pojedynki z obrońcami. Tak naprawdę tylko kontuzja Jhona Cordoby pozwoliła uzbierać Polakowi w tym sezonie większą liczbę minut. Kolumbijczyk na początku przyszłego roku prawdopodobnie posadzi Polaka na ławce rezerwowych. Tak samo zresztą jak blisko rok wcześniej zrobił to doświadczony Vedad Ibisević.

Piątek nie jest jednym polskim napastnikiem, który w tym roku przywitał się z Bundesligą. Również Bartosz Białek postawił na transfer do Niemiec. Po bardzo dobrej rundzie w polskiej ekstraklasie Białek za 5 milionów euro przeszedł do VfL Wolfsburg. Po początkowych problemach lingwistycznych wydaje się, że Polak wszedł na właściwe obroty i będzie dostawał coraz więcej okazji do wykazania się.

Szansę na grę w pierwszej jedenastce w ustawieniu z jednym napastnikiem są co prawda małe, ale Białek wyrósł już na „dziewiątkę” numer dwa „Wilków” i może się uczyć od podstawowego napastnika Wouta Weghorsta, który od dwóch i pół roku imponuje skutecznością. 19-latek uzbierał do tej pory w Bundeslidze 123 minuty i zdobył nawet premierowe trafienie w końcówce meczu z Werderem Brema.

Z ekstraklasy do Bundesligi powędrował również Robert Gumny. Reprezentant Polski za 2 miliony euro przeszedł z Lecha Poznań do Augsburga i dołączył w zespole z Bawarii do Rafała Gikiewicza. Wydawało się, że 22-latek szybko wskoczy do podstawowego składu, ale bundesligowa rzeczywistość okazała się dla Polaka bardzo wymagająca. O miejsce w podstawowej jedenastce Gumny walczy z Raphaelem Frambergerem, ale jak na razie nie potrafi on udokumentować swojej wyższości nad solidnym Niemcem.

Gumny często bywa spóźniony i nie daje w ofensywie tyle, ile można by było od niego oczekiwać. Przeskok z eEkstraklasy do Bundesligi jest duży, ale Gumny z pewnością ma potencjał na regularne występy w Augsburgu i należy dać mu czas. Warto zaznaczyć, że mimo swoich problemów Gumny w Bundeslidze zaliczył już osiem występów i uzbierał 348 minut.

6/6 (7) niemieckich drużyn w Europie

Ligę Mistrzów w 2020 roku wszyscy kojarzyć będą nie tylko z Bayernem Monachium, lecz także z RB Lipsk. Podopieczni Juliana Nagelsmanna doszli do półfinału tych rozgrywek. Najpierw w 1/8 finału nie dali oni żadnych szans Tottenhamowi, a potem w ćwierćfinale rozprawili się z Atletico Madryt. Wyższość swoich rywali musieli uznać dopiero w półfinale i konfrontacji z PSG.

Wydawało się, że trudno będzie powtórzyć ten sukces w tym sezonie i że Lipsk z Ligą Mistrzów może pożegnać się już w fazie grupowej. „Czerwone Byki” po raz kolejny trafiły na PSG, a także Basaksehir i przede wszystkim Manchester United. W ostatniej serii gier bezpośredni pojedynek między „Czerwonymi Diabłami” i RB decydował o tym, kto obok PSG zamelduje się w 1/8 finału tych rozgrywek. Po znakomitych zawodach w wykonaniu Lipska to właśnie Niemcy zameldowali się w fazie pucharowej, zachwycając piłkarską Europę po raz kolejny.

Zaimponował Lipsk, ale nie zawiedli także inni przedstawiciele Niemiec. Swoją grupę z 16 punktami pewnie wygrał Bayern Monachium. Zadanie wykonała Borussia Dortmund, która z 13 punktami również wygrała swoją grupę. Dużą niespodziankę sprawiła Borussia Mönchengladbach, która z 2. miejsca za Realem Madryt również wyszła z grupy kosztem takich marek jak Szachtar Donieck i Inter Mediolan.

Nie gorzej wiodło się niemieckim zespołom także w Lidze Europy. Swoje grupy w imponującym stylu wygrały zarówno Bayer Leverkusen, jak i TSG Hoffenheim. Zespół z Sinsheim do spółki z Arsenalem może pochwalić się najlepszym bilansem bramek w całej lidze Europy (+15). Z kolei Bayer Leverkusen miał najlepszą ofensywę ze wszystkich drużyn i zdobył w tych rozgrywkach już 21 bramek. Niesmak pozostawił tylko VfL Wolfsburg, który nie przebrnął eliminacji. Wydaje się jednak, że „Wilki” na rehabilitację w Europie mogą liczyć już za rok. Niepowodzenie na arenie międzynarodowej odkuwają sobie oni dobrymi występami w Bundeslidze.

Od zera do bohatera. VfL Wolfsburg skutecznie poluje na kolejne punkty

2020 rok okazał się świetnym rokiem dla niemieckiego futbolu krajowego. Bayern przejechał się po rywalach w Europie, Lipsk dotarł do półfinału, a Bayer Leverkusen i Borussia Dortmund w zeszłym sezonie odpadali z późniejszymi finalistami rozgrywek. Trudno będzie powtórzyć tak wspaniałe wyniki. Patrząc jednak na utalentowaną młodzież w Niemczech, można spodziewać się kolejnych pozytywnych niespodzianek już w 2021 roku.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze