To było nieuniknione. Z powodu słabych wyników z posadą trenera Cracovii pożegnał się Robert Podoliński. Szkoleniowiec ten trenerem krakowskiego klubu był od 2 czerwca 2014 roku, nie wytrzymał więc na stanowisku nawet jednego pełnego sezonu.
Jak już wyżej wspomniałem, był początek czerwca. Od dłuższego czasu mówiło się, że Cracovia zagięła parol na trenera Dolcanu Ząbki, który w podwarszawskim klubie osiągał wyniki znacznie przewyższające potencjał zespołu. Znany z zamiłowania do systemu taktycznego 3-5-2, do niedawna dość nietypowego w naszym kraju, Podoliński mógł być nazywany pionierem powrotu gry tym systemem. Rezultaty osiągane przez Dolcan były na tyle imponujące, że jego przejście do Cracovii wydawało się pierwszym krokiem w długiej ekstraklasowej karierze. Podoliński potknął się jednak na pierwszej przeszkodzie.
Co można powiedzieć o Cracovii za kadencji młodego szkoleniowca? Na pewno to, że z uporem maniaka próbował wpoić zespołowi grę trójką obrońców. Kolejny raz okazało się jednak, że bez odpowiednich wykonawców żaden system nie wygra meczu sam. Już w poprzednim sezonie głównym mankamentem „Pasów” była gra w obronie, trudno więc było oczekiwać, że zabranie jednego z obrońców i zawężenie formacji spowoduje, że Cracovia nagle przestanie tracić bramki. Pominę już fakt, że wykonawcy w osobach Żytki, Rymaniaka czy Marciniaka będą gwarantem solidności w grze. Nie do końca udał się też manewr cofnięcia skrzydłowych na pozycje wahadłowych. Zawodnicy tacy jak Dialiba czy Wdowiak nie sprawdzają się, gdy mają odgrywać rolę bocznych obrońców, a wiele tracą, gdy muszą w każdej akcji ofensywnej zaliczać sprinty przez całe boisko.
Pod koniec przygody z Cracovią Podoliński próbował zmienić ustawienie na 4-4-2. Z jednej strony gra „Pasów” wyglądała nieco lepiej, z drugiej jednak wciąż nie było wyników. No i właśnie tutaj będzie główne oskarżenie w kierunku trenera. Wyniki. Wiadomo, jakimi zawodnikami dysponuje krakowski zespół. Trudno ich nazywać czołowymi piłkarzami w kraju. Niemniej jednak kilku graczy na tyle wyróżnia się w zespole, że mocniejsze wyeksponowanie ich atutów mogłoby spowodować wywalczenie nieco większej liczby punktów. Marcin Budziński, Miro Covilo i Denis Rakels to piłkarze, którzy zapewne daliby sobie radę w każdym polskim klubie.
Podoliński nie należy do ludzi, którzy za wyniki obwiniają wszystkich, tylko nie siebie. Jego wypowiedzi dla mediów świadczyły o jego świadomości słabej gry, nie zakłamywał rzeczywistości. Nie potrafił jednak w żaden sposób ustabilizować formy zespołu – po dobrym meczu potrafiła przyjść seria trzech słabych (można powiedzieć, że słaba forma była całkiem stabilna). Dopóki jednak Cracovia wygrywała u siebie, szkoleniowiec utrzymywał posadę. Domowa porażka z Pogonią Szczecin przelała jednak czarę goryczy.
Czy wobec tego karierę trenera Podolińskiego w Cracovii należy ocenić jednoznacznie źle? Nie było w niej pozytywów? Taki osąd byłby niesprawiedliwy. W kilku meczach, w których krakowianie zdołali narzucić swoje tempo gry, mogli naprawdę się podobać. Kibice „Pasów” z pewnością zapamiętają wygrane derby Krakowa 28 września ubiegłego roku. Po dramatycznym meczu gola w ostatniej minucie doliczonego czasu gry zdobył Miroslav Covilo, zapewniając Cracovii panowanie w mieście przez pół roku.
Na pewno pozytywnym aspektem było umiejętne wprowadzenie największych klubowych talentów do pierwszej drużyny. Najpierw Bartosz Kapustka, a następnie Mateusz Wdowiak znakomicie wpasowali się w zespół, ten drugi był ostatnio jednym z jaśniejszych punktów drużyny. Dodatkowo u Podolińskiego rozkwitł Marcin Budziński, bez którego bramek i asyst (zdobył siedem goli, ośmiokrotnie zaliczył ostatnie podanie w tym sezonie) Cracovia byłaby czerwoną latarnią ligi. Wreszcie na miarę potencjału zaczął grać Deniss Rakels, który trafił przecież do Polski z opinią wielkiego talentu.
Kto zastąpi Podolińskiego? W tej chwili obowiązki pierwszego szkoleniowca przejął Piotr Górecki, który był ostatnio trenerem rezerw Cracovii. Ostatnim trenerem rezerw, który objął na dłużej zespół z ekstraklasy, był Mariusz Rumak. Jego przygoda z Lechem Poznań była długa, dziś walczy on o utrzymanie Zawiszy w lidze. Jak więc widać, z rezerw klubu można trafić na karuzelę trenerską i już z niej nie wypaść.
Nie jest to jednak raczej opcja stała. Głównym kandydatem do objęcia posady po Podolińskim jest Dariusz Wdowczyk. Jeśli obejmie tę posadę, będzie musiał wykazać się wysokimi umiejętnościami strażackimi, ma bowiem do ugaszenia potężny pożar. „Pasy” nie mogą utrzymać obecnej tendencji punktowej, jeśli nie mają zamiaru spaść z ekstraklasy. Tej drużynie potrzebny jest albo wstrząs, albo dobry motywator, taki, jakim jest na przykład Czesław Michniewicz, który w Pogoni pokazuje, że efekt nowej miotły to nie wyświechtany slogan.
Nowy trener to klubowy priorytet na najbliższe dni. Wydaje się jednak, że bez względu na to, kto nim będzie i czy zdoła utrzymać klub w najwyższej klasie rozgrywkowej, trzeba będzie pomyśleć o innym, bardziej radykalnym rozwiązaniu. Pod koniec ubiegłego roku Mariusz Rumak, odnosząc się do sytuacji Zawiszy, powiedział: – Albo klub musi zmienić trenera, albo piłkarzy. W Cracovii trenera już zmienili, chyba najwyższa pora na rewolucję w składzie. Z niektórymi zawodnikami nawet utrzymanie w klubu w ekstraklasie będzie olbrzymim sukcesem.