Podłoga parzy – kto utrzyma się na zapleczu ekstraklasy?


Zespołów uwikłanych w walkę o pierwszoligowy byt jest sporo. Kto znajdzie się pod kreską?

14 kwietnia 2023 Podłoga parzy – kto utrzyma się na zapleczu ekstraklasy?
Mateusz Porzucek / PressFocus

Na siedem kolejek przed zakończeniem rozgrywek wciąż trudno przewidzieć końcowe rozstrzygnięcia – zarówno na górze, jak i dole tabeli. Z historii ostatnich sezonów wiemy, jak wiele potrafi się dziać wokół czerwonej strefy. Emocje sięgają zenitu, a sytuacja zmienia się z tygodnia na tydzień. Kogo za rok ponownie będziemy oglądać na arenach zaplecza elity, a które drużyny będą musiały zejść poziom niżej?


Udostępnij na Udostępnij na

O pozostanie w lidze wciąż nie mogą być spokojne ekipy z miejsc 10.-18. Różnica między drużyną otwierającą drugą część tabeli a zespołem zamykającym cały rozkład wynosi zaledwie 10 punktów. Duża część istotnych bezpośrednich spotkań już za nami, ale wiele gorących starć także przed nami. Z pewnością nudno nie będzie.

Chojniczanka Chojnice

W tej chwili głównym kandydatem do opuszczenia pierwszoligowych szeregów jest beniaminek z Chojnic. Chociaż „Chluba Grodu Tura” już zimowała na ostatnim miejscu, to wydawało się, że wygrana na start rundy wiosennej w bardzo ważnym meczu na dnie tabeli ze Skrą powinna dodać jej wiary. Ale były to jedyne trzy punkty zainkasowane w tym roku. W następnych siedmiu spotkaniach ekipa z Pomorza uzbierała trzy oczka, jednak… poprzez remisy. Swoimi odczuciami na temat jakości prezentowanej przez „Żółto-biało-czerwonych” dzieli się z nami Tomasz Grabek, współpracownik portalu Fantastyczny Skaut oraz współprowadzący twitterowy space 1.LigaRoom:

– Chojniczanka ma momenty dobrej gry, ale głównie na swoim stadionie. Nadal znacznie gorzej prezentuje się na wyjazdach. W tym roku tylko jeden remis w starciu z Górnikiem i aż trzy porażki. Na wiosnę widzieliśmy mecze, w których Chojniczanka przegrywała walkę w środku pola. Problemem Chojniczanki jest również skuteczność. Zawodzą tutaj doświadczeni napastnicy – Tomasz Mikołajczak i przede wszystkim Patryk Tuszyński. Myślę, że duże znaczenie dla ofensywnej gry całego zespołu miała również kontuzja Daniela Szelągowskiego. Sparingi i pierwsze mecze wypożyczonego z Rakowa pomocnika pokazały, że miał on odegrać dużą rolę w układance trenera. Jednak  już przed startem wiosennych spotkań niektórzy zastanawiali się, czy styl gry preferowany przez trenera Krzysztofa Bredego na pewno sprawdzi się w walce o utrzymanie.

Jeszcze nie tak dawno zespół Chojniczanki Chojnice rok w rok potrafił walczyć o promocję do ekstraklasy i na półmetkach był uznawany za jednego z faworytów, lecz teraz udowadnia, że marazm w postaci spadku nie był zwykłym wypadkiem przy pracy, a ponowne zbalansowanie na tym poziomie niedużego klubu z 40-tysięcznej miejscowości będzie dla całej społeczności nie lada wyzwaniem. Beniaminek aktualnie zajmuje 18. lokatę i traci do bezpiecznej strefy pięć punktów. Mimo że terminarz nie pogarsza sytuacji, a piłkarzy czeka jeszcze parę potyczek z bezpośrednimi rywalami do celu, to bez znalezienia recepty na zwyciężanie zespołowi „Chojny” znowu będzie dane odbudowywać się na trzecim szczeblu rozgrywkowym.

Sandecja Nowy Sącz

Znacznie większym zaskoczeniem w gronie najgorszych drużyn jest obecność Sandecji Nowy Sącz. Do biało-czarnego teamu, tak samo jak w przypadku Chojniczanki, miał miejsce trenerski powrót. Co ciekawe, to Tomasz Kafarski zwolniony w listopadzie z Chojny w marcu po niespełna trzech latach ponownie chwycił za stery nowosądeczan. W ciągu tego sezonu został już trzecim szkoleniowcem Sandecji. Bo niestety, cały czas niewątpliwy potencjał kadry nie jest wyzwolony ani w grze, ani w wynikach. I właśnie o to zapytaliśmy autora treści dotyczących pierwszej ligi:

– Patrząc na kadrę Sandecji, rzeczywiście wydaje się, że ma ona potencjał na spokojne utrzymanie. Problemem Sandecji jesienią była druga linia. Gdy zaczynamy szczegółowiej oceniać zimowe ruchy transferowe i obecną rundę, możemy stwierdzić, że postawiono na zawodników ze sprawdzonymi nazwiskami, ale do odbudowania. Martin Koštal w Sigmie rozegrał jesienią 137 minut. Zvonimir Kožulj okazał się transferowym niepowodzeniem. Jérémy Manzorro od listopada nie grał, więc musi nadrabiać zaległości. Jak na razie rozegrał minutę w barwach „Sączersów”.

– Sandecja ma również problemy ze zdobywaniem bramek. Tutaj jest uzależniona od dyspozycji Jakuba Wróbla, ponieważ sprowadzony zimą napastnik Robert Kirss na razie nie odnalazł się w nowym otoczeniu i gola jeszcze nie zdobył. To wszystko sprawia, że można zastanawiać się, czy zmiany kadrowe były do końca przemyślane. Trzeba pamiętać, że Sandecja nie może rozgrywać spotkań na swoim stadionie. Jesienią sześć pierwszych spotkań grała na wyjazdach, teraz występuje w Niepołomicach. To także nie pomaga w budowaniu zespołu. Przy budowie stadionu pojawiają się ciągle nowe problemy. To wszystko sprawia, że atmosfera wokół klubu nie jest najlepsza, a decyzje podejmowane przez osoby nim zarządzające wydają się nie do końca przemyślane.

– Podobnie oceniam pożegnanie z trenerem Stanislavem Vargą. Nie wiemy, co było bezpośrednią przyczyną jego odejścia, ale jak na razie wyniki nie przekonują o słuszności tego ruchu. Na zawodnikach „Sączersów” ciąży spora presja, wpływać może to na atmosferę w szatni. Słyszeliśmy ostatnio o zachowaniu jednego z doświadczonych zawodników, który żywiołowo miał pokrzykiwać z trybun na swoich kolegów i komentować ich grę w dość dyskusyjny sposób. Reasumując, w Sandecji na papierze mamy nazwiska, pytanie, czy obecnemu trenerowi uda się z nich zrobić zespół – mówi Grabek. Przy ewentualnej degradacji klub z Małopolski zapewne byłby zmuszony do niemałej rewolucji i zmiany kursu. Czy tak się stanie, przekonamy się w najbliższych tygodniach. W ostatnich ośmiu seriach gier Sandecję czeka aż sześć potyczek z ekipami z górnej połowy tabeli. O optymizm może być trudno, ale przedostatnia drużyna pierwszej ligi ma w swoim DNA wystarczająco charakteru, aby temu podołać. Jeśli „Sączersi”ustrzegą się frajerstwa z ostatnich meczów (nietrafiona „jedenastka” z Chrobrym, odwrócone losy meczu w ostatnim kwadransie przez Skrę), to wszystko będzie możliwe.

Skra Częstochowa

A jeżeli mowa o Skrze Częstochowa, to dyspozycja najmniej zamożnego klubu rozgrywek jest chyba największą niewiadomą. Z jednej strony, po czarnej serii 12 meczów bez wygranej przyszła pora na pobudkę. Z drugiej, tylko momentami udaje się stawiać czoła arcytrudnej rzeczywistości. Gdy zanosiło się, że drużyna wejdzie na falę, przyszły prawdziwe blamaże. Marzenia o spokojnej końcówce sezonu zostały brutalnie ukrócone w ostatni weekend podczas pożegnania z obiektem w Bełchatowie. Więcej zdradza nam ekspert od pierwszoligowych realiów:

– Zespół Skry w poprzedniej rundzie wpadł w dołek. W dużej mierze wynikał on z braku skutecznego przejścia z fazy defensywnej do ofensywy. Widać, że nad tym elementem sporo pracowano zimą, ale na początku roku brakowało finalizacji akcji. Z biegiem czasu Skra zaczęła jednak poprawiać swoją grę do przodu i wykorzystywać stwarzane sytuacje bramkowe. Skra wciąż ma problemy w ataku pozycyjnym, ale znacznie lepiej funkcjonuje na bokach, gdzie z dobrej strony pokazują się Jan Flak i Kamil Lukoszek.

– W marcu zawodnicy z Częstochowy pokazali, że potrafią skutecznie realizować założenia taktyczne trenera Jakuba Dziółki. Zdobyli dziewięć punktów w czterech meczach i ponownie zaczęli liczyć się w walce o utrzymanie. Niestety dla jej fanów w ostatniej kolejce zaliczyli wysoką porażkę z Resovią Rzeszów (0:5). W tamtym spotkaniu rywale od początku zaskoczyli Skrę, a jej młodzi zawodnicy nie byli w stanie odwrócić losów meczu i skutecznie zmienić sposobu gry. Tutaj dochodzimy do sedna.

– Należy pamiętać, że Skra ma bardzo młody zespół i jej zawodnikom mogą zdarzać się wahania formy. Do tej pory wszystkie mecze domowe rozgrywała także na stadionie w Bełchatowie. 22 kwietnia meczem z Odrą wraca na Loretańską w Częstochowie. Z pewnością powrót na własny obiekt wpłynie na drużynę mobilizująco. W mojej ocenie piłkarzom Skry nie można odmówić zaangażowania. W dodatku dla mnie jest to mentalnie najsilniejszy, obok Ruchu, zespół w ligowej stawce. Klub boryka się cały czas ze swoimi problemami, pomimo tego piłkarzy nie zdołała załamać nawet seria 12 meczów bez zwycięstwa, z których zremisowali tylko jeden – twierdzi Grabek. Największą zaletą skrzaków jest fakt, że wcześniejsze niepowodzenia potrafią zupełnie wyczyścić z głów lub nawet przekłuć ją w dobrą reakcję, aczkolwiek zespół wciąż popełnia te same błędy, które kosztują punkty w lidze i sprawiają, że częstochowianie są w trudnym położeniu.

Odra Opole

Odra w ostatniej kolejce z powrotem wróciła nad strefę spadkową kosztem Skry. Opolanie, w przeciwieństwie do reszty stawki (z wyjątkiem Arki Gdynia), lepiej punktują na wyjazdach. Ostatnie sześć spotkań w delegacji to cztery zwycięstwa: nad Zagłębiem, Sandecją, GKS-em Katowice oraz Chojniczanką. Z kolei biorąc pod uwagę tylko mecze domowe, „Niebiesko-czerwoni” zamykają tabelę – dziewięć punktów, zwycięstwa jedynie nad Skrą i Sandecją. Czy akcja ratunkowa trenera Adama Noconia zakończy się powodzeniem? Tym razem swoje odczucia przedstawia nam Artur Górzyński, współautor 1.LigaRoom dla fanów drużyn zaplecza ekstraklasy:

– Odra Opole nie przekonuje mnie od początku tego sezonu. Choć wydawało się, że transfery do klubu będą wzmocnieniem, to opolanie nie wypracowali własnego stylu gry i od dłuższego czasu plasują się w dole tabeli. Zmiany tej sytuacji upatrywano w nowym trenerze. Po przyjściu Adama Noconia Odra powoli się podnosiła, ale nie na tyle, żeby zerwać z widmem spadku. Sam szkoleniowiec mówił, że potrzebują meczu na przełamanie. Takim meczem nie okazało się wyjazdowe zwycięstwo w Sosnowcu. Czy będzie nim wygrana w Katowicach? Osobiście wątpię. Stawiam, że Odra do końca będzie bić się o utrzymanie w lidze.

Przewaga „Oderki” w obecnym stanie wynosi jedynie dwa oczka. Za dwa tygodnie zespół zmierzy się z częstochowską Skrą w premierowym meczu pierwszej ligi przy Loretańskiej, dodajmy, na sztucznej nawierzchni. Będzie to starcie z kategorii tych o sześć punktów. To szansa, aby zyskać nie tylko fizyczną, lecz także psychologiczną przewagę nad być może największym rywalem w drodze do celu. Później bowiem kalendarz ekipy ze wschodu nie wygląda na wymarzony. Mecze z Chrobrym oraz Chojniczanką będą dużymi szansami na ważne punkty, ale na rozkładzie znajdą się także drużyny Puszczy, Stali, Ruchu i ŁKS-u. Ważny test czeka także Odrę już jutro w meczu z GKS-em Tychy.

Zagłębie Sosnowiec

Gorące dni w Sosnowcu. Zagłębie nie przestaje zawodzić, Zagłębie nie przestaje przegrywać. Chłopcy znad Brynicy zaczynają niebezpiecznie zbliżać się do strefy spadkowej i przewaga wynosi już jedynie trzy oczka. Niewiele dał nowy stadion, na którym udało się wygrać tylko na inaugurację. Kolejny raz pożegnano się z Dariuszem Dudkiem, tym razem po niespełna pół roku. Utrzymanie ma ocalić dotychczasowy asystent, Marcin Malinowski. Jak rozumieć ostatnie wydarzenia u „Czerwon0-zielono-białych”? Artur Górczyński zna tematy klubu z województwa śląskiego na wylot:

– Na obecną postawę sosnowiczan składa się wiele czynników. Zaczynając od przerwy zimowej, w której Zagłębie osłabiło się odejściem Gojnego i nietrafionymi transferami. Chybiony też okazał się pomysł z powtórnym zatrudnieniem trenera Dariusza Dudka. Drużyna już w okresie przygotowawczym nie wyglądała dobrze i wyniki pierwszych meczów dobitnie to pokazały. Trener przekonywał jednak, że gra nie wygląda źle i drużyna potrzebuje trochę czasu, żeby prezentować swój styl. Czas mijał, a stylu nadal brak.

– Co gorsza, teraz w grze sosnowiczan widać chaos i olbrzymią nerwowość. Doświadczeni zawodnicy robią błędy, które nie powinny zdarzyć się juniorom. Nie chce się wierzyć, że tacy zawodnicy jak Maksymilian Rozwandowicz czy Sebastian Bonecki nie są w stanie dobrze zagrać piłki. Drużyna z meczu na mecz gra pod zwiększoną presją punktów, wyników i kibiców. To nie ułatwia organizacji gry i odbija się na poczynaniach poszczególnych zawodników. O stanie psychicznym drużyny niech świadczy również to, że ostatnie cztery mecze kończyła w dziesiątkę.

Fortuna 1. Liga
Marcin Bulanda / PressFocus

– Drużyna nie ma pomysłu na grę. Na lagę na osamotnionego Szymona Sobczaka nie nabierze się już nikt. A nawet walczący Sopel nie jest w stanie sam odwrócić losów meczów. Sosnowiczanie mają obecnie tylko cztery punkty przewagi nad strefą spadkową, a przed sobą mecze ze ścisłą czołówką ligi. Właściwie o punkty z obecną grą mogą pokusić się w meczach z Chojniczanką i Sandecją, choć i to nie jest pewne. Dlatego kibice drżą na myśl o tym, że to, co udawało się przez ostatnie dwa lata, w trzecim roku może już się nie udać i Zagłębie zanotuje spadek do drugiej ligi.

– W Sosnowcu ostatni dzwonek na zmiany i uratowanie ligi. Osobiście uważam, że konieczny jest psycholog dla drużyny, który pracował będzie z zespołem przynajmniej do końca sezonu. Dodatkowo — choć to często krytykowany ruch — drużynie przydałby się efekt nowej miotły. W Zagłębiu są zawodnicy z doświadczeniem, potrafiący grać w piłkę. Trzeba im tylko o tym przypomnieć, dać wiarę w to, co robią, popracować nad mentalnością. Wydaje się, że zaproponowane wyżej działania mogą uratować pierwszą ligę w Sosnowcu – kończy nasz rozmówca.

Fortuna 1. Liga – kto jeszcze zaplącze się w bój o przetrwanie?

Drużyny, których sytuacja może odwracać się z każdą minutą gry, to głównie Chojniczanka, Sandecja, Skra, Odra oraz Zagłębie, ale zespołów skoncentrowanych na uzbieraniu punktów potrzebnych do zagwarantowania sobie bezpieczeństwa jest więcej. Na niecałe dwa miesiące przed metą 30 oczek uzbierała Resovia, a ekipy GKS-u Katowice, GKS-u Tychy i Górnika Łęczna mają ich na koncie 31. Nie wydaje się, że los każdej z tych drużyn będzie niepewny do samego końca, ale prawda jest taka, że w aktualnym układzie połowa ligi musi mieć z tyłu głowy widmo jej opuszczenia. O tej nieco spokojniejszej grupie ponownie opowiada nam Artur Górczyński:

– Resovia wydaje się dość nieodgadnioną ekipą na wiosnę. Gra mocno w kratkę. Potrafi wygrać wyjazdowy mecz w Katowicach, a w kolejnej kolejce przegrać u siebie z innym GKS-em, z Tychów. Ostatnie wysokie zwycięstwo w Bełchatowie nad solidną od kilku kolejek Skrą może wskazywać, że rzeszowianie wchodzą na dobrą ścieżkę w kierunku utrzymania się w 1. lidze. Dużo wyjaśni się w piątek, kiedy Resovia będzie podejmować u siebie Chrobrego Głogów. Trzy punkty zdobyte na tym rywalu dadzą trochę oddechu i ewentualny margines błędu. Bo trzeba zwrócić uwagę, że kolejni rywale będą już z najwyższej półki – Puszcza Niepołomice, Stal Rzeszów i Ruch Chorzów, czyli kluby bijące się jeśli nie o bezpośredni awans, to o szóstkę dającą szansę w barażach o ekstraklasę. Wiadomo, że gra pod presją to gra, w której łatwiej popełnia się błędy. Dlatego tak ważny jest piątkowy mecz Resovii. A po najbliższych czterech kolejkach kibice z Rzeszowa powinni już wiedzieć, czy mogą odetchnąć, czy ich drużyna będzie musiała drżeć przed spadkiem do ostatniego meczu.

– Górnik Łęczna po przejęciu przez trenera Mamrota nabrał pary w płuca. Zespół wygląda zupełnie inaczej. Gra ciekawą piłkę i jest groźny dla każdego. Przekonali się o tym nie tylko pierwszoligowi rywale, lecz także lider ekstraklasy. Był okres, kiedy kibice górników mogli poczuć nerwówkę i niepewność, czy ich ulubieńcy nie włączą się mocno w walkę o ligowy byt. Dziś „Zielono-czarni” śmiało patrzą przed siebie, głośno mówią o walce o TOP 6 i baraże. I wcale nie jest to nierealny cel. Widać pewność siebie w drużynie. To są rzeczy natury psychicznej, przecież ci zawodnicy nie doznali olśnienia i nie zaczęli nagle odkrywać swoich umiejętności. Potrzebowali kogoś, kto odpowiednio ich ułoży, sprawi, że będą się uzupełniać i poczują pewność siebie. Czasem tak niewiele potrzeba, żeby z przeciętniaka zrobić drużynę, która szaloną końcówką rundy może doszlusować do baraży.

– Jeśli jesteśmy przy GKS Katowice, to przyznam, iż mimo słabej postawy zespołu na wiosnę w naszych audycjach 1 Liga Room stale powtarzałem, że niepotrzebne są w tym klubie nerwowe ruchy. Oczywiście głównie mając na myśli pożegnanie się z trenerem Górakiem, którego uważam za jednego z lepszych szkoleniowców w tej lidze. Szczególnie po meczu w Gdyni, po przerwie na kadrę, gdzie katowiczanie zaprezentowali się naprawdę dobrze i właściwie powinni wygrać to spotkanie. Wydawało się, że mam rację. Jednak wszystko wskazuje na to, że relacje na linii trener – drużyna wypaliły się. Nie zmienia to jednak mojej opinii o Rafale Góraku. Czasem tak zwyczajnie bywa i nie ma co ratować takiego związku na siłę. Pomimo tych trudności i faktu, że w tabeli wiosny GKS Katowice jest czerwoną latarnią, to myślę, że klub ze stolicy Górnego Śląska powinien utrzymać się w lidze.

– Dzieje się sporo w ostatnim czasie w klubie z Tychów. Nowy trener, nowi właściciele, wokół których jest chyba bardziej gorąco niż wokół samych wyników. GKS to drużyna z dużym potencjałem, którego od samego początku nie mógł wydobyć trener Nowak. W podsumowaniach na 1 Liga Room często rozmawialiśmy na ten temat. Na wiosnę gołym okiem było widać, że trener nie ma szatni. Gdyby nie wygrana 1:0 ze słabym Zagłębiem, pewnie stołek trenerski przy Edukacji zwolniłby się dużo wcześniej. Nawet dostało się nam za to od samego trenera Nowaka na pomeczowej konferencji prasowej. Jednak wyszło na nasze. Zatrudnienie trenera Banasika było majstersztykiem prezesa Bartnickiego. Nie udało się to wcześniej wielu klubom, również ekstraklasowym. Myślę, że tyszanie mogą być spokojni o pierwszoligowy byt, choć pewnie bój o ekstraklasę też im nie grozi w tym sezonie. Tyscy kibice bardziej mimo wszystko powinni zacząć obserwować poczynania nowych właścicieli, bo ich dotychczasowa historia związków z futbolem nie jest pisana złotymi zgłoskami, a ich kluby mają sporo problemów, nie tylko finansowych – komentuje Górczyński.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze