Do 97. minuty piłkarze ŁKS-u sensacyjnie prowadzili z Rakowem 1:0. Gol Papanikolaou pozbawił ostatecznie łodzian trzech punktów. Zwyżka formy „Rycerzy Wiosny” w ostatnich meczach na nowo rozbudziła jednak nadzieje łódzkich kibiców na utrzymanie klubu w PKO BP Ekstraklasie.
Gdyby niedzielne spotkanie pokazać osobie niezaznajomionej z realiami polskiej piłki, trudno byłoby jej wskazać, który zespół jest aktualnym mistrzem Polski i walczy o obronę trofeum, a który zajmuje ostatnie miejsce tabeli i uchodzi za murowanego kandydata do spadku. ŁKS, zwłaszcza w pierwszej połowie, nie prezentował się gorzej od Rakowa. Był nawet bliżej zdobycia pierwszej bramki. Pecha miał jednak Dankowski, który trafił piłką w słupek. Łodzianie nie stworzyli może multum sytuacji, ale grali poprawnie w obronie i starali się mądrze konstruować akcje w ofensywie. W pierwszych 45 minutach były momenty, w których dominowali nad faworyzowanym rywalem.
ŁKS o sekundy od wygranej z mistrzem
Obraz gry uległ nieco zmianie w drugiej części spotkania. Do natarcia ruszyli wówczas goście, ale albo pudłowali w dogodnych sytuacjach, albo nieźle w bramce spisywał się Aleksander Bobek. W końcu na nieco ponad 20 minut przed końcem gry niespodziewanie gola zdobyli gospodarze. Strzelcem bramki był niezawodny w tym sezonie z jedenastu metrów Dani Ramirez.
Od tej pory zaczęła się prawdziwa obrona Częstochowy… Łodzi. Ełkaesiacy cofnęli się niemal całym zespołem na własną połowę, pozostawiając w przodzie jedynie wprowadzonego chwilę wcześniej Kaya Tejana, którego wspierał w atakach drugi ze zmienników – Antoni Młynarczyk. Mało brakowało, by utalentowany pomocnik po raz kolejny zapisał się w statystykach meczowych. Młodzieżowiec w ekipie ŁKS-u przytomnie dograł do Daniego Ramireza, ale tym razem Hiszpan trafił w słupek.
I gdy wydawało się, że ŁKS dowiezie do końca trzy punkty, Raków w ostatniej akcji meczu doprowadził do wyrównania. Ełkaesiacy zatem w ostatnich trzech meczach zdobyli nie dziewięć, ale siedem punktów, ale w kontekście dotychczasowego dorobku zespołu to i tak wynik rewelacyjny.
Do trzeciego zwycięstwa z rzędu gospodarzom zabrakło naprawdę niewiele ⏳#ŁKSRCZ 1:1 pic.twitter.com/NU6yJs4Cnb
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) March 17, 2024
Przyczyny metamorfozy ŁKS-u
Co takiego się stało, że łodzianie w końcu zaczęli punktować? Nie sposób nie powiązać tego ze zmianą na stanowisku trenera. Marcin Matysiak, który zastąpił Piotra Stokowca, nie przeprowadził rewolucji kadrowej. Dokonał raczej drobnych korekt w składzie, które w ostatecznym rozrachunku przełożyły się na punkty. Lepiej zaczęła prezentować się defensywa łodzian, w której rządzi nowa para stoperów Mammadov – Guelen. Na prawą obronę powrócił Kamil Dankowski, który na początku rundy dochodził do siebie po urazie. Zwyżkę formy zanotował również Aleksander Bobek. Golkiper, chwalony na początku sezonu, później prezentował się różnie. Teraz w końcu udowadnia, dlaczego znalazł się na liście życzeń wielu zagranicznych klubów.
Aleksander Bobek obronił 10 z 12 ostatnich strzałów 🌟 W tym meczu na razie bez straty gola.#ŁKSRCZ 0:0 pic.twitter.com/hevZrDiRuW
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) March 17, 2024
Z zimowych nabytków nieźle prezentuje się też Austriak Husein Balić, o którym pisaliśmy tutaj.
Idzie młodość
Matysiak powoli wprowadza do gry również innego młodzieżowca – Antoniego Młynarczyka. W Łodzi mówi się, że takiego talentu nie było wśród ofensywnych zawodników klubu od czasów Jakuba Koseckiego, czyli od grubo ponad dekady. Faktem jest, że choć Młynarczyk dostawał do tej pory maksymalnie pół godziny gry, to potrafił ten czas wykorzystać niezwykle efektywnie. Gol z Pogonią, asysta z Puszczą i sporo udanych ofensywnych wejść w innych meczach dobrze wróżą na przyszłość. Sam Matysiak stara się tonować entuzjazm wokół zawodnika, podkreślając, że ma plan na jego wprowadzanie do pierwszego zespołu. Pozostaje nam zaufać łódzkiemu szkoleniowcowi.
Gdy ŁKS na początku sezonu wygrywał z Pogonią, Antoni Młynarczyk był jeszcze daleko od pierwszego zespołu. Dziś coraz częściej widujemy go w @_Ekstraklasa_, a jego ekipa spróbuje urwać punkty @WartaPoznan👀
📺 Mecz od 19:00 w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/Dacm2GZGSl pic.twitter.com/bVOToMRP4E
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 11, 2024
Być albo nie być ŁKS-u w PKO BP Ekstraklasie
Chociaż w ostatnim czasie przybyło nieco punktów na koncie ŁKS-u, sytuacja drużyny z al. Unii 2 nadal jest bardzo trudna. Łodzianie niezmiennie okupują ostatnie miejsce w tabeli, a do bezpiecznej strefy tracą siedem punktów. To sporo, zwłaszcza że „Rycerzy Wiosny” czekają jeszcze m.in. starcia z Jagiellonią, Lechem czy Śląskiem. Utrzymanie w ligowej elicie to trochę mission impossible, ale nawet jeśli łodzianie ostatecznie spadną z ligi, lepiej, by zrobili to w stylu z ostatnich spotkań. Lepiej dla kibiców łódzkiej drużyny, ale i samych piłkarzy. Ci najlepsi po udanej drugiej części sezonu w PKO Ekstraklasie mogą bowiem pozostać, nawet jeśli ŁKS nie uchroni się przed spadkiem.