Po kolejce: Ile twarzy ma Josue?


Josue budzi wiele kontrowersji. Dlaczego jedni go kochają, a drudzy nienawidzą?

14 lutego 2023 Po kolejce: Ile twarzy ma Josue?
Mateusz Kostrzewa/Legia Warszawa

Portugalczyk co tydzień elektryzuje fanów PKO Ekstraklasy. Można w ciemno obstawiać, że o Josue będzie głośno w trakcie weekendu meczowego. Nazwisko Portugalczyka jest najczęściej wymieniane, jeśli chodzi o zachowanie na boisku. Tak jest i tym razem. Po meczu Legii z Cracovią również jest gorąco wokół jego nazwiska. Głównie chodzi o reakcję zawodnika "Wojskowych" na celebrację gola przez "Pasy". Czy Josue jest taki sam poza boiskiem?


Udostępnij na Udostępnij na

Portugalczyk to jeden z najlepszych piłkarzy PKO Ekstraklasy. Dla poziomu ligi to ważne, by tacy zawodnicy reprezentowali najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce. Pomocnik Legii Warszawa ma świetny sezon i jest w wysokiej formie. W dużej mierze dzięki niemu legioniści mogą zawalczyć z Rakowem o mistrzostwo. Czysto piłkarsko się broni i nikt mu tego nie odbierze. Jednakże co można powiedzieć o jego zachowaniu na boisku? Czy ma gdzieś głębsze podłoże?

Trudne początki

Najłatwiej oceniać wszystko po okładce. Jednakże nie każdy pokwapi się, by zajrzeć trochę głębiej. Wszystko ma jakieś przyczyny i skutki i tak samo jest w przypadku Josue. Jako młody dzieciak nie miał udanego dzieciństwa. Urodził się w biednym miejscu i wychowywał się w trudnym środowisku. Jedzenia nie było zbyt dużo, a tata pracował za granicą, więc mieszkał tylko z mamą i rodzeństwem. Niekiedy kradł, bo był głodny, a kiedy indziej tylko dlatego, by mieć batona, tak jak inne dzieci. Taka sytuacja miała na niego duży wpływ.

Dlatego w wieku 20 lat zarabiając pieniądze, zaczął budować wokół siebie mur, przez który nikt nie mógł wejść. Gdy ktoś zaczynał go „atakować”, po prostu odpowiadał tym samym. To wszystko wynikało z jego osobowości. Wszystkiego uczył się sam. Nie miał przy sobie odpowiedniej osoby, która nauczyłaby go, jak należy zachowywać się w danej sytuacji i co tak naprawdę jest złe, a co dobre. Na wszystko pracował w pojedynkę, ponieważ dość długo w swoim życiu był sam.

Poza boiskiem, ale nie poza kontrolą

Większość ludzi może przypuszczać, że zachowanie Jouse na boisku może odzwierciedlać jego zachowanie również w życiu prywatnym. Zapytaliśmy o to osobę, która na co dzień jest blisko zespołu „Wojskowych”, eksperta piłkarskiego Pawła Gołaszewskiego, redaktora tygodnika „Piłka Nożna”:

Z Jouse rozmawiam przynajmniej raz na tydzień lub dwa. Gdy jestem na treningu pierwszej drużyny, potem on zawsze podejdzie, porozmawia i zapyta co słychać. To jest życzliwy człowiek, bardzo lubiany przez szatnię. To jest taki typ człowieka, że albo kogoś lubi, albo kogoś nie lubi i on to mówi o sobie wprost. Nie ma u niego stanu pośredniego. Zresztą on też jest taką osobą, że albo go ludzie kochają, albo nienawidzą. Widać to po kibicach w całej Polsce. W Legii jest kochany, a przez całą Polskę jest nienawidzony. Jest postacią wyrazistą, charakterną, ale na co dzień prywatnie to jest normalny gość, który sam podejdzie, porozmawia i zapyta co słychać. Nie widać w ogóle po nim, że gwiazdorzy.

Portugalczyk oddziela pracę od życia codziennego. Na treningach i meczach wyłącza sympatie i po prostu robi swoje. Mecze i grę traktuje bardzo poważnie i wkłada w to wiele zaangażowania. Na co dzień z kolei jest dobrym gościem, który jak każdy ma przyjaciół i wrogów. Ma duże poczucie humoru, żart i sam często rozpoczyna pogawędki.

Josue jednak nie potrafi otworzyć się przed każdym i być dobrym koleżką dla wszystkich. Ma w swoim kręgu osoby, którym ufa i czuje się z nimi bezpiecznie. Wtedy może z nimi porozmawiać o wszystkim. Portugalczyk wali prosto z mostu. Jeżeli ma coś komuś do powiedzenia, mówi mu to prosto w twarz. Taka już jego natura.

– Jego najlepszym kolegą z drużyny Legii jest Ribeiro. Dużo się mówiło o tym, że z Carlitosem mogą się nie dogadać. Okazało się, że potrzebowali dwóch dni, żeby zostać dobrymi kolegami, którzy sobie nie przeszkadzają, ale wiedzą, że grają do jednej bramki – mówi dla nas Paweł Gołaszewski.

Prawdziwy lider

Paulo Fonseca był dla Josue jak drugi ojciec, który jako pierwszy w niego uwierzył. Potem Josue nauczył się wierzyć w siebie i nabierać pewności na każdej płaszczyźnie. Jest świadomym człowiekiem i wie, na co go stać. Nie odczuwa presji podczas spotkań i darzy sam siebie ogromnym zaufaniem.

– Moim zdaniem ma bardzo mocną mentalność. Jest bardzo pewny siebie, a momentami wręcz bezczelnie pewny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest to osoba bardzo koleżeńska. Któremukolwiek z piłkarzy Legii w trakcie meczu dzieje się „krzywda”, jest jakaś sprzeczka lub zwarcie czy starcie, Josue jest jednym z pierwszych, który rusza. Ogólnie powinien trochę rozdzielać i łagodzić emocje, ale to pokazuje, że on się czuje takim prawdziwym liderem – ocenia Paweł Gołaszewski.

Josue lubi mecze, które elektryzują już na wstępie. Odpowiedni rywal, okoliczności, walka o mistrzostwo. To wszystko go nakręca. Może nawet nie darzyć sympatią niektórych kolegów z drużyny, ale w trakcie spotkania skoczy za nimi w ogień. Na boisku pokazuje inną twarz niż tą w życiu prywatnym. Można go kochać lub nienawidzić, ale tak jak mówi – wtedy jest w pracy i nie musi być miły. Najważniejsze jest to, że oddaje całe serce drużynie i bierze odpowiedzialność za cały zespół.

– To jest człowiek bardzo towarzyski, lubiący być w centrum uwagi, który lubi, jak się o nim mówi. Jego to nakręca, kiedy kibice przeciwnej drużyny na niego gwiżdżą. To jest taki typ piłkarza – dodaje Gołaszewski.

Takie postaci jak Josue dodają smaczku i kolorytu w lidze. Mecze są ciekawsze, gdy w trakcie spotkania dojdzie do różnych prowokacji. Może Portugalczyk nie zawsze zachowuje się odpowiednio, lecz jest to taki typ piłkarza, a swoją osobowość kształtował wtedy, kiedy nie miał łatwo w życiu. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Co dalej z Josue?

Zapytaliśmy eksperta Pawła Gołaszewskiego również o wygasający kontrakt Portugalczyka: – Od kilku tygodni sytuacja się nie zmieniła. Legia przedstawiła ofertę Josue na podobnych warunkach, które ma teraz. On wie, na co stać Legię i jakie pieniądze warszawski klub jest w stanie mu zaproponować. Portugalczyk nieoficjalnie zlecił swojemu agentowi, by ten znalazł mu klub, z którym podpisze kontrakt życia. Chodzi tutaj o pensję trzy lub cztery razy większą niż ma obecnie.

Jeżeli agent Josue nie znajdzie mu pracodawcy, który będzie mu w stanie zapłacić wysoką gażę, wtedy Portugalczyk mając na stole ofertę Legii lub ewentualnie innego klubu, ale niewiele wyższą, raczej zostanie w Warszawie. Legia ma zrobić wszystko, żeby Josue zatrzymać, i próbuje to zrobić, ale to nie jest łatwe, by zapłacić 1,5 miliona euro rocznie. Na to Legii w tym momencie nie stać.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze