PNA: Gwinea miażdży Botswanę


28 stycznia 2012 PNA: Gwinea miażdży Botswanę

W pierwszym dzisiejszym meczu grupy D Gwinea nie dała żadnych szans Botswanie, którą pokonała aż 6:1. Botswańczycy tylko przez krótką chwilę liczyli się w tym spotkaniu, kiedy w pierwszej połowie zdobyli bramkę na 1:1.


Udostępnij na Udostępnij na

Od pierwszego gwizdka pojedynek Botswany z Gwineą rozgrywany był w bardzo szybkim tempie. W pierwszych pięciu minutach oglądaliśmy trzy niezłe sytuacje bramkowe. Najpierw dwukrotnie strzelali Botswańczycy, a w odpowiedzi Gwinejczycy wrzucali w pole karne rywala piłkę, którą wyłapał jednak Marumo. W 9. minucie znowu do ataku ruszyły „Zebry”, jednak Moloi przegrał pojedynek biegowy z bramkarzem Gwinei, z którym stanąłby oko w oko, jeśli szybciej ruszyłby do prostopadle podanej piłki. Z początkowej przewagi Botswany nic nie wynikło i do głosu zaczęli dochodzić rywale. W 13. minucie sygnał do ataku dał Feindouno, jednak jego potężny strzał sprzed pola karnego fantastycznie wybronił Marumo. Dwie minuty później bramkarz nie miał już szans przy strzale Abdoulaye’a Diallo, który idealnie nabiegł na zagrywaną z lewej strony boiska piłkę i mocnym uderzeniem w krótki róg wyprowadził „Syli Nationale” na prowadzenie. Gwinejczycy na tym nie poprzestali i w kolejnej sytuacji mogli zdobyć drugiego gola. Tym razem Diallo otrzymał podanie z prawej strony i podobnie jak chwilę wcześniej strzelał bez przyjęcia, ale druga próba niestety nie zakończyła się golem.

Radość Gwinejczyków po jednej z bramek
Radość Gwinejczyków po jednej z bramek (fot. Mtnfootball.com)

W 18. minucie prawą flanką popędził zaś Traore, ale i jego strzał nie był wystarczająco celny, aby podwyższyć prowadzenie. Gwinejczycy rozochoceni dobrymi, ofensywnymi akcjami trochę za bardzo się rozluźnili i za tę niefrasobliwość musieli zapłacić. W 20. minucie Balde zbyt lekko podawał do swojego bramkarza, piłkę przejął napastnik Botswany i został przez niego sfaulowany w polu karnym. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Selolwane, jednak jego strzał wybronił Yattara. Gwinea nie cieszyła się z tej interwencji zbyt długo, arbiter bowiem niespodziewanie nakazał powtórzenie rzutu karnego, argumentując swoją decyzję tym, iż golkiper za daleko wyskoczył z bramki przy strzale pomocnika Botswany. Selolwane w drugiej próbie już się nie pomylił, zmieniając kierunek i wysokość oddawanego strzału i doprowadził do wyrównania. Poddenerwowani „Syli Nationale” od razu ruszyli z akcją ofensywną. Znowu do ataku zapędził się Traore i ponownie uderzył niecelnie. Marumo szybko wznowił grę od bramki i w polu karnym Gwinei znalazł się Mongala, którego uderzenie w ostatniej chwili zostało zablokowane przez obrońców.. Natychmiast ruszyliśmy w drugą stronę boiska, gdzie Gwinejczycy popisali się kolejną, znakomitą akcją, zakończoną drugim golem Diallo, który znowu wykorzystał wyśmienite dogranie z lewej strony boiska.

W kolejnych minutach tempo w końcu trochę się uspokoiło. Obydwie ekipy próbowały co jakiś czas zaskakiwać się długimi, prostopadłymi podaniami, ale żadna z nich nie była w stanie stworzyć sobie klarowniejszej sytuacji. Dopiero na osiem minut przed końcem pierwszej połowy przed polem karnym Botswany dobrze znalazł się Bangoura, zakręcił dwoma defensorami, ale strzelił wprost w bramkarza. „Syli Nationale” zdołali jednak jeszcze przed przerwą podwyższyć swoje prowadzenie. Adoul Camara zaskoczył obrońców Botswany i strzałem z ostrego kąta w krótki róg podwyższył wynik na 3:1. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy „Zebry” jeszcze bardziej skomplikowały sobie sytuację. W teoretycznie niegroźnej sytuacji na 25 metrze w bestialski wręcz sposób Motsepe zaatakował swojego rywala wyprostowaną nogą, za co arbiter pokazał mu w pełni zasłużoną czerwoną kartkę. Jakby tego było mało, ze stojącej piłki na 4:1 wynik do przerwy ustalił Ibrahima Traore.

Po przerwie Gwinejczycy ani myśleli o spokojnym dotrwaniu do końca pojedynku. Już po 180 sekundach zatrudniony został Marumo, który obronił groźny strzał sprzed pola karnego. Kolejna akcja i kolejne uderzenie, ale znowu na posterunku golkiper Botswany. Po pierwszych pięciu minutach przegrywająca drużyna nieco się przebudziła i próbowała odgryzać się rywalowi, ale aż nadto widoczny był brak jednego piłkarza. W 55. minucie jednak to Gwinea stanęła przed szansą na kolejnego gola, ale tym razem Diallo uderzył zbyt mocno i piłka przeleciała wysoko nad poprzeczką. Cztery minuty później doszło do bardzo kontrowersyjnej sytuacji. Znowu atakowały „Zebry”, na linii szesnastu metrów znalazł się Feindouno, huknął bardzo potężnie w stronę bramki, piłka odbiła się od poprzeczki i wylądowała na styku linii bramkowej. Arbiter gola nie uznał, choć powtórki pokazały, że piłka linię przekroczyła całym obwodem.

Abdoul Camara cieszy się ze swojego gola
Abdoul Camara cieszy się ze swojego gola (fot. Mtnfootball.com)

Gwinea szukała kolejnego gola i znaleźć go nie potrafiła. Napastnicy dwoili się i troili, jednak albo lepszy od nich był Marumo, albo na drodze piłce stawał słupek. W 74. minucie wydawało się, że bramka dla Gwinejczyków w końcu padnie. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Botswany znalazł się Ibrahima Conte, ale za daleko wypuścił sobie piłkę i z ostrego kąta kopnął ją wysoko nad bramką. Dziewięć minut później to Bangoura powinien podwyższyć prowadzenie, ale i jemu na drodze stanęło obramowanie bramki. Napastnik bardzo dobrze odnalazł się w polu karnym, odwrócił się z piłką z rywalem na plecach, jednak drugi defensor rzucił mu się pod nogi i po rykoszecie futbolówka odbiła się od poprzeczki i wyszła na rzut rożny. Po dośrodkowaniu z narożnika boiska „Zebry” oddały kolejny groźny strzał, ale znowu nie trafiły w bramkę. Kilkadziesiąt sekund później padł w końcu upragniony piąty gol. Wybita z pola karnego Botswany piłka spadła wprost pod nogi Mamadou Baha, który huknął bez przyjęcia i nie dał bramkarzowi szans na interwencję.

To jednak nie był koniec. W 86. minucie było już 6:1, a na listę strzelców wpisał się Soumah, który pokonał Marumo płaskim strzałem z sześciu metrów. Jak się później okazało, była to ostatnia bramka tego wieczoru. Gwinea wygrywa pewnie i w pięknym stylu, zachowując szansę na awans do ćwierćfinału. Botswana mecz przegrała na własne życzenie, popełniając fatalne błędy w pierwszej połowie. Spotkanie zakończyło się tak naprawdę w momencie pokazania czerwonej kartki dla Motsepe.

Komentarze
~Grzyb (gość) - 13 lat temu

"Botswańczycy tylko przez krótką chwilę liczyły
się w tym spotkaniu" - Zamiast 'liczyły się'
powinno być 'liczyli się'.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze