Plusy i minusy po rundzie jesiennej w Bundeslidze


Nadeszła przerwa zimowa – niektórych może, a nawet i powinna cieszyć

29 grudnia 2018 Plusy i minusy po rundzie jesiennej w Bundeslidze

Rozgrywki niemieckiej Bundesligi są już na półmetku. Kluby w spokoju mogą wypocząć, chociaż z drugiej strony przed nimi pracowite tygodnie. Piłkarze oraz trenerzy mają czas na zregenerowanie sił, bo przed nimi za miesiąc kolejna runda zmagań o mistrzowską paterę.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie ma chyba sezonu, w którym nie znalazłby się choć jeden klub zaskakujący pozytywnie bądź negatywnie. Także i po rundzie jesiennej, która się niedawno zakończyła, można wymienić choć jeden taki team zasługujący na oklaski czy na słowa krytyki. Tak więc i teraz można takie ekipy wymienić. W tej klasyfikacji swoje miejsce znajdą po trzy drużyny.

Pozytywne zaskoczenia

Eintracht Frankfurt

Drużyna „Orłów” po fantastycznym sezonie okraszonym zdobyciem Pucharu Niemiec wywalczonego po pięknym spektaklu z Bayernem Monachium przez nikogo nie była stawiana w roli zespołu bijącego się ponownie o europejskie puchary. Nic w tym dziwnego, skoro klub opuścił jakkolwiek by nie patrzeć ojciec sukcesu – Niko Kovac. W dodatku Eintracht stał się zbyt mały dla kilku ważnych piłkarzy: Lukasa Hradeckiego, Mariusa Wolfa, Kevina-Prince’a Boatenga, i w dodatku większych wzmocnień nie poczyniono.

Właściwie za największe można uznać zatrzymanie m.in. Ante Rebicia, czyli jednego z największych bohaterów wspomnianego finałowego starcia. Na ławce trenerskiej pojawił się Adolf Huetter, nikomu dotąd nieznany szkoleniowiec, który miał na szybko odnaleźć się w bundesligowej rzeczywistości. I aby nie było mu za łatwo, czekały go starcia w trudnej grupie Ligi Europy.

Co ciekawe, nic nawet nie wskazywało na to, że zespół prowadzony przez austriackiego szkoleniowca będzie w stanie coś ugrać, tym bardziej że już w połowie sierpnia dostał po głowie od Bayernu w Superpucharze Niemiec, a kilka dni później nie poradził sobie z… SSV Ulm 1846 grającym na co dzień w 4. Bundeslidze.

Z czasem jednak wszystko Huetter poukładał. Na krajowym podwórku nie lękał się nikogo, a nawet miło oglądało się grający pod jego wodzą Eintracht, który na koniec rundy zaliczył wysokie 6. miejsce, ale i zachwycił w europejskich pucharach. Tam Eintracht zdołał zakwalifikować się do następnej rundy i wiosną zagra z Szachtarem Donieck.

VfL Wolfsburg

„Wilki” od kilku lat zdążyły wszystkich przyzwyczaić do tego, że co sezon będą bronić się przed spadkiem i utrzymają się dzięki barażom. Być może będzie tak i w tym sezonie, choć tym razem byłaby to prawdziwa katastrofa. VfL Wolfsburg może swoją grą nie zachwyca, potrafi męczyć się z Norymbergą czy słabo dysponowanym Stuttgartem, systematycznie jednak gromadzi punkty.

Co ważne, potrafi zwyciężać w spotkaniach, w których spokojnie mógłby paść remis, do tego rzadko przegrywa, stąd też zasłużone 5. miejsce. Zasłużone, ponieważ sztuką jest ograć Eintracht Frankfurt czy RB Lipsk. Niezłych wyników nie byłoby, gdyby nie Bruno Labbadia. To właśnie dzięki temu trenerowi, który objął zespół w lutym tego roku, o Wolfsburgu można mówić częściej dobrze aniżeli źle.

Klub wciąż liczy się w walce o Puchar Niemiec i wcale nie jest powiedziane, że w najbliższej rundzie musi okazać się gorszy od RB Lipsk, także i w rywalizacji o Ligę Mistrzów w Wolfsburgu można wciąż się cieszyć. „Wilki” wyglądają na nieźle przygotowany zespół, który może zimą być wzmocniony.

Warto zauważyć i docenić, jak dobrze zostały przeprowadzone transfery, pieniądze nie zostały bowiem wyrzucone w błoto. Pojawił się najskuteczniejszy strzelec Wout Weghorst, który razem z Danielem Ginczkiem wypracował połowę bramek strzelonych przez cały zespół. Jak widać, 40 mln euro można wydać dobrze i mieć z tego wiele dobrego.

Borussia Dortmund

BVB zaskoczeniem nie jest, jest to jednak na pewno zespół, który w obecnym sezonie może postawić się każdemu i zdecydowanie uchodzi za głównego kandydata do mistrzostwa kraju. Wygrał wszak z Bayernem Monachium, a nawet bił każdego innego rywala z czołówki. Sam fakt, że Borussia przegrała tylko jeden ligowy mecz, pokazuje, jak silną ekipą jest drużyna z Dortmundu.

Także i na arenie europejskiej Borussia nie ma się czego wstydzić. Wykorzystała bezczelnie słabszy okres AS Monaco oraz Atletico Madryt, wychodząc z pierwszego miejsca, dzięki czemu wiosną stanie w szranki z Tottenhamem Hotspur Londyn, który nawet mimo niesamowitej skuteczności w lidze nie może czuć się faworytem.

Obecna Borussia jest silna jak za dawnych lat. Lucien Favre odbudował przykurzoną markę, dopracował kilka elementów i dziś można zachwycać się grą tej drużyny. Klub w końcu znalazł skutecznego napastnika, jakim jest Paco Alcacer, wzmocnił środek pola Axelem Witselem oraz Thomasem Delaneyem, ale co również nie mniej ważne, drużynę Dortmundu omijają kontuzje, a szczególnie Marco Reusa, który bez wątpienia daje to coś swojemu zespołowi.

Podopieczni Favre’a to dziś mieszanka młodości z doświadczeniem, która radzi sobie bardzo dobrze. Nie brakuje tu zawodników, którzy za jakiś czas będą błyszczeć jeszcze jaśniej. Takim piłkarzem jest m.in. Jadon Sancho. I co warte odnotowania, Borussia to obecnie najskuteczniejsza niemiecka drużyna.

Rozczarowania rundy

Schalke 04 Gelsenkirchen

Wicemistrz Niemiec z pewnością powinien znaleźć się zdecydowanie wyżej w tabeli, jednakże coś w zespole Domenico Tedesco stanęło i ruszyć chyba nie ma zamiaru. O ile całkiem nieźle Schalke poradziło sobie w dość łatwej grupie Ligi Mistrzów, o tyle w lidze niemieckiej nie może się specjalnie otrząsnąć i peleton drużyn walczących o utrzymanie w Gelsenkirchen dobrze czuć.

Co prawda historia zdążyła już przyzwyczaić do tego, że po niezłym sezonie przychodzi spadek formy, lecz wydawać by się mogło, że klub wie choćby z własnego doświadczenia, jak sobie z problemami radzić. Nic jednak z tych rzeczy i wydaje się, że runda wiosenna  będzie naprawdę trudnym poligonem dla piłkarzy i trenera S04.

Na pozycję w tabeli wpłynęła najbardziej pierwsza część rundy, a dokładnie pierwsze pięć spotkań, w których Schalke nie zdobyło choćby punktu. Mało tego, zespół stracił dziewięć goli, odpowiadając jedynie dwoma trafieniami. Później udało się jednak coś poprawić i Tedesco mógł upatrywać jakiejś nadziei, że będzie tak jak w poprzednim sezonie. Zespół jednak grał w kratkę, pocieszać się mógł jedynie europejskimi pucharami.

Bayer Leverkusen

Środek tabeli to zdecydowanie za niskie szczeble dla takiego zespołu, jaki miał pod swoimi skrzydłami trener Heiko Herrlich. Nic zresztą w tym dziwnego nie ma, że wielu widziało tę drużynę w walce o czołowe miejsca. Skład nie został osłabiony, a nawet udało się dokupić kilku ciekawych zawodników, którzy mieli zwiększyć rywalizację.

Obyło się bez większych nazwisk, ale najważniejsze, że udało się zatrzymać chociażby Leona Baileya, na którego chęć miało kilka silniejszych i bogatszych europejskich gigantów. Dlatego też w ekipie z Leverkusen widziano drużynę, która może poprawić wynik z poprzedniego sezonu i automatycznie zakwalifikuje się do pucharów.

Rzeczywistość pokazała jednak coś innego. Bayer zaczął od trzech porażek z rzędu i mimo że później przyszły wyczekiwane zwycięstwa, to drużyna musiała się znowu potknąć. W konsekwencji Herrlich wraz ze swoim zespołem zaliczył trzy mecze bez porażki, co jest najdłuższą tego typu serią w obecnym sezonie.

Lepiej było w pucharach, dzięki niezłej grze w Lidze Europy „Die Werkself” na wiosnę mogą mierzyć się w kolejnej rundzie z FK Krasnodar. Obiecująco zapowiada się także starcie z 1.FC Heindenheim w ramach Pucharu Niemiec. To wszystko jednak pod dowództwem Petera Bosza, który zastąpił Heiko Herrlicha.

VfB Stuttgart

Niewiele brakowało, a w pucharach w tym sezonie grałby zespół z południowych Niemiec. VfB Stuttgart jako beniaminek zakończył poprzedni sezon na 7. miejscu, lecz w następnym coś się zacięło. Tayfun Korkut pogubił się, dlatego też jego miejsce już w październiku przypadło Markusowi Weinzierlowi.

Nie może dziwić fakt, że zarząd klubu podjął taką decyzję o zmianie. Stuttgart do czasu, gdy trenerem był Korkut, wygrał tylko raz. Nowy szkoleniowiec jednak też niczego wielkiego nie zrobił, w dodatku jego nowy zespół stracił w pierwszych trzech meczach 11 goli, nie strzelając przy tym żadnego!

W kolejnych meczach nic na lepsze właściwie się nie zmieniło. VfB jak przegrywało, tak wciąż niespecjalnie zdobywało punkty. Gdzieś zaciął się Mario Gomez, niewiele dobrego wnieśli Daniel Didavi oraz Gonzalo Castro, a i poniekąd chyba zabrakło Daniela Ginczka, z którego jedyna pociecha to 14 mln euro, jakie klub za niego dostał.

Przed Weinzierlem pracowita zima, ponieważ jeżeli w Stuttgarcie chcą myśleć o utrzymaniu, to już od pierwszej kolejki po wznowieniu rozgrywek muszą się wziąć ostro do pracy. VfB może skupić się już tylko na lidze, bo przecież już w sierpniu z Pucharu Niemiec wyeliminował ich klub z Rostocka – Hansa.

Komentarze
molnar (gość) - 6 lat temu

Najwieksze zaskoczenie na plus to przede wszystkim Dortmund za znakomite wyniki,potem zrebaki z Gladbach,brawa tez dla Frankfurtu i Wolfow.Zdecydowanie najwiekszy minus oprocz druzyn z ogona tabeli to Nurnberg,Hanower,Stugtart i najwieksze dla mnie zaskoczenie to marniutka postawa Schalke,ponizej swoich mozliwosci.Reszta klubowek grala na miare swojej posiadanego budzetu,czyli kasy,bo w klubowce kasa ma znaczenie.Trwa przerwa swiateczna i brak mistrzostwa dla Bayernu bylby zaskoczeniem,ale Borusia D naprawde strasznie mocno zasuwa i jesli nie zepsuja startu reewanzowej rundy,to nieoczekiwanie moga wygrac mistrzostwo.Tak apropo arti gdybys mogl bys bardziej aktywniejszy na mate.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze