Reprezentacja narodowa to grupa wyselekcjonowanych zawodników z różnych zespołów ligowych, którzy na krótki okres mają odłożyć na bok klubową rywalizację i wspólnie walczyć w barwach kadry. Tyle teorii, bo nie zawsze się to udaje. Najlepszym przykładem są Anglicy. Konfliktów w kadrze „Sons of Albion” nigdy nie brakowało. Podziały w zespole były i są natomiast widoczne gołym okiem. Do tego stopnia, że do wzniecenia pożaru wystarczy nawet plotka.
Przed każdym wielkim turniejem reprezentacja Anglii jest uznawana za jednego z głównych kandydatów do ostatecznego zwycięstwa. Najczęściej jednak, a nawet prawie zawsze, się nie udaje. Następnie brytyjskie media szukają więc winnych oraz „zwalniają” selekcjonera. Pomijany jest natomiast często fakt podziałów w zespole.
A przecież angielska kadra to w praktyce bomba zegarowa. Konflikty wewnątrz zespołu są na porządku dziennym. Raz o odległość, którą trzeba pokonać, by skorzystać z sauny. Innym razem z powodu klubowej rywalizacji, w Premier League niesamowicie zaciętej. Jak pokazuje jednak obecnie trwające zgrupowanie, by wywołać pożar, wystarczy nawet tylko plotka.
Jak plotka wznieciła pożar
Po brutalnym wejściu w nogi Virgila van Dijka bramkarz Evertonu oraz reprezentacji „Sons of Albion”, Jordan Pickford, znalazł się na cenzurowanym. Bynajmniej nie angielskiej federacji, która zamiotła sprawę pod dywan. Kibice tak miłosierni już jednak nie byli. Każdy występ golkipera od momentu zajścia był i jest uważnie obserwowany. Każde agresywniejsze wyjście z bramki odnotowywane i szeroko komentowane w internecie.
Łatka boiskowego bandyty na dobre została już przypięta zawodnikowi Evertonu. Nic więc dziwnego, że po informacji o urazie Joe Gomeza podczas treningu angielskiej kadry wystarczyła plotka, by większość kibiców uwierzyła w winę Jordana Pickforda. Plotka, która jak to zazwyczaj bywa, szybko zaczęła żyć własnym życiem.
BREAKING NEWS: Liverpool defender Joe Gomez has suffered an injury during training with the England squad.#England #Liverpool #LFC #JoeGomez pic.twitter.com/ImQMFgEVin
— LiveScore (@livescore) November 11, 2020
Według wyssanych z palca doniesień to właśnie brutalne wejście Jordana Pickforda miało być przyczyną kontuzji Joe Gomeza. Tuż po starciu skutkującym urazem do golkipera Evertonu dobiegł Conor Coady. Następnie miało dojść do ostrej wymiany zdań, bo defensor Wolverhamptonu Wanderers to przecież były zawodnik Liverpoolu. Tak opakowaną plotkę powszechnie kupiono w internecie. Do tego stopnia, że Gareth Southgate na konferencji prasowej musiał podkreślać, iż kontuzja nie jest spowodowana żadnym starciem.
Cała sytuacja pokazuje jednak słabość angielskiej szatni. Liczne konflikty w przeszłości sprawiły, że w internetowe doniesienia można było łatwo uwierzyć. Konflikty przecież nierzadko dużego kalibru, najczęściej mające podłoże w klubowej rywalizacji. Wystarczy przypomnieć, że przykładowo w zeszłym roku na zgrupowaniu kadry Raheem Sterling agresywnie złapał Joe Gomeza za szyję. Powodem zajścia miała być scysja graczy w trakcie niedawnego ligowego meczu Liverpoolu z Manchesterem City.
Raheem Sterling dropped by England for game with Montenegro after angrily confronting Liverpool's Joe Gomez at St George's Park today.
— paul joyce (@_pauljoyce) November 11, 2019
To najnowszy przykład podziałów widocznych gołym okiem, jakie panują w angielskiej kadrze. Dawniej do tarć wewnątrz narodowego zespołu dochodziło między graczami Manchesteru United i Arsenalu. Obecnie najczęściej nie po drodze jest natomiast zawodnikom Liverpoolu oraz Manchesteru City. Klubowe animozje często tworzą w reprezentacji Anglii podgrupy, co utrudnia dążenie do wspólnego celu. A nawet, co potwierdza przeszłość, wręcz przekreśla z góry szanse na końcowy triumf.
Gareth Southgate niczym peacemaker
Animozje wewnątrz angielskiej kadry to właśnie główny problem, z którym musi poradzić sobie Gareth Southgate. Szczególnie jeśli chce osiągnąć sukces na nadchodzących mistrzostwach Europy. Podzielony zespół, nawet dysponujący indywidualnościami z najwyższej półki, ma nikłe szanse na końcowy triumf. Zdaje sobie jednak z tego sprawę selekcjoner angielskiej reprezentacji, o czym świadczy tak szybkie ugaszenie pożaru wznieconego przez zwykłą plotkę.
Czy selekcjoner zdoła jednak przekonać podopiecznych, by na czas walki na Euro odrzucili na bok klubową rywalizację i skupili się na osiągnięciu celu w narodowych barwach? To bardzo trudne zadanie, które nie powiodło się wielu poprzednikom Garetha Southgate’a. Jeśli jednak uda się obecnemu opiekunowi reprezentacji Anglii, to szanse na sukces na mistrzostwach Europy na pewno wzrosną. Zgoda przecież buduje, a niezgoda rujnuje.
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- Nie udało się Newcastle United, lecz najprawdopodobniej zmiana właściciela powiedzie się Derby County. Sprzedaż klubu szejkowi Khaledowi bin Zayedowi Al Nehayanowi, kuzynowi obecnego włodarza Manchesteru City, znajduje się na ostatniej prostej. Czy „The Rams” czekają więc złote czasy? To bardzo prawdopodobne, bo petrodolary sprawiły przecież, że zespół z Etihad Stadium to obecnie jedna z najlepszych klubowych drużyn Europy. Na Pride Park Stadium przyszłość rysuje się w różowych barwach.
Derby County confirm a deal to sell the club has been agreed 'in principle'.
Derventio will become the new owners – with confirmation expected 'very soon'.
The group is owned by Sheikh Khaled bin Zayed Al Nehayan.#dcfc #dcfcfans pic.twitter.com/EaewgPVdL4
— BBC Sport Derby (@BBCDerbySport) November 6, 2020
- Czy futbol po 25 latach wróci do domu? W obliczu pandemii pomysł rozegrania nadchodzących mistrzostw Europy w dwunastu państwach staje się coraz mniej realny. Wzrasta za to prawdopodobieństwo przeniesienia turnieju do jednego kraju. Do Rosji, która wyraziła już wcześniej chęć organizacji rozgrywek, dołączyła teraz Wielka Brytania. Według wstępnych informacji spotkania miałyby się rozgrywać na stadionach w Anglii, Szkocji oraz Walii. UEFA nadal sceptycznie podchodzi jednak do pomysłu zmiany organizatora mistrzostw, więc do finalizacji rozmów jest obecnie daleko.