PKO Ekstraklasa czeka na show – mecz o tytuł na Łazienkowskiej


Przed nami mecz o mistrzostwo. Jak wyglądały spotkania podobnej wagi w minionych latach?

1 kwietnia 2023 PKO Ekstraklasa czeka na show – mecz o tytuł na Łazienkowskiej
Tomasz Kudala / PressFocus

Chociaż wiadomo, że PKO Ekstraklasa nie znajduje się w gronie topowych lig w Europie, emocji zawsze nam dostarczała i dostarcza nadal. Zdarzały się na przestrzeni ostatnich lat emocjonujące końcówki sezonów, kiedy mistrzostwo było nierozstrzygnięte aż do końca. Tak może być również w tym roku. Jeśli Raków wywiezie z Warszawy trzy punkty, praktycznie może już świętować tytuł mistrza Polski. Jeśli zaś wygra Legia, walka o ligowy tron wciąż będzie do rozstrzygnięcia, choć warszawiakom i tak ciężko będzie dogonić ekipę z Częstochowy.


Udostępnij na Udostępnij na

Już dzisiaj w Warszawie najbardziej wyczekiwany mecz w tym sezonie – Legia podejmie na swoim stadionie lidera z Częstochowy. Być może po tym spotkaniu będziemy mieli już absolutną pewność, że mistrzem zostanie Raków. Jeżeli jednak wygra Legia, strata w tabeli do 1. pozycji stopnieje do sześciu punktów, które da się odrobić.

W tym artykule skupimy się na tym, jak w minionych latach wyglądały mecze o mistrzostwo. Przedstawimy najbardziej emocjonujące z nich.

Cztery drużyny walczyły o tytuł

Po 36 kolejkach sezonu 2016/2017, aż cztery drużyny liczyły się w walce o tytuł i los chciał, że grały one w ostatniej serii gier bezpośrednie mecze. Jedna bramka mogła całkowicie odwrócić wygląd całej pierwszej czwórki, w której znalazły się: Jagiellonia Białystok, Lechia Gdańsk, Legia Warszawa i Lech Poznań. PKO Ekstraklasa chyba nigdy nie miała ostatniej serii gier, w której tak wiele mogło się jeszcze zmienić.

W najlepszej sytuacji znajdowała się Legia, która miała 43 punkty, reszta ekip miała ich po 41. Wszystko miało rozstrzygnąć się na dwóch stadionach – w Warszawie i w Białymstoku. Legia podejmowała Lechię, Jagiellonia – Lecha. Do przerwy na Łazienkowskiej nie padły żadne bramki, natomiast poznaniacy skarcili Jagiellonię aż dwukrotnie. Na tamten moment to jednak Legia wciąż była mistrzem. Remis dawał im tytuł, jeśli Jagiellonia swojego meczu by nie wygrała. Wtedy obrońcy mistrzostwa dostali, na nieszczęście przeciwników w wyścigu, naprawdę spore ułatwienie, bowiem na początku 2. połowy meczu z boiska wyleciał Sławomir Peszko, warszawiacy grali więc w przewadze. Choć bramki nie strzelili, to Lechia też nie zagroziła poważnie ich bramce.

W Białymstoku zaczęły się dziać jednak rzeczy dla podopiecznych Jacka Magiery niekorzystne. Kontaktowego gola strzelił Jacek Góralski na niespełna kwadrans przed końcem. Do tego w 87. minucie wyrównał Novikovas, a minutę później czerwoną kartkę zobaczył jeden z lepszych graczy poznaniaków – Darko Jevtić.

Mecz w Warszawie już się zakończył, jednak nikt jeszcze nie świętował. Trzeba było poczekać na rozwój wydarzeń na Podlasiu. A tam 96. minuta meczu, dośrodkowanie przed polem karnym przejmuje Piotr Tomasik, uderza i… minimalnie obok bramki. Wszyscy padają i łapią się za głowy. Strzał na wagę mistrzostwa minął bramkę i „Wojskowi” już mogli się cieszyć. Wicemistrzostwo zgarnęli białostocczanie, 3. miejsce przypadło „Kolejorzowi”, a Lechia wypadła poza podium.

Z piekła na sam szczyt

Gdy Piast przed ostatnią kolejką sezonu 2017/2018 znajdował się w strefie spadkowej, a jego byt w najwyższej klasie rozgrywkowej był bardzo niepewny, nikt nie spodziewał się, że PKO Ekstraklasa w następnych rozgrywkach zostanie zdobyta przez ekipę Waldemara Fornalika. W kampanię 2018/2019 gliwiczanie weszli pewnie, zaliczając raz na jakiś czas małe wpadki. Szli przez sezon jednak solidnie i po rundzie zasadniczej mieli na koncie 53 punkty, co dawało podium i siedmiopunktową stratę do dwóch pierwszych ekip – Legii i Lechii. Już samo to bez wahania uznajemy za sukces, skoro ta ekipa broniła się nie tak dawno przed spadkiem.

Runda mistrzowska była jednak dla Piasta fenomenalna. Po 33 meczach strata do warszawiaków wynosiła już tylko cztery „oczka”. Także spotkanie 34. kolejki sezonu, pomiędzy Piastem a Legią, było w praktyce meczem o mistrzostwo. Jeśli Piast wygrałby, miałby spore szanse na przegonienie Legii, jeśli wygrałaby Legia, byłoby w praktyce pozamiatane. 

Na bramkę w stolicy nie musieliśmy długo czekać, w 13. minucie perfekcyjnym uderzeniem z półwoleja popisał się Gerard Badia i Piast prowadził 1:0. To prowadzenie utrzymał i pierwszy raz w historii „Piastunki” pokonały Legię na jej stadionie. W dodatku Piast potem przeskoczył Legię w tabeli. Runda mistrzowska dla zespołu Waldemara Fornalika była fenomenalna. Na 21 możliwych punktów Piast zdobył 19. Natomiast Legia zaledwie osiem.

Odwieczna rywalizacja – Lech kontra Legia

Sezon 2014/2015, ekipę z Poznania prowadzi Maciej Skorża, natomiast „Wojskowych” Henning Berg. Po podzieleniu punktów przez dwa, Legia ma punkt przewagi nad „Kolejorzem”, mając ich na koncie 28. Już w pierwszej serii gier odbyło się w Warszawie bezpośrednie spotkanie pomiędzy tymi ekipami.

Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, jednak rozwścieczyło to Macieja Skorżę, którego interesowała tylko wygrana. Polski trener zademonstrował swoje niezadowolenie w szatni i to poskutkowało. Na 1:0 trafił Darko Jevtić, a po dwóch minutach na 2:0 podwyższył Linetty pięknym strzałem z dystansu po przebiegnięciu połowy boiska.  Legionistom udało się jeszcze zdobyć kontaktowego gola, ale na nic to się zdało. Lech został liderem z dwoma punktami przewagi. Ostatecznie „Duma Wielkopolski” pod wodzą Skorży zakończyła sezon ledwie punkt nad Legią, nawet pomimo dwóch wpadek w ostatnich meczach. Warszawiacy jednak też nie byli nieomylni, co pozwoliło Lechowi zasiąść na tronie.

Tragedia Mariusza Jopa

Choć z założenia mieliśmy przedstawić bezpośrednie mecze między ekipami walczącymi o tytuł, końcówki sezonu 2009/2010 nie mogliśmy sobie odpuścić, nawet jeśli trochę wychodzimy poza schemat. Choć w sezon Wisła Kraków weszła fantastycznie, później złapała zadyszkę i straciła przewagę nad resztą stawki, czym za posadę w Krakowie zapłacił Maciej Skorża. Zastąpił go Henryk Kasperczak. Z takiej sytuacji postanowił skorzystać Lech, który po bezpośrednim meczu z Wisłą na jesieni rozpoczął fenomenalną serię bez porażki, która trwała już do końca rozgrywek.

Przedostatnia kolejka sezonu. „Kolejorz” jedzie na starcie z Ruchem do Chorzowa, Wisła mierzy się w derbach z Cracovią. Pod koniec pierwszej połowy Ruch obejmuje prowadzenie i praktycznie pozbawia poznaniaków marzeń o mistrzostwie. Przychodzi jednak 69. minuta i do siatki trafia król strzelców tamtych rozgrywek – Robert Lewandowski. Pod Wawelem jednak wynik dla Lecha był niekorzystny, bo „Biała Gwiazda” prowadziła w derbach, co w zasadzie już mogło przyklepać 3. z rzędu tytuł dla Wisły. 

Wtem jednak w 92. minucie meczu do siatki Ruchu trafia jeden z liderów z Poznania – Siergiej Krivets. Piłkarze „Kolejorza” poszli pod trybunę podziękować swoim kibicom, nie zdawali sobie sprawy, że wskoczyli na pozycję lidera, ponieważ pod koniec meczu samobója jakiego PKO Ekstraklasa nie widziała nigdy wcześniej, ani już nigdy później, zdobywa Mariusz Jop. Tym samym Cracovia wyrównała stan meczu. 

Ostatni mecz sezonu dla Lecha to domowe spotkanie z Zagłębiem Lubin, które zespół Jacka Zielińskiego wygrał 2:0, a Robert Lewandowski trafił do siatki w PKO Ekstraklasie po raz ostatni. Wisła Kraków zdobyła wicemistrzostwo z trzema punktami straty, co było potężnym rozczarowaniem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze