Pizzi – sylwetka nowego selekcjonera Chile


5 lutego 2016 Pizzi – sylwetka nowego selekcjonera Chile

Pod koniec stycznia piłkarskie Chile zmroziła informacja o rezygnacji selekcjonera Jorge Sampaoliego. 55-letni Argentyńczyk, architekt wielkich sukcesów w ostatnich latach, na czele ze zdobyciem Copa America i awansem do 1/8 finału mistrzostw świata, odszedł z powodu konfliktu z nowym prezydentem federacji – Arturo Salahem. Na jego miejsce mianowano rodaka – Juana Antonio Pizziego. Czy pójdzie on śladami Marcelo Bielsy i wspomnianego wcześniej Sampaoliego, którzy kilka lat temu z powodzeniem pracowali z kadrą?


Udostępnij na Udostępnij na

Zacznijmy od aktualnej sytuacji Chilijczyków w grupie eliminacyjnej do mundialu w Rosji. Po czterech seriach meczów zajmują oni miejsce piąte, mając na koncie siedem punktów. Z czym mają problemy? Zarówno z defensywą, która często zmienia ustawienie i ma na koncie siedem bramek straconych, jak i ofensywą, która zdobyła tyle samo bramek, z czego trzy największy talizman drużyny – Alexis Sanchez. Jak widać, przed nowym trenerem sporo pracy do wykonania, aby po raz trzeci z rzędu awansować na prestiżowy turniej.

Kim właściwie jest Juan Antonio Pizzi? Urodził się 7 czerwca 1968 roku w Santa Fe. Karierę piłkarską zaczynał w Rosario Central, by następnie występować m.in. w meksykańskiej Toluce, hiszpańskiej Teneryfie czy też Valencii. Szczyt jego piłkarskiej kariery przypadł na lata 1996-1998, kiedy występował w wielkiej wtedy Barcelonie z takimi asami jak Luis Figo, Luis Enrique, Christo Stoiczkow, Pep Guardiola. Przygody w Katalonii nie mógł jednak zaliczyć do udanych (tylko 11 goli, co jak na napastnika było wynikiem mizernym). Po niej przyszedł czas na powrót do ojczyzny, z przerwą na nieudane wojaże w Porto i w Villarrealu, gdzie rozpoczął także karierę trenerską.

Zaczął ją w klubie z rodzinnego miasta – Colonie. Następnie, po kilku latach pobytu w Peru, trafił do Chile, gdzie odniósł swój pierwszy sukces na ławce, zdobywając z Universidad Catolica mistrzostwo kraju. Dobrą passę kontynuował w argentyńskim San Lorenzo. Mistrzostwo Argentyny w 2013 roku to było dla niego okno wystawowe, wypracował markę na kontynencie południowoamerykańskim, a kilka tygodni później jego usługi zagwarantowała sobie Valencia.

Pizzi na konferencji w roli szkoleniowca argentyńskiego San Lorenzo, z którym zdobył mistrzostwo w 2013 roku

Pod koniec 2013 roku, po 20 latach, wrócił do „Nietoperzy”, które zamiast bić się o górne rejony tabeli, musiały z coraz większym strachem spoglądać na strefę spadkową. Argentyńczyk bardzo szybko przekonał do siebie zarówno piłkarzy, którzy chwalili jego metody treningowe, jak i kibiców, którym sprezentował wiosną 2014 roku kilka niezapomnianych nocy, m.in. wygrywając na Camp Nou 3:2, remisując na Bernabeu 2:2, czy też dochodząc do półfinału Ligi Europy, gdzie Valencia po dreszczowcu odpadła z późniejszym triumfatorem Sevillą. Ligę dwukrotni finaliści Ligi Mistrzów zakończyli na ósmym miejscu. Sezon, biorąc pod uwagę jego pierwszą tragiczną część, mógł zostać uznany za uratowany.

Argentyński trener wielokrotnie powtarzał, że spodziewa się przedłużenia współpracy. Zmiana właściciela w maju 2014 roku, kiedy na Estadio Mestalla zawitał singapurski biznesmen, Peter Lim, była dla szkoleniowca niemal jak wyrok śmierci. Kilka tygodni później Pizzi został zwolniony. W oficjalnym piśmie zarząd tłumaczył, że nie pasował on do koncepcji klubu stworzonej przez Singapurczyka. Ta decyzja była dla wszystkich szokiem. Pizzi bardzo długo otrząsał się z tej sytuacji, kolejne miejsce pracy znalazł po roku, obejmując meksykański Club Leon, by po kolejnych 12 miesiącach podpisać kontrakt z chilijską federacją. Z jego przyjściem wiązane są nadzieje: duże wśród szefów federacji, nieco mniejsze wśród kibiców. W jednej z ankiet tylko 44% fanów „La Roja” chciało tej nominacji.

Być może były trener Valencii przekona ich stylem gry, który ma być kalką Bayernu i Barcelony. Sięga on bardzo często do wzorców, które skutecznie wdrażają jego byli koledzy z Barcelony – Guardiola i Enrique – starając się długo utrzymywać przy piłce i długo ją rozgrywać. Czy w tym szaleństwie będzie jakaś metoda? Przekonamy się 25 marca 2016 roku, wtedy właśnie Chilijczycy podejmą w szlagierze Argentyńczyków.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze