Ostatnia kolejka Bundesligi za nami. Wszystkie rozstrzygnięcia już znamy, łącznie z tymi, które w ostatnich tygodniach najbardziej elektryzowały kibiców ligi niemieckiej. Mianowicie: kto się utrzyma, a kto spadnie. Piekielnie trudne zadanie miała ekipa z Hoffenheim, która przyjechała na Signal Iduna Park po zwycięstwo, aby zostać w Bundeslidze. Brzmi to zabawnie, ale cud się zdarzył. Tylko, że to nie cud, a… Koen Casteels, którego uznaliśmy piłkarzem 34. kolejki Bundesligi.
Pewnie niektórzy są zaskoczeni takim wyborem, ponieważ świetny występ zanotował Frank Ribery, strzelając Borussii M’Gladbach dwa gole, jednak warto zauważyć, że w tym meczu, jak i w kilku poprzednich Bayern grał, można by rzec, rekreacyjnie. Dawno wszyscy wiedzieliśmy, że mistrzostwa nikt nie wyrwie „Bawarczykom”, a jedyną zagadką było to, jaki będzie ostateczny rekord monachijskiego klubu. Hoffenheim tymczasem tonęło, tonęło, aż wraz z ostatnią kolejką znalazło odrobinę powietrza w płucach i wydostało się na powierzchnię. Nadal nie jest pewne swego bytu w Bundeslidze, jednak przeskoczyło Fortunę i żyje, jest nadal w grze. Tak więc zasługi Casteelsa w porównaniu z tym, co wyczyniał Ribery, mają większe znaczenie.
Turystyczna wizyta w Dortmundzie – tak zapowiadał się mecz BVB z Hoffeneheim, który przypadł na ostatnią kolejkę. Chyba nawet najwięksi kibice „Wieśniaków” mieli problemy z uwierzeniem, że coś w tym spotkaniu można ugrać. Kto wierzył, miał rację. Oczywiście, że Borussia była lepszym zespołem i, jeżeliby wprowadzić do piłki nożnej wymiar sprawiedliwości, to trzy punkty zostałyby prawdopodobnie na Signal Iduna Park, ale stało się inaczej. Głównie za sprawą Koena Casteelsa, który jawił się nam jako gigant bramkarskiego fachu.
Tego golkipera, który od piętnastego roku życia występuje w młodzieżowych reprezentacjach Belgii, doskonale zapamiętają po tym meczu m.in. „Lewy”, Kuba, czy Gundogan, których strzały zatrzymywały się właśnie na młodym Belgu. Dla dwudziestolatka był to jedenasty występ w pierwszej drużynie. Wartość jego interwencji była nieoceniona, gdyż uchroniły jego ekipę od przegranej, a w konsekwencji od bezpośredniego spadku. Może się zatem okazać, że dał swej drużynie kolejny sezon w gronie najlepszych. Co do barażów, w których wystąpią gracze Hoffenheim, wydaje się, że trener Markus Gisdol może być spokojny… z takim bramkarzem.
Kim jest ten niespodziewany bohater? To blisko dwumetrowy młodzieniec, który swą bramkarską karierę rozpoczynał w KRC Genk, skąd przybył do Hoffenheim za blisko 800 tys. euro. Wydaje się, że to interes życia, ponieważ jeżeli tak świetnie poradził sobie, grając, bagatela, z finalistą Ligi Mistrzów, to można snuć wnioski, że jego kariera potoczyć się może bardzo ciekawie, i należy się spodziewać, że nazwisko Casteels jeszcze nie raz pojawi się na ustach kibiców. Na razie pojawiło się przede wszystkim na ustach kibiców Borussii, jednak oprócz naturalnie słów uznania, pojawiły się zapewne także te niecenzuralne zwroty… O tak, urodzony w belgijskim Bonhaiden Koen jeszcze nie raz zdenerwuje kibiców swoim talentem.