W ostatnim meczu minionej kolejki Bundesligi Hannover 96 dość niespodziewanie rozgromił u siebie zespół 1.FC Köln 4:1. O ile zwycięstwa gospodarzy należało się spodziewać, o tyle jego rozmiary mogą zaskakiwać. Dlatego za bohatera kolejki uznaliśmy tego, który poprowadził „Die Roten” do wysokiego zwycięstwa – Mame Birama Dioufa.
Mame Diouf urodził się 24 lata temu w Dakarze, stolicy Senegalu. Od najmłodszych lat związany był z klubem z tego miasta ASC Diaraf Dakar, a w 2007 roku przeniósł się do Norwegii, a konkretnie do Molde FK. Tam wiodło mu się całkiem nieźle – już w pierwszym sezonie pomógł swojemu nowemu klubowi wywalczyć promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej. W Tippeligaen również nie zawodził i w ciągu dwóch sezonów 23 razy wpisał się na listę strzelców, dokładając do tego 11 asyst. Dobrą grą zwrócił na siebie uwagę największych klubów Europy na czele z Manchesterem United, który ma świetnie rozpracowany tamtejszy rynek. W 2009 roku podpisał kontrakt z „Czerwonymi Diabłami”, jednak do stycznia 2010 roku pozostał graczem Molde FK.
Gdy wreszcie spełnił swoje marzenie i przeniósł się na Old Trafford, skazany był na przesiadywanie na ławce rezerwowych – konkurencja w osobach Wayne’a Rooneya, Dimitara Berbatowa i Michela Owena zrobiła swoje. Jednak nie zamierzał się poddać i już w swoim drugim spotkaniu w nowych barwach, gdy United na własnym stadionie podejmował Burnley, wpisał się na listę strzelców, ustalając wynik meczu na 3:0. To trafienie i dobra gra w rezerwach (cztery gole w pięciu meczach) nie zrobiły jednak wrażenia na sir Aleksie i szkocki menedżer przestał stawiać na Senegalczyka. W następnym sezonie 23-letni wtedy snajper przeniósł się na Ewood Park, spędził tam całe rozgrywki. W barwach Blackburn rozegrał 26 spotkań, w których strzelił zaledwie trzy bramki, nic więc dziwnego, że włodarze Rovers nie zdecydowali się go wykupić. Bieżący sezon Diouf zmuszony był rozpocząć w rezerwach Manchesteru, w których po raz kolejny popisywał się skutecznością – z powodu problemów zdrowotnych rozegrał zaledwie sześć spotkań, ale aż siedmiokrotnie wpisywał się w nich na listę strzelców. Dobrą postawą w Reserve League zwrócił na siebie uwagę skautów Hannoveru, którzy przekonali włodarzy klubu, że warto w niego zainwestować. 28 stycznia, czyli niecałe dwa miesiące temu, „Die Roten” przelali na konto klubu z Old Trafford 1,8 miliona euro i podpisali kontrakt z 24-letnim Senegalczykiem. Ten odwdzięczył się najlepiej jak mógł, już w debiucie notując asystę przy jedynej bramce w meczu z Herthą. W kolejnych spotkaniach dołożył jeszcze jedną asystę i cztery gole, z czego połowę wczoraj wieczorem.
Mecz Hannover – Köln był niezwykle wyrównany, zwłaszcza w pierwszej połowie – na przerwę piłkarze schodzili przy wyniku 1:1. W drugiej połowie gospodarze wywalczyli rzut karny, który pewnie wykorzystał Jan Schlaudraff, i ponownie wyszli na prowadzenie. Goście jednak nie odpuszczali i byli blisko remisu, jednak wtedy różnicę zrobił Mame Diouf. Senegalczyk pojawił się na boisku dopiero w 46. minucie, a mimo to zdążył strzelić „Kozłom” dwie bramki i przesądził o wyniku spotkania. Pierwszy gol, który wyprowadził jego zespół na dwubramkowe prowadzenie, padł w 67. minucie po dwójkowej akcji napastników rodem z Afryki. Z piłką przez połowę boiska popędził Didier Ya Konan i ściągnął na siebie uwagę defensorów zespołu z Kolonii, którzy zostawili w polu karnym zupełnie niepilnowanego Dioufa. Wtedy reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej podał piłkę do Senegalczyka, do którego szybko doskoczył jeden z obrońców, jednak były zawodnik Manchesteru United bez problemu go minął i wpakował piłkę do siatki obok interweniującego Michaela Rensinga. W 83. minucie Diouf wykorzystał wrzutkę z rzutu rożnego i sprytnym strzałem głową ustali wynik na 4:1. Piłka przed wpadnięciem do siatki skozłowała jeszcze przed golkiperem, czym zupełnie go zmyliła. W ten sposób Senegalczyk na dobre posadził chyba na trybunach naszego Artura Sobiecha – Polak może pomarzyć o skuteczności, jaką w ostatnich tygodniach prezentuje Diouf.